czwartek, 17 marca 2016

Epilog

4 lata później

Jak co roku Mistrzostwa Austrii w skokach narciarskich były wydarzeniem, które dla większości ludzi wewnątrz kojarzyło się pozytywnie. Mnóstwo śmiechu, zero presji. Presji, która ciążyła na zawodnikach na niemal każdych zawodach Pucharu Świata czy Kontynentalu.
Jechaliśmy właśnie na skocznię. Ja, Stefan i nasze dwa łobuziaki. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak zawzięcie ze sobą dyskutowali. Blondyn wymachiwał rączkami i mówił coś po swojemu, a brunetka przytakiwała mu. Trochę kojarzyli mi się ze mną i Alexem z lat dziecięcych. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Stefana. Czułam się fantastycznie z tym, że od dwóch lat nosiłam na palcu obrączkę, a moje nazwisko zmieniło się na Kraft. Zmierzwiłam jego ciemne włosy, a na jego usta wkradł się uśmiech, który tak bardzo kochałam. 
- Weź Chrisa, ja wezmę Sofi – powiedziałam, kiedy już zaparkowaliśmy.
Wysiadłam z auta, zarzuciłam torbę na ramię i wyciągnęłam córeczkę. Od razu przytuliła się do mnie. Pocałowałam ją w główkę i ruszyłam w kierunku, z którego dochodził bardzo dobrze znany mi śmiech. Kiedy tylko dostrzegłam małą blondyneczkę siedzącą między Diethartem a Aignerem zaśmiałam się. Moja bratanica od pewnego czasu uparcie twierdziła, że Clemens jest jej mężem.
- O, państwo Kraft – zobaczyłam szczerzącego się w moją stronę bliźniaka. Kiedy Sofia go dostrzegła od razu wyciągnęła swoje rączki w jego stronę i chwilę później tkwiła w objęciach swojego wujka, a zarazem ojca chrzestnego. – Hej, księżniczko
- Ja jus nie jestem twojom księznicką? – Amelie spojrzała na swojego ojca robiącą smutną minkę. Tak strasznie go przypominała. We wszystkim. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znalazła się obok nas. 
- Oczywiście, że jesteś. I ty i Sofia jesteście moimi księżniczkami – uśmiechnął się i posadził córkę na jednym kolanie. Na drugim siedziało lustrzane odbicie Stefana.
- Wujek? – blondynka spojrzała na mojego męża, który właśnie witał się z kolegami. – A tata powiedział, że Sofi to jego księznicka, a ja jestem twojom?  
- Jasne, że jesteś.
- To dobze! Ja jestem Piękną, bo ona miała takom ślicznom sukienkę. I była piękna – powiedziała na co większość zebranych zaśmiała się. – A Sofi to… - zamyśliła się i zamknęła jedno oko. – Wiem! Śniezka! Ma takie same calne włosy.
Usiadłam obok Alexa i spojrzałam na owoc mojej miłości. Zarówno Sofia jak i Christian byli cudowni. Czasami się zastanawiałam jakim cudem tak wielkie szczęście mnie spotkało. Sofia wyrwała się Alexowi, który postawił ją na ziemię. Lekko chwiejnym krokiem poszła w stronę Aschenwalda i wdrapała się na jego kolana. Aschi był zdecydowanie jej ulubieńcem. Tak jak Amelie uwielbiała Clemensa, tak Sofi była urzeczona Phillipem. 
- Słuchajcie! – usłyszałam głos Michaela, który podszedł do nas z wielkim uśmiechem. – Będę ojcem!
- W końcu – zaśmiałam się. – Latka lecą… Mama będzie zadowolona z szóstego wnuka. Gratuluję, Michi
- Przy takim tempie to doczeka się drużyny piłkarskiej – zaśmiał się Stefan i podrzucił Christiana do góry. – Gratulacje, stary.
- Dosłownie stary – zachichotałam. – Chociaż przed trzydziestką się wyrobiłeś, więc nie jest tak zaraz najgorzej.
- Cyli będzie kolejne Haybiątko? – Amelie spojrzała na Michaela z szerokim uśmiechem, a potem zwróciła się do Alexa. – Tato? A ja tez sce mieć lodzeństwo.

*

Wszystko było tak jak powinno. Byłam szczęśliwą żoną najcudowniejszego mężczyzny na świecie i chociaż czasami miałam ochotę go zabić to nie zamieniłabym go na nikogo innego. To dzięki niemu miałam teraz cudowne dzieci, które były najsłodszymi istotkami na świecie.
- Może i my postaramy się o rodzeństwo dla Sofi i Chrisa, co? – usłyszałam, kiedy już leżałam w łóżku. Stefan przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach zachłanny pocałunek.
- O nie! – odsunęłam się od niego i zaśmiałam. – Żadnych dzieci przez kolejne dwa lata.
- To może… Nabierzmy trochę wprawy, żeby za te dwa lata…
- Wprawę to już mamy – wywróciłam oczami i już sekundę później leżałam pod nim. – Kocham cię, Stefciu.
- Ja ciebie też, Clarciu. Nigdy nie przestanę.

_____________

Hej... po raz ostatni na tym blogu. :)

Szybko zleciało. Jeszcze niedawno pisałam prolog, a tu już epilog? 
Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ! ♥
Za wszystkie komentarze, miłe słowa, wyświetlenia. 
Cieszę się ogromnie, że przyjęłyście Stefana i Clarę tak miło. Teraz, niestety, musimy się z nimi pożegnać.
Będzie mi brakowało Clary (która jest trooochę jak ja :D), kochanego Stefka, niepotrafiącego pukać (do drzwi! XD)  Michaela i najcudowniejszego (i trochę głupiego :D) Alexa. 
<zaraz się rozpłaczę :D>
No i chciałabym bardzo podziękować osobom, które były tu cały czas. Od samego początku i dotrwały do końca. A jak wiadomo czasami ze mną ciężko wytrzymać! :D 

Niestety... Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. ;) Możecie mnie znaleźć na:
liebe-kann-berge-versetzen - Gregor Schlierenzauer
nie--idealni - Daniel-Andre Tande
i-saw-you-smiling - Anze Lanisek

Zdecydowanie kochałam pisać tę historię. 
Do napisania na innych blogach. 
Ściskam i całuję :* ♥

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział XVIII

Stefan przeglądał zawartość pudełka, a ja stałam obok niego i przyglądałam się jego poczynaniom. Z każdą mijaną sekundą moja złość wzrastała coraz bardziej. Jak ona mogła być tak głupia i wymyślać niestworzone historie. Dziwne, że nie wtrącała nosa w nieswoje sprawy, kiedy Kraft i ja nie byliśmy parą. Wtedy trzymał się z dala, a teraz? Kompletna paranoja.
- Zostaw to – wreszcie się odezwałam. Miałam ochotę pojechać do Probst i dać jej w twarz. Niszczyła wszystko, chociaż dzielnie się broniliśmy. – Nie rozumiesz, że to zwykły przekręt?
- Jaki przekręt? Spójrz! – powiedział i wyciągnął ze środka zdjęcie USG. – Ona jest w ciąży! Ze mną.
- Jakiej ciąży? Widziałam ją trzy tygodnie temu i nic nie było po niej widać. Żadnego brzucha, nic. A jakbyś zapomniał, to przypomnę ci. Nie jesteście parą od jakiś pięciu miesięcy. No chyba, że mnie z nią zdradziłeś
- Nie wymyślaj. Przecież wiesz, że cię kocham – złapał mnie za dłoń, ale mu się wyrwałam.
- Zdecyduj się komu wierzysz – pokręciłam głową i poszłam do sypialni, zostawiając go samego.
Byłam wściekła, do tego miałam ochotę się rozpłakać. Przecież to nawet nie mogło być jej zdjęcie. Nie rozumiałam jak mogła być tak głupia i wymyślać te brednie. Najgorsze było jednak to, że on jej wierzył. Nie wierzył mi, a jej… Szybko się przebrałam i miałam zamiar wyjść z domu niezauważona, ale zatrzymał mnie. Nie miałam jednak ochoty na jakieś głupie wyjaśnienia. Przecież on nawet nie żałował tego. Nie słuchałam co do mnie mówił i po prostu wyszłam. Cieszyłam się, że nie wzięłam ze sobą telefonu. Od razu poszłam w dobrze znane mi miejsce. Doskonale wiedziałam, że nikt z wyjątkiem Alexa, nie mógł mnie tam znaleźć. Chciałam wszystko przemyśleć. Zaczęłam płakać kiedy zorientowałam się, że mój związek ze Stefanem znów się walił. I znów przez Marisę. Czy on nie widział tego, że kłamała i kręciła tylko i wyłącznie po to, żeby go odzyskać.
- Debilko, co ci strzeliło do głowy?! – przymknęłam oczy słysząc dobrze znany mi głos. – Zaziębisz się na tym murku – mój bliźniak usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam i przetarłam mokrą od łez twarz.
- Kraft do mnie dzwonił. Martwi się o ciebie, wyszłaś z domu i nie wzięłaś nawet telefonu
- Powiedział ci chociaż co się stało? Dlaczego tak się zachowałam? – zapytałam i spojrzałam na brata. Pokręcił przecząco głową. – Oczywiście. Marisa próbuje go wkręcić w dziecko! Najgorsze jest to, że on wierzy, że jest w ciąży.
- Słucham? Przecież widziałem ją ostatnio i nie wyglądała na ciężarną.
- Próbowałam mu po powiedzieć, ale do niego nic nie dociera – poczułam, że pod powiekami znów zbierały się łzy.
- Musimy mu nakopać w dupę – powiedział, a ja od razu się zaśmiałam. – Nie chcę go bronić, ale powinnaś go zrozumieć…
- Zrozumieć? Przecież po ich rozstaniu widział ją kilka razy i gdyby była rzeczywiście w ciąży to by to zauważył. Obudziła się po pół roku i twierdzi, że jest w ciąży. Do tego zdjęcie USG z trzeciego miesiąca! No chyba, że mnie zdradził…
- Przestań – znów mnie przytulił. – On nie widzi świata poza tobą. Po prostu dziecko wszystko zmienia – wzruszył ramionami. To było dziwne. Od razu przypomniałam sobie jego telefon i to, co mi powiedział.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Wiem – westchnął, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Ann jest w ciąży.
- Co? – byłam kompletnie zdziwiona. Ale jak?
- Będę miał dziecko – ukrył twarz w dłoniach. – Nie chciałem tego, nie… Nie nadaję się na ojca. Przecież mam dwadzieścia lat, a Ann osiemnaście…
- Będzie dobrze – objęłam go i przyciągnęłam do siebie. Zaczęłam głaskać go po włosach. – Poradzicie sobie. Macie mnie, pomogę wam. Będę szczęśliwą ciocią, wiesz? Rodzice też będą was wspierać, jestem pewna.
- Nie wiem jak mam im to powiedzieć – z każdym słowem był coraz bliższy płaczu. – Ale… nie zostawię Ann z tym samej. Byłbym idiotą, gdybym ją zostawił. Poza tym kocham ją i to nic nie zmienia.
- A jak ona się trzyma? – wciąż go przytulałam i głaskałam po jasnych włosach. – Daje jakoś radę?
- Jest załamana, boi się.
- Będzie dobrze, braciszku – pocałowałam go w głowę.
- Claro, porozmawiaj ze Stefanem. Nie pozwól, żeby to zepsuł. Wiesz, że to ciamajda
- Piekielnie seksowna ciamajda – zachichotałam. – Nie chcę go stracić, ale nie wiem co mam robić. On też czasami powinien pomyśleć – jęknęłam. – Spędźmy ten dzień razem. Wieczorem z nim porozmawiam. Może do tego czasu przemyśli to wszystko?
- Jestem za, mała. To co, idziemy się powygłupiać w śniegu? – uśmiechnął się szeroko i szturchnął mnie lekko. Od razu się zgodziłam.

*

Wygłupialiśmy się jak kiedyś. Rzucaliśmy w siebie śnieżkami, popychaliśmy się wzajemnie w zaspy i śmialiśmy wniebogłosy. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, stwierdziłby, że jesteśmy dziećmi w ciałach dorosłych ludzi. Tak też się czasami czuliśmy. Oboje nie chcieliśmy dorastać, chcieliśmy na zawsze pozostać dzieciakami, które nie musiały się przejmować czymkolwiek. Nie istniały dla nas wtedy problemy. Chociaż mieliśmy ich sporo.
- Dobra, już, koniec! – zaśmiałam się, kiedy znów wylądowałam w zaspie śniegu. Spojrzałam na brata, który cały w śniegu, przypominał bałwana. No cóż… Czasami był bałwanem. Podał mi dłoń i pomógł wstać. – Późno już, muszę wracać – westchnęłam. Nie chciałam, naprawdę bałam się.
- Porozmawiaj z nim – przytulił mnie. – Macie się pogodzić. Tylko, no wiesz, nie przesadzajcie z tym godzeniem. Wystarczy, że ja będę miał dziecko.
- Sama nie wiem czy w ogóle się pokłóciliśmy – wzruszyłam ramionami. – Spokojnie, blondasie – zaśmiałam się. – Nic takiego się nie stanie. Powiesz rodzicom?
- Chyba powinienem – westchnął. – Idź już do domu, bo ten twój Romeo ciągle do mnie dzwoni – wywrócił oczami.

*


Weszłam po cichu do domu. Ściągnęłam z siebie kurtkę, czapkę, szalik, rękawiczki i buty. Wchodząc dalej, zauważyłam Stefana siedzącego na kanapie z twarzą w dłoniach. Wyglądał kompletnie inaczej niż rano. Na początku mnie nie zauważył, ale kiedy zrobiłam kilka kroków w jego stronę podniósł się i już chwilę później stał przede mną.
- Przepraszam – powiedział i niepewnie chwycił moją dłoń. – Uwierzyłem jej, a nie tobie. Miałaś rację, Marisa nie jest w ciąży. Chciała tylko mnie odzyskać…  
- Rozmawiałeś z nią? – zapytałam i skierowałam się w stronę kanapy. Brunet wciąż trzymając mnie za dłoń, usiadł obok.
- Była zdziwiona, kiedy mnie zobaczyła. Od razu zaczęła się motać. Byłem taki głupi wierząc jej, wiesz? Żałuję – spuścił wzrok. – Cholera jasna, przecież mogłem cię stracić.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie to zabolało, że uwierzyłeś jej. Myślałam… - zawiesiłam głos. – Chciałbyś mieć dziecko? – zapytałam po chwili i jedyne co zauważyłam to zdziwienie na jego twarzy.
- Chciałbym, ale nie teraz. Kiedyś. Za kilka lat, kiedy już będziesz nosiła moje nazwisko – uśmiechnął się w moją stronę.
- Co byś zrobił, gdyby ona naprawdę była w ciąży?
- Nie zostawiłbym cię, jeśli o to ci chodzi. Claro, zrozum, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Marisa pół roku temu popełniła ogromny błąd i za nic w świecie nie wróciłbym do niej. Tym bardziej, że zwariowałem z miłości do ciebie.
- To dobrze – uniosłam kąciki ust i przytuliłam się do niego. – Też zwariowałam. Muszę ci coś powiedzieć, skoro mowa o dzieciach…
- Chyba nie jesteś… - zrobił wielkie oczy, na co tylko parsknęłam śmiechem.
- Nie, głupku. W każdym razie nie ja – powiedziałam, a on spojrzał na mnie pytająco. – Alex zostanie ojcem. Ann jest w ciąży
- Och – tylko tyle usłyszałam. – Dadzą sobie radę.
- Wiem. W końcu jaki Hayboeck by sobie nie poradził? – uśmiechnęłam się i wtuliłam jeszcze bardziej w ciało Krafta. Podniosłam głowę i ucałowałam jego usta.
- Czyli wszystko jest już dobrze? – zapytał gładząc mnie po plecach.
- Tak – mruknęłam i przeniosłam usta na jego szyję. – Jest dobrze.

________

Cześć kochane! :* 
Co myślicie? Podoba się osiemnastka? :) 
Za tydzień przyjdę tu z epilogiem i na pewno wszyscy się cieszycie, że to już koniec. 
Potem jak wiecie od 1 kwietnia nie--idealni, ale kiedy skończę z Sophią i Gregorem wystartuję z czymś słoweńsko-estońskim, możecie wejść i zapoznać się z bohaterami :) 
U Was też tak wiosennie? ;)
Buziaki :* 

czwartek, 3 marca 2016

Rozdział XVII


Wreszcie nadszedł dzień przeprowadzki do naszego domu. Och, jak to pięknie brzmi. Nasz dom. Od tygodnia chodziłam podekscytowana, ale teraz to przechodziło ludzkie pojęcie. Od samego rana nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Już dawno się spakowałam i moje rzeczy już czekały na odpowiedni moment. Prawdopodobnie irytowałam swoim zachowaniem wszystkich w domu, a już na pewno większość. Michael dosłownie omijał mnie z daleka, a kiedy tylko mnie ujrzał, uciekał do swojego pokoju. Zastanawiałam się czy było to spowodowane moim nadmiernym rozemocjonowaniem czy faktem, że się wyprowadzam. Wydawało mu się chyba, że jednak zrezygnuję z propozycji Stefana i dostanę w domu. Tak jak to on uczynił. W ostatniej chwili stwierdził, że nie wyprowadzi się i nie zamieszka z Claudią, które na całe szczęście nie dowiedziała się nawet o tym, jakie miał plany jej chłopak. Alex za to pomagał mi się spakować i miałam wrażenie, że jak najszybciej chciał mnie zamknąć. Pewnie denerwowałam go tym ciągłym gadaniem, ale co on mógł? Jak najszybciej pozbyć się mnie z domu. Chociaż prawdę mówiąc oboje doskonale wiedzieliśmy, że będzie nam siebie brakowało. Bardziej niż kogokolwiek innego. Nikt tego nie mógł zrozumieć, oprócz nas rzecz jasna.
- Ale masz nas odwiedzać – mama po raz kolejny przytuliła mnie do siebie. Żegnała się ze mną jakbym wyjeżdżała do innego kraju. Halo, będę tuż obok!
- Mamo – wywróciłam oczami. – Jak chcesz to cię nawet jutro odwiedzę, przecież to niedaleko.
Kiedy tylko zdołałam wytłumaczyć mamie, że przecież będę mieszkała blisko i w każdej chwili będzie mogła mnie odwiedzić (lub ja ją), wyszłam z domu. Kraft właśnie rozmawiał z moim bliźniakiem.
- Oddaję ją w twoje ręce – powiedział Alex teatralnie. Zaśmiałam się i przytuliłam do niego. – Dobra już, bo twój Romeo będzie zazdrosny – odsunęłam się od niego i zobaczyłam szeroki uśmiech. – Bądź grzeczna, jedz zdrowo, a o twój ruch martwić się nie muszę – zarechotał. – Spodziewajcie się mnie w najmniej odpowiednim momencie
- Przynajmniej Michi nie wejdzie nam do sypialni – Stefan przyciągnął mnie do siebie, a ja przytuliłam się do niego.
- Do was przynajmniej wszedł po wszystkim – blondyn wywrócił oczami. – Dobra, spadam do Ann.
Kiedy Alex wsiadł do swojego samochodu i odjechał spod domu, wtuliłam się w Stefana. Objęłam go w pasie i przylgnęłam do niego. Zaledwie chwilę później poczułam usta ukochanego w moich włosach.

*

Wieczorem, kiedy większość rzeczy już była na swoim miejscu, leżałam na kanapie przed telewizorem wtulona w Stefana, który gładził mnie po ramieniu i od czasu do czasu skradał mi pocałunki. Mogliśmy w końcu odpocząć i cieszyć się swoim towarzystwem. W pewnym momencie pociągnął mnie na siebie, co spowodowało, że po chwili leżałam na nim. Uśmiechał się do mnie łobuzersko i doskonale wiedziałam jakie były jego zamiary. Złapał mnie za biodra i przycisnął do siebie.
- Teraz nikt nam nie będzie przeszkadzał – wyszeptał, chwilę przed tym jak przycisnęłam swoje wargi do jego. Nie minęło jednak dużo czasu, kiedy jego telefon zadzwonił.
- Czyżby? – zaśmiałam się i zeszłam z niego. – Odbierz.
Brunet niechętnie odebrał i z każdym wypowiedzianym słowem robił to coraz bardziej niezadowoloną minę. Dlatego, że ktoś mu przeszkodził, czy usłyszał coś co mu się nie spodobało. Kiedy był pochłonięty rozmową, poprawiłam opadające ramiączko bluzki i wyjrzałam przez okno. Widok był niemal bajeczny. Tym bardziej teraz, kiedy wszystko pokryte było białą pierzynką. W oddali widziałam mały las, który dodawał charakteru całemu krajobrazowi.
- Podoba ci się? – nawet nie zauważyłam, kiedy przestał rozmawiać przez telefon i podszedł do mnie, obejmując mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – odwróciłam się do niego i oparłam o parapet. – Dziękuję
- Za co? – zapytał i złapał za moją prawą dłoń, a potem przyłożył ją do swoich ust i złożył na niej subtelny pocałunek.
- Za to, że jesteś.
- Zawsze będę – w mgnieniu oka zbliżył się do mnie. – Nie pozbędziesz się mnie
Nic nie odpowiedziałam, tylko złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Objęłam jego szyję rękoma, a on złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie jeszcze bardziej. Jego dłonie błądziły po moich plecach, a w miejscach, gdzie mnie dotykał czułam przyjemne mrowienie. Nagle się odsunęłam od niego.
- Kto do ciebie dzwonił? – zapytałam po chwili. Chyba nie spodziewał się tego pytania, bo na jego twarzy malowało się dziwienie.
- Fettner – nim odpowiedział minęło sporo czasu. Uniosłam brwi do góry. – Chciał wiedzieć o której wylatujemy, więc mu powiedziałem. Zapytałem czy nie mógł zadzwonić do kogoś innego, a on powiedział, że Poppinger nie odbierał, a twój brat powiedział, że ma zadzwonić do mnie…
- Stop – zaśmiałam się i musnęłam jego wargi. – Nie musisz mi opowiadać – pokręciłam głową. – Swoją drogą Michael chyba zrobił to specjalnie, a nawet nie chyba tylko na pewno.
- Przyznaj się, że byłaś zazdrosna, dlatego spytałaś – poczułam jego dłoń pod bluzką. Powoli szła ku górze.
- Zazdrosna? Ja? – odpowiedziałam wywracając oczami. Wyjął dłoń spod materiału, kiedy już prawie dotarł do piersi. – Może wrócimy do tego co robiliśmy przed chwilą?
- Z wielką przyjemnością – szepnął tuż przy moich ustach.
Pocałował mnie zachłannie, a dłonie zacisnął na moich pośladkach. Westchnęłam cicho, na co on pogłębił jeszcze bardziej pocałunek. Dłonie przeniósł nieco wyżej i wsunął je pod materiał bluzki. W pewnym momencie oderwał się ode mnie i wziął mnie na ręce, a potem zaniósł do sypialni. Kiedy postawił mnie na ziemię i zdjął ze mnie bluzkę, po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Przyglądałam się każdemu ruchowi Krafta. Kiedy odrzucił moje ubranie na podłogę, ściągnęłam z niego bluzę i koszulkę. Dotykałam go, badałam każdy milimetr jego idealnego ciała. Odsunął się ode mnie i wciąż patrząc w moje oczu ukucnął obok mnie. Rozpiął moje spodnie i powoli zdjął je ze mnie, całując przy tym skórę na obu udach. Kiedy powrócił do moich ust, złapałam za jego spodnie i także je ściągnęłam z jego nóg. Odrzucił je na bok, a potem uniósł mnie i położył na łóżku. Całował moje usta, szyję i dekolt, a ja jedynie oddałam się przyjemności. Popchnęłam Stefana na bok i teraz to ja byłam nad nim. Usiadłam na nim i pozwoliłam mu na pieszczenie każdego zakamarka mojego ciała. Rozpiął mój stanik i rzucił go na podłogę. Nachyliłam się nad nim i wbiłam się w jego usta. Jedną dłonią opierałam się o łóżko, a drugą wplotłam w jego włosy. Kiedy pociągnęłam lekko za nie, jęknął. Znów się przekręciliśmy. Kraft teraz całował każdy zakątek mojego ciała, a swoją dłoń przeniósł między moje nogi. Jęknęłam z rozkoszy. Zauważyłam, że i mu sprawiało to niemałą przyjemność. Zjeżdżał z pocałunkami coraz niżej , by później ściągnąć ze mnie majtki. Powrócił znów do moich ust, które całował namiętnie. Ja swoje dłonie przeniosłam na jego plecy i powoli zjeżdżałam nimi w dół jego ciała. Zatrzymałam się przed gumką od bokserek, ale ułamek sekundy później złapałam za nie i ściągnęłam je z niego. Chwilę po tym poczułam go w sobie. Przymknęłam oczy i poddałam się emocjom. Otworzyłam usta i znów westchnęłam. Rozkoszowałam się tym co mi. Objęłam go nogami, chcąc być jak najbliżej niego. Z każdą minutą byłam coraz bliżej. Oboje wydaliśmy z siebie jęk, kiedy niemal w tej samej chwili poczuliśmy spełnienie. Opadł zmęczony na mnie i pocałował mnie delikatnie.
- Tak bardzo cię kocham, Claro – powiedział, kiedy już leżał obok mnie. Wtuliłam się niego i pogładziłam jego nagi tors dłonią.
-  Ja ciebie też kocham – podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Dłoń przeniosłam na jego policzek i dotknęłam go opuszkami palców, na co przymknął powieki.

*

Kiedy tylko się obudziłam, zauważyłam śpiącego chłopaka obok mnie. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie nocy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam nasze ubrania porozrzucane po podłodze.
- Dzień dobry – kiedy tylko usłyszałam jego zachrypnięty głos, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i wtuliłam w nagi tors. – Czyli teraz tak będę się budził prawie codziennie?
- Chyba tak – powiedziałam z uśmiechem i pogładziłam jego szyję. – Wiesz co? Cieszę się, że ci wtedy powiedziałam, że się w tobie zakochałam. Gdybym tego nie zrobiła… kto wie co by z nami było? – musnęłam jego wargi. – Wstajemy, czas na pierwsze śniadanie w naszym domu – wstałam i z podłogi podniosłam dolną część bielizny, którą nałożyłam oraz koszulkę Stefana, która pięknie nim pachniała.
- Ładnie ci tak – uniósł kąciki ust.
- Podnoś swój kościsty tyłek i chodź – podeszłam do niego i pocałowałam go przelotnie, a chwilę później wyszłam już z sypialni.
Dość długo nie wychodził, ale miałam przynajmniej moment, żeby zrobić coś do jedzenia. Nie było zbyt dużego wyboru. Lodówka była prawie pusta, ale udało mi się coś znaleźć. Kiedy już kończyłam, poczułam oplatające mnie dłonie Stefana oraz jego oddech na szyi.
- Kusząco wyglądasz – szepnął gdzieś w okolicy ucha. Wywróciłam oczami i się zaśmiałam. Miałam już mu coś odpowiedzieć, ale usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Od razu poszłam do sypialni, gdzie się znajdował i odebrałam. Alex.
- Hej, braciszku. Co tam? – przywitałam się z szerokim uśmiechem. Czyżby już się stęsknił?
- Boże, co ja zrobiłem?
- Co się stało? – przestraszyłam się nie na żarty.
- Rodzice mnie zabiją. Co ja gadam, nie tylko oni
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? Alex?
- Przyjdę do was wieczorem, dobra? Wtedy ci wszystko opowiem.
- Och, jasne. Cokolwiek zrobiłeś, będzie dobrze – powiedziałam nim się rozłączył.
To było… dziwne. Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić bratu. Kiedy wracałam do kuchni, zauważyłam, że Stefan gdzieś zniknął. Po chwili jednak zobaczyłam go z jakimś niewielkich rozmiarów pudełkiem. Kraft był niemało zdziwiony, tak jak i ja.
- Co to? – zapytałam, kiedy postawił paczkę na stole.
- Nie wiem – odpowiedział i zabrał się za otwieranie. - O, cholera. Czy to, to co myślę?
- Przecież to niemożliwe

_______

Heeej (:
Coraz bliżej końca. Chociaż chyba trochę będę z nim zwlekała :D
Jak się podoba? Podoba w ogóle? Mnie tak nie specjalnie, ale jak wiecie, lubię narzekać :D
Tych, którzy jeszcze nie byli, zapraszam do Daniela na prolog! Będzie mi bardzo miło, jeśli wejdziecie, przeczytacie i pozostawicie jakiś znak po sobie :)
No i wiecie: komentujesz = motywujesz :))
Buziaki i do kolejnego ♥