czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział XVI

Nie lubiłam, kiedy wyjeżdżał. Nie lubiłam zostawać sama. Z wielką chęcią razem z nim wybrałabym się na te konkursy. Nie mogłam i to było najgorsze. Jeszcze wtedy nie mogłam. Nie lubiłam też się żegnać. Stałam właśnie przytulona do niego.  Obejmował mnie swoimi silnymi ramionami i wydawało mi się, że z chęcią i on nie puszczałby mnie. Zacisnęłam dłonie na jego kurtce i wtuliłam się jeszcze bardziej. Kątem oka dostrzegłam Michaela, który całował Claudię. Uśmiechnęłam się pod nosem, a później uniosłam głowę i delikatnie pocałowałam usta Stefana. Poczułam jak się uśmiecha, a później oddaje pocałunek z równą delikatnością. W takich momentach moje nogi były jak z waty i cieszyłam się, że brunet mnie trzymał. Gdyby było inaczej z całą pewnością leżałabym na ziemi.
- Będę tęsknił za tym – poczułam jak przesuwa nosem po moim policzku. – Wrócę i wszystko zaczniemy wtedy, w porządku? – spojrzał w moje oczy. Pokiwałam jedynie delikatnie głową na znak zgody. – Twoi rodzice pewnie mnie znienawidzą – zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. – Zabieram ich maleńką, ukochaną córeczkę.
- Maleńką? – uśmiechnęłam się szeroko. – Chyba kilkanaście lat temu.
- Dla nich zawsze będziesz maleńką i ukochaną córeczką – powiedział i pogładził mnie po policzku. Moje ciało wciąż reagowało na jego dotyk z takim samym zachwytem jak wcześniej. Miałam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. – Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejszą, najcudowniejszą… - przysunął usta do mojego ucha i szeptał. – Najseksowniejszą, najbardziej uroczą, o największym sercu, ukochaną.
- Widzę, że znów ujawnia się pana urocza strona, panie Kraft – znów się uśmiechnęłam.
- Tylko przy pani, panno Hayboeck – musnął moje usta. – Przy innych muszę być twardy – zaśmiał się.
- Przy mnie jesteś twardy dość często – szepnęłam i się zachichotałam. Jak się spodziewałam tak się stało, Kraft szybko zrozumiał o co mi chodziło, a na jego twarz wkradł się nawet rumieniec.
- Twój brat wciąż na nas patrzy. Coś czuję w kościach, że szykuje się poważna rozmowa w hotelu.
- Boisz się? – uniosłam brwi.
- Jestem trochę przerażony. Nawet nie wiesz jaki opieprz już raz od niego dostałem
- Spokojnie, bo on dostaje ode mnie – wtuliłam się w niego i zaczęłam jeździć dłonią po jego plecach. Stefan przysunął swoje wargi do mojego czoła, a ja przymknęłam oczy. Nie mam pojęcia jak długo tak trwaliśmy. – Kocham cię, już nie mogę się doczekać, aż wrócisz
- Też cię bardzo kocham, Claro. Nie rozumiem jak można kogoś kochać tak bardzo, jak można stracić głowę dla jednej osoby. Jestem taki szczęśliwy z tobą, tak bardzo – złożył pocałunek na moich ustach. – Jesteś moim największym skarbem
- Chyba musisz już iść – westchnęłam.
- Zadzwonię wieczorem – musnął moje usta.
- Bądź grzeczny – powiedziałam, kiedy już odchodził ode mnie. Zrobił kilka kroków, ale potem odwrócił się i podszedł do mnie, przygniótł moje wargi swoimi i mocno mnie objął.
- Teraz mogę iść – puścił mi oczko i chwilę później już go nie było.
Jak zwykle, Kraft zostawił mnie z, walącym jak oszalałe, sercem i trzęsącymi się nogami.


*

Po drodze do domu wstąpiłam do supermarketu. Miałam ochotę zrobić obiad dla rodziców i siebie. Lubiłam gotować i mówiąc nieskromnie, byłam w tym świetna. Czasami się zastanawiałam czy nie powinnam się tym zając bardziej zawodowo. Chociaż wolałam gotować dla rodziny i Stefana. Robiąc zakupy dostrzegłam Marisę przy stoisku z ubrankami dziecięcymi. Zmrużyłam oczy, zastanawiałam się co tym razem kombinowała. Nie chciałam jednak, żeby mnie zobaczyła, bo była zdolna do wielu rzeczy. Ostanie czego chciałam to kłótnia z byłą dziewczyną mojego ukochanego. Niestety, blondynka mnie dostrzegła i spojrzała z chęcią mordu.
- O proszę, złodziejka chłopaków! – krzyknęła podchodząc do mnie. To było żałosne jak się zachowywała. Tym bardziej, że to przez nią rozpadł się ich związek. Głupi babsztyl. – Proszę, proszę. Powodzi się, co? – wskazała na zakupy w koszyku. – Za pieniądze Stefana! Nie jest ci głupio?
- Tobie powinno być głupio – powiedziałam i chciałam ją wyminąć, ale złapała mnie za ramię. – Zostaw mnie, Mariso.
- To ty zostaw Stefana. On jest mój! Kocha mnie
- Czy ty się słyszysz? – próbowałam być spokojna. – Zdradziłaś go, złamałaś mu serce
- Jeszcze zobaczysz, że wróci do mnie. Zobaczy z czym ma do czynienia – machnęła dłonią w moją stronę i zlustrowała mnie wzrokiem. – Jesteś nikim, Hayboeck. Nie zasługujesz na niego
- Możliwe, ale ty tym bardziej na niego nie zasługujesz.
- ON JEST MÓÓÓJ! – krzyknęła i tupnęła nogą jak mała dziewczynka, kiedy zostawiłam ją na środku sklepu.
W środku gotowałam się. Czy ona naprawdę była taką desperatką? Czy z jej głową na pewno wszystko było w porządku? Próbowałam się uspokoić, ale moje starania spełzły na niczym. Wszystko dookoła mnie denerwowało. Miałam ochotę krzyczeć i dać w twarz pierwszej napotkanej osobie.

*

- Co za idiotka!
Siedziałam właśnie na łóżku, oparta o ścianę i rozmawiałam przez telefon z Alexem. Opowiedziałam mu o sytuacji z supermarketu i wiedziałam, że gdybym mogła widziec jego minę, rozbroiłby mnie. Nie chciałam na razie wspominać o Marisie Stefanowi, chciałam, żeby skupił się na skokach, a nie zaprzątał sobie głowy moimi problemami. Chociaż z drugiej strony, to był także jego problem. Musieliśmy sobie z tym jakoś poradzić, ale pomyślałam, że zrobimy coś z tym, kiedy już Kraft wróci.
- Nie mam pojęcia czego mogłabym się po niej jeszcze spodziewać. Przecież ona jest chora. Nikt normalny się tak nie zachowuje.
- Mówiłaś Kraftowi?
- Nie – pokręciłam głową. – Powiem mu, jak już wróci. Niech się teraz skupi na pracy
- Jak mógł w ogóle z nią być? Przecież ona jest niebezpieczna dla otoczenia! – nie mogłam zaprzeczyć, ale mimo wszystko, zaśmiałam się.
- Kochał ją – nie lubiłam rozmawiać o niej, ale sama zaczęłam temat. Wiedziałam, że to prawda, bo naprawdę ją kochał, i tak, ona pierwsza go miała. Tyle, że najważniejsze było to, że teraz był ze mną i widocznie nie chciał nawet rozmawiać o poprzednim rozdziale swojego życia.
- Kocha ciebie – głos brata wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia. – Jesteś miłością jego życia. Jeśli któreś z was to zepsuje, będzie miało do czynienia ze mną.
- Do żadnego faceta nie czułam czegoś takiego, co czuję do niego. Czy to głupie?
- Zazdroszczę wam, nie wiesz jak. To znaczy… Kocham Ann, ale no nie wiem… To nie to samo co u was. Na kilometr widać, że się kochacie. Przy was chwili wysiedzieć nie można, bo stężenie cukru w powietrzu jest większe niż w krwi cukrzyków. Wariujesz jak go nie ma obok, on ma tak samo. A jak już się pokłócicie – zaśmiał się. – Najlepiej nie wchodzić wam w drogę.
- Ej! – zaśmiałam się, ale miał rację.
- A jak tylko cię skrzywdzi, to go zabiję
- Nie skrzywdzi mnie
- Matko – ziewnął. – Późno już. Pewnie twój Romeo do ciebie dzwonił, ale oczywiście się nie dodzwoni, bo od godziny rozmawiasz ze mną.
- Właśnie, Alex, idź już spać, albo coś – pośpieszyłam go. – Pa!

*

Kiedy tylko Stefan wrócił, ciągle się zastanawiałam czy powinnam porozmawiać z nim o dziwnej sytuacji z Probst. Nie chciałam go martwic, ale nie mogłam przecież tego tak zostawić. Mimo wszystko byłam osobą publiczną i wcale bym się nie zdziwiła jakby w jakiejś gazecie pojawiła się plotka na ten temat.
- Co jest? Jesteś ciągle nieobecna – poczułam usta Krafta na moim policzku, a jego dłonie obejmowały mnie w pasie. – Mów mi
Odwróciłam się i oparłam o blat kuchenny w domu rodziców mojego chłopaka. Nie wiedziałam co robić. Westchnęłam i stwierdziłam, że musi wiedzieć. Opowiedziałam mu wszystko, kilka razy mi przerywał i z każdą sekundą był coraz bardziej zdenerwowany.
- Mój Boże, Claro, tak cię przepraszam – powiedział i ukrył twarz w dłoniach. – Nie mam pojęcia co mam z nią zrobić. Nie chce dać mi… nam spokoju – westchnął.
- Może porozmawiaj z nią? – zaproponowałam. Oczywiście nie uśmiechało mi się zostawienie Stefana z byłą sam na sam, ale ufałam mu i wiedziałam, że nie zrobi nic głupiego.
- Spróbuję, ale nie obiecuję nic – przytulił mnie do siebie jak małe dziecko. – Teraz powinniśmy wprowadzać się naszego wspólnego domu, a nie…
Pocałowałam go i wtuliłam jeszcze bardziej w niego.
- Nie denerwuj się już tak – przejechałam dłonią po jego plecach. – Chcę spędzić czas z tobą, nie myśląc o problemach.
- Fifa? – uniósł jedną brew, a ja się zaśmiałam.

_________

Heej! :) 
Dzisiaj (po tygodniowej przerwie) przychodzę z szesnastym rozdziałem. 
Już jesteśmy baaardzo blisko końca.
Do kolejnego, buziaki :*

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział XV

Przez cały ranek miałam zepsuty humor. Każdy mnie drażnił i najchętniej zniknęłabym chociaż na chwilę. Wszystko było spowodowane moim bratem. Ostatnio doprowadzał mnie do szału. O ile wcześniej nie przeszkadzało mu, że spotykałam się z jego przyjacielem to teraz postanowił na każdym kroku pokazywać mi jak wielki błąd popełniam. Mimo wszystko nie powinnam go wydawać przed mamą, ale Alex nie powinien wydawać mnie. Jeszcze nic nie było pewna, najpierw powinnam przecież porozmawiać ze Stefanem na ten temat.
Kiedy tylko udało mi się opuścić dom bez durnych pytań ze strony najbliższej rodziny, poczułam ulgę. Spędzenie chociażby chwili z Kraftem mogło mi pozwolić na spokój. Kiedy tylko go ujrzałam wtuliłam się w niego. Nie chciałam go puszczać, bo jedyną rzeczą, której chciałam było spędzenie czasu z nim, blisko niego.
- Co jest, aniołku? – pogłaskał mnie po włosach, kiedy po dłuższej chwili nie odsuwałam się od niego.
- Nie mogę już – westchnęłam i spojrzałam na niego. – Michael… Znów…
Opowiedziałam mu o porannej kłótni.
- Wiedziałem, że wreszcie nie będzie zadowolony – powiedział i spuścił wzrok. – Wiedziałem, że zakochując się w tobie szkodzę wszystkim.
- To nie prawda – powiedziałam i uniosłam jego podbródek tak, żeby spojrzał na mnie. – Nie przejmujmy się nim. Porozmawiam z nim, może jakoś dojdziemy do porozumienia.
- Mam nadzieję – szepnął, a później zanurzył swoje usta w moich. – Chodź, przejdziemy się gdzieś.
- Dokąd? Myślałam, że… - spojrzałam na jego samochód, a brunet złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą.
- To niedaleko – odpowiedział i ruszyliśmy. – Rozchmurz się – powiedział po jakimś czasie. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabierał. Uniosłam kąciki ust i spojrzałam na niego. – Tak lepiej. Nie przejmuj się, będzie dobrze. Michi to twój brat i chce dla ciebie jak najlepiej. Po prostu martwi się o to, czy jestem odpowiednim facetem dla ciebie.
- Jesteś, nawet nie myśl, że jest inaczej – powiedziałam szybko i ścisnęłam jego dłoń.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, która wcale nam nie przeszkadzała. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy przy zamarzniętym jeziorze. Stefan ustał za mną i objął mnie w pasie, a później pocałował w policzek.
- Dawno tu nie byłam – odezwałam się. – Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
- Spójrz tam – wskazał na drugą stronę. – Widzisz ten dom? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Jeśli się zgodzisz ze mną zamieszkać, kupimy go
Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Krafta. Czy on oszalał?
- Co? – zapytałam.
- Jest naprawdę ładny, w środku też. Do tego miałabyś blisko do Alexa i rodziców…
- Ty oszalałeś – przerwałam mu. – Naprawdę oszalałeś
- Z miłości do ciebie, tak – zaśmiał się, objął i uniósł do góry.
- Kocham cię – szepnęłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Czyli mam przez to rozumieć, że…
- Tak, zamieszkam z tobą – pokręciłam głową i się zaśmiałam. – A teraz wracajmy

*

Siedziałam na kanapie w salonie przytulona do Stefana, a obok nas dosłownie rozwalił się Alex. Chcieliśmy, żeby jeszcze Michael do nas dołączył, ale ten musiał wyjść. Nie bardzo wierzyłam w to, że było jak mówił, ale nie chciałam się z nów z nim kłócić, a już na pewno nie przy Stefanie.
- Alex! – zaśmiałam się, kiedy poczułam jak bliźniak zaczął gilgotać mnie w stopy. – Ratuj mnie – zwróciłam się do Stefana ze śmiechem, ale ten zaczął gilgotać mnie po szyi.
- Męska solidarność – westchnęłam i udałam obrażoną, ale początkowo żaden ze skoczków nie raczył mnie nawet swoim spojrzeniem. Po dłuższej chwili Stefan złapał mnie za dłoń i posadził na swoich kolanach.
- Idzie się zrzygać przy was – Alex wywrócił oczami.
- Nie cieszysz się, że twoja ukochana siostra jest szczęśliwa? – spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Cieszę się, że się wyprowadzisz – wyszczerzył się.
- O ty, małpo. Jeszcze zobaczymy – pogroziłam mu palcem.
- Nie wiem czy z nią wytrzymasz, ale jeśli tak to gratuluję już teraz – mój brat powiedział w stronę mojego chłopaka, a później zaśmiał się. – Clara się ślini
- Nieprawda – uderzyłam go w ramię. – Nie ślinię się, nie? – tym razem zwróciłam się do chłopaka który przytulał się do moich pleców. Zaśmiał się i cmoknął mnie w kark.
- Nie, śpisz grzecznie – odezwał się i swoje dłonie przeniósł na moje, a później splątał nasze palce.
- O matko, jak na was patrzę to przechodzi mi ochota na spotkanie z Anne, ale i tak pójdę do niej zadzwonić – zaśmiał się i wstał, a chwilę później znikł.
Stefan przysunął mnie jeszcze bardziej do siebie. Dłońmi gładził moją skórę przez materiał spodni, a jego usta znajdowały się na mojej szyi, którą delikatnie całował. Ledwo zdołałam otrząsnąć się z tej pełnej przyjemności chwili.
- Przestań, zaraz ktoś tu przyjdzie – powiedziałam stanowczo, a w każdym razie chciałam być stanowcza.
- Przecież nic nie robimy – szepnął między składanymi pocałunkami.
- Chodźmy chociaż do mojego pokoju – powiedziałam. – Zaraz wróci Michael i lepiej, żeby nie zastał nas w takiej sytuacji. Już i tak jest zły.
- Spokojnie – wsunął dłoń pod moją bluzkę. – Odpręż się.
- Nie mogę, dobierasz się do mnie – pisnęłam i wyrwałam mu się. Nie mogłam na nic pozwolić, nie w tym miejscu.
- No dobrze, już dobrze – powiedział zrezygnowany.

*

- Musimy porozmawiać – kiedy siedziałam na łóżku, czytając książkę, do mojego pokoju wszedł Michael. Spojrzałam na niego pytająco. Ostatnio nie wyglądał na takiego, który chciałby się ze mną dogadać. Dogryzał mi, powtarzał wciąż, że nie powinnam mieszkać ze Stefanem i brakowało tylko, żeby rozwalił nasz związek.
- O czym? – zapytałam. Blondyn nic nie zrobił sobie z tonu jakim wypowiedziałam pytanie, usiadł obok mnie, wyrwał mi książkę z ręki i położył obok.
- O tobie i Krafcie – powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz. – Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja się martwię. Przecież go ciągle nie ma, do tego jak długo jesteście ze sobą? Trzy miesiące? To nie za szybko na taką decyzję?
- Zamieszkam z nim tylko, nie wychodzę za niego za mąż! – zdenerwowałam się. – Poza tym zawsze będę mogła przecież tu przyjeżdżać, spędzić czas z Alexem i rodzicami.
- A ja?
- Co ty? Wciąż krytykujesz moje wybory. Zachowujesz się jakbyś miał dziesięć lat mniej niż masz. Nie dziw się, że nie mam ochoty spędzać z tobą czasu – powiedziałam zła, kiedy się trochę uspokoiłam, dodałam: - Kocham Stefana, jest mi z nim dobrze. Jesteśmy szczęśliwi. Traktuje mnie dobrze, liczy się ze mną, dba o mnie i rozumie, kiedy mówię nie. Nie wiem w czym widzisz problem.
- Wiem – westchnął. – Ale jesteś moją siostrzyczką, nie chcę żeby cię skrzywdził.
- Michi – przytuliłam się do niego. – Nie martw się, ale zachowując się w ten sposób sprawiasz, że Stefan zaczyna czuć się niechciany.
- No dobrze – uniósł kąciki ust. – To kiedy się wyprowadzasz?
- Już mnie wyganiasz? – zaśmiałam się i uniosłam brwi do góry. – No, nie wiem jeszcze. Stefan powiedział, że wszystko załatwi. A jak z tobą?
- Nie rozmawiałem jeszcze z Claudią na ten temat – westchnął.
- Boisz się, że  nie będzie chciała, co? – zapytałam, a on skinął głową. – Jak mogłaby nie chcieć? Z Hayboeckiem? Proszę cię… - zaśmiałam się i przytuliłam do brata. – A teraz spadaj, muszę zadzwonić do Stefana.
- Pozdrów go – poruszył brwiami i chwilę później już go nie było. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Krafta. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Już się stęskniłaś? – zapytał, a na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Oczywiście, a ty za mną nie? Rozmawiałam z Michim
- I jak poszło?
- Chyba jest dobrze – powiedziałam zadowolona. – Co nie zmienia faktu, że najchętniej miałby na nas oko przez cały czas.
- Niech on się lepiej Claudią zajmie. – zaśmiał się. – Zawieziesz mnie jutro na lotnisko?
- Jasne, ale wezmę też Michaela, co? Muszę mieć pewność, że wszystko jest dobrze.
- Jest dobrze, musi być. To do jutra, tak?
- Do jutra, kocham cię. Śnij o mnie.
- Jeśli są to sny… No wiesz… – zaśmiał się. – To często o tobie śnię. Ja ciebie też kocham, piękna. Pamiętaj o tym. 

____________

Hej, hej ♥
To już piętnasty rozdział, jeju. Kiedy to zleciało?
Szykuję też coś nowego, ale nie zacznę przed końcem sezonu. Chciałabym wystartować 25 marca lub 1 kwietnia, jeszcze nie mam pewności co do szczegółów (chociaż bardziej prawdopodobna jest ta druga data). Jak chcecie możecie wejść, zapoznać się z bohaterami czy co tam chcecie :D -> nie idealni. Od razu mówię, że ani austriackie ani szwajcarskie, więc trochę inaczej niż normalnie :)
To co? Do kolejnego?
Buziaki :*

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział XIV

Siedziałam na łóżku hotelowym naprzeciwko Stefana, kiedy nagle objął mnie i popchnął na pościel. Wylądowałam pod nim i nijak mogłam wyswobodzić się z jego żelaznego uścisku. Chociaż z drugiej strony, nie chciałam tego robić. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta. 
- Teraz już mi nie uciekniesz – szepnął i zaczął całować moje usta. – Smakujesz tak doskonale – powiedział, a chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Stefan zaklął pod nosem. 
- Clara, no. Wiem, że tam jesteście – usłyszałam głos mojego brata.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do drzwi. Michael  ze swoim jak zwykle świetnym wyczuciem czasu. I tak byłam z niego dumna, bo zapukał. Coś nieprawdopodobnego. 
- Co? – zapytałam, otwierając drzwi i patrząc wyczekująco na blondyna. 
- Czyżbym w czymś przeszkodził? – zaśmiał się, ruszając brwiami. – Jaka szkoda
- Co chcesz? Gdzie zgubiłeś Claudię? – zapytałam niecierpliwie. Z wielką ochotą zamknęłabym przed nim te drzwi, ale wiedziałam, że nie dałby za wygraną i sterczał po drugiej stronie progu, aż w końcu zlitowałabym się nad nim.
- Ja właśnie po to – powiedział, uśmiechając się. – Wpuść mnie, ja to Krafta. 
Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. Spojrzałam od razu na Stefana, który leżał na łóżku z dłońmi pod głową. Kiedy zauważył przyjaciela, spojrzał pytająco. Zamknęłam drzwi i wyczekująco spoglądałam a to na brata, a to na chłopaka. Zachichotałam widząc jak blondyn tłumaczy, że potrzebuje wolnego pokoju na noc. Stefan od razu się zgodził, zresztą nie miałam zamiaru go wypuszczać do rana. Kiedy tylko Michael wyszedł, pokręcił głową i zaśmiałam się. 
- Chodź do mnie – brunet uśmiechnął się do mnie, a chwilę później byliśmy w tej samej pozycji, co przed paroma minutami. Jego usta znów napierały na moje.
- Tęskniłam za tym – uśmiechnęłam się szeroko. – Powiesz mi wreszcie o czym wtedy rozmawialiśmy? No wiesz… Kiedy to się stało
- Claro – westchnął i odsunął się ode mnie na tyle, by spojrzeć w moje oczy. – Obiecuję ci, że wszystko ci powiem, ale błagam… nie teraz – zaśmiałam się słysząc ostatnie słowa.
- A dlaczego nie teraz? – przygryzłam wargę, a dłonią przejechałam w dół torsu bruneta.
- Testujesz moją samokontrolę – złączył nasze czoła. – Jesteś niemożliwa
- Tak jak i ty – zachichotałam.
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na mojej szyi, a potem kolejne. Dłońmi badał każdy milimetr mojego ciała. Już chwilę później czułam jego rosnące pożądanie. Kiedy poczułam jego wargi na moich, rozpięłam jego bluzę i zdjęłam ją z niego, rzuciłam ją w kąt, to samo stało się z koszulką. Złapałam za jego ramiona oddając się pieszczotom. Jego silne dłonie głaskały skórę pod bluzką, a po chwili zdjął ze mnie zbędne ubranie. Swoje usta przeniósł na mój dekolt, a później brzuch. Nie przerywając pocałunków, złapał za guzik moich spodni. Dłuższą chwilę się z nim siłował.
- Szlag by to – usłyszałam szepnięcie, a później poczułam szarpnięcie. Guzik odpuścił, a Stefan wydał z siebie dźwięk zadowolenia. 
Ściągnął ze mnie spodnie, a potem rzucił je gdzieś za siebie. Potem ściągnął swoje i położył się obok mnie. Poczułam jak brunet łapie za moje uda, a chwilę później siedziałam na nim. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go zachłannie. Całowaliśmy się jakby miał to być nas ostatni raz. Nie zauważyła nawet, kiedy znalazłam się pod nim, całkowicie naga. Z sekundy na sekundę czułam coraz większe podniecenie, a kiedy tylko poczułam go w sobie, jęknęłam. Był agresywny, ale tak bardzo mi się podobało, chyba nawet bardziej, niż gdy był delikatny. Po moim ciele rozlało się ciepło, a Stefan ukrył swoją twarz w moim ramieniu. Minęło sporo czasu nim nasze oddechy wróciły do normy. 
- Kocham cię – szepnął odgarniając moje mokre włosy z twarzy.
- Ja ciebie też, Stefciu – pocałowałam go i przetarłam dłonią jego spocone czoło.  

*

- Wróciłaś! – Alex od progu krzyczał i szczerzył się do mnie. – Ależ się za tobą stęskniłem, mała.
- Lepiej mów od razu co chcesz ode mnie – powiedziałam ściągając z siebie kurtkę.
Alex nigdy nie należał do ludzi, który bez powodu byli tak entuzjastyczni i mili. Doskonale wiedziałam, że chciał coś ode mnie. Może i normalnie cieszył się z mojego powrotu, ale nie aż tak. Za nic nie chciał mi powiedzieć o co chodziło. Prawdopodobnie dlatego, że rodzice kręcili się dookoła. Nim dotarłam do swojego pokoju, odbyłam dwie rozmowy przez telefon, jedną z Morgensternem, a drugą z moim najstarszym bratem. Dlaczego wszyscy w jednej chwili chcieli coś ode mnie? Nie dawali mi nawet chwili wytchnienia. Położyłam się na łóżku w pokoju i rozejrzałam się dookoła. I co, miałam tak zostawić to wszystko? Wyprowadzić się do Krafta? Oczywiście, że chciałabym móc budzić się każdego ranka obok niego, ale co z rodzicami? Co z Alexem? Zawsze byliśmy razem, nie wyobrażałam sobie, że mielibyśmy żyć oddzielnie. Wiedziałam, że taka była kolej rzeczy, ale… Od samego początku byliśmy razem, nierozłączni… Nie miałam pojęcia co zrobić. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Niech ktoś podejmie za mnie tę decyzję.
- O czym tak zawzięcie myślisz?
Nie zauważyłam nawet, że obok położył się Alex. Wypuściłam powietrze z płuc, a swoją głowę położyłam na brzuchu bliźniaka.
- Co mam zrobić, Alex? – jęknęłam. Blondyn zrobił pytającą minę. – Stefan zaproponował mi, żebym z nim zamieszkała. Nie wiem czy chcę… To znaczy, wiem. Chcę. Tylko, że…
- Nie chcesz zostawiać mnie – dokończył za mnie, a ja skinęłam jedynie głową.
- To takie trudne
- Zgódź się. Prędzej czy później i tak zamieszalibyście ze sobą – zdziwił mnie tym.
- Ale…
- Przestań, przecież będziemy się odwiedzać, tak? – uśmiechnął się. – Widzę, że jesteście szczęśliwi. Przy nikim nie byłaś taka... Rozpromieniona. Pierwszy facet, który został zaakceptowany przez komisję braci Hayboeck.
Zaśmiałam się. Komisja braci Hayboeck?
- Czyli mam się zgodzić? – usiadłam i spojrzałam na niego pytająco.
- Tak, masz się zgodzić. Claro, przecież wy jesteście stworzeni dla siebie! 
- Nie będziesz zły? W końcu od zawsze byliśmy nierozłączni…
- Nie będę, nie możemy wiecznie mieszkać razem. Przecież w końcu założymy swoje rodziny, będziemy mieć małych skoczków… - zaczął wyliczać, a ja zachichotałam i przytuliłam się do niego.  
- Dzięki, jesteś kochany. To co chciałeś ode mnie?
- Musisz mi pomóc – objął mnie ramieniem. – Ann ma za dwa tygodnie urodziny i musisz mi pomóc. Co ja mam jej kupić? – jęknął z niezadowoleniem.
- Pójdziemy na zakupy, coś znajdziemy – wywróciłam oczami. – Dobra, spadaj. Śpiąca jestem.

*

Kiedy wyszłam spod prysznica i wróciłam do swojego pokoju, akurat zadzwonił mój telefon. Bez zerkania wiedziałam, że to Stefan. Odebrałam uśmiechając się szeroko do siebie.
- Słucham?
- Dobry wieczór, panno Hayboeck – usłyszałam jego głos.
- Dobry wieczór, panie Kraft – zachichotałam. – Stęsknił się już pan?
- Bardzo, droga panno. Porwę cię jutro, zgadzasz się?
- A dokąd? – zapytałam, siadając na łóżko.
- Chciałbym ci coś pokazać. Bądź gotowa na trzynastą
- No niech ci będzie – zachichotałam. – Śpiąca jestem, pogadamy jutro.
- Dobranoc, kochanie. Kocham cię mocno – uśmiechnęłam słysząc to wyznanie.
- Ja ciebie też, śpij dobrze.
Położyłam się pod ciepłą kołdrę i z uśmiechem na ustach, zasnęłam 

*

Przy śniadaniu, chłopcy jak zwykle się droczyli ze sobą. Ostatnio dali sobie spokój z denerwowania mnie i skupili się na sobie, więc mogłam odetchnąć. Słyszałam tylko niektóre słowa, ale zarówno ja jak i rodzice, nie byliśmy za bardzo przejęci tym co wygadywali Alexander i Michael.
Myślami byłam już przy Stefanie. Zastanawiałam się co chciał mi pokazać i dokąd chciał mnie zabrać. Z nim byłam gotowa pójść wszędzie. Miłość zamroczyła mnie i czasami gotowa byłam robić nierozsądne rzeczy.  
- Też mógłbyś się wyprowadzić, jak Clara – mało co nie zakrztusiłam się.
Alex chwilę po wypowiedzeniu tych słów od razu pożałował, kiedy poczuł na sobie moje zabójcze spojrzenie. Pech chciał, że wszyscy to usłyszeli i zaczęli patrzeć na mnie pytająco. No ładnie, nie chciałam, żeby to wszystko wyszło w takim momencie. Miałam ochotę zabić Alexa.
- Co on wygaduje? Claro? – pytanie z ust matki, wydało się gorsze niż wszystkie karcące spojrzenia i szlabany w dzieciństwie. O mamuniu, ratujcie mnie.
- No – przeciągnęłam. – Stefan mi zaproponował wspólne mieszkanie, ale ja jeszcze nie zdecydowałam – powiedziałam szybko. Brzmiało to jakbym tłumaczyła im się, że to nie ja zepsułam ulubioną zabawkę Michaela z dzieciństwa.
- Chcesz z nim mieszkać? – zapytał Michi. To nie był ton, którym zwykle posługiwał się dwudziestoczterolatek. – Poważnie?
- A ty, może nie zamierzasz zamieszkać z Claudią, co? – powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach. Teraz on zabijał mnie wzrokiem. Jeszcze trochę, a wszyscy się wzajemnie pozabijamy.
- Miałaś nikomu nie mówić – powiedział przez zęby. – Tobie coś powiedzieć…
- To po co się rzucasz? Jeśli będę chciała zamieszkać ze Stefanem, zamieszkam. Tobie nic do tego.
- Nie kłóćcie się! – krzyknęła mama, a kiedy zamilkliśmy dodała: - Miło byłoby, gdybyście się dogadali. Chociaż raz.
- Z nim nie można się dogadać – powiedziałam zła i wstałam od stołu.

 _____________

Hej! :3
Końcówka to trochę taka typowa dla mnie i mojego brata :D No cóż... Bracia są kochani :D 
Powiem wam, że jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. ;)
Buziaki i trzymajcie się, kochane ♥