piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział XIII

Kiedy otworzyłam oczy, oślepiało mnie jarzeniowe światło. Rozejrzawszy się, zauważyłam białe ściany, pościel tego samego koloru oraz kroplówkę, do której byłam podłączona. Na twarzy miałam założoną maskę tlenową, a na klatce piersiowej poprzyklejane elektrody. Na palcu serdecznym lewej dłoni zauważyłam pulsoksymetr, a na ramieniu ciśnieniomierz. Nie ulegało wątpliwościom, że byłam w szpitalu. Nie do końca jednak rozumiałam dlaczego. Przymknęłam powieki chcą przypomnieć sobie cokolwiek co mogłoby mieć związek. Jednak bez skutku, w pamięci miałam jedynie czarną dziurę. Nie miałam pojęcia jak się znalazłam w tym miejscu oraz, co ważniejsze, dlaczego. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale poczułam ból w klatce piersiowej. Odruchowo wzięłam głęboki wdech, przez co ból był jeszcze silniejszy. Spanikowałam. Dlaczego to wszystko tak bolało? Oraz, do cholery, dlaczego byłam przyczepiona do większej ilości kabli niż komputer?
- Clara? – usłyszałam zachrypnięty głos.
Podniosłam wzrok i zauważyłam mojego chłopaka, który chwilę wcześniej musiał wejść do sali. Stał w progu i wpatrywał się we mnie z ogromną intensywnością, w dłoni trzymał kubek z kawą. Spojrzałam na krzesełko stojące obok łóżka. Leżała na nim czarna bluza należąca do Stefana. Byłam pewna, że siedział przy mnie zanim się nie obudziłam.
Zamknął drzwi za sobą i powoli podszedł do szpitalnego łóżka, a kubek odstawił na szafkę. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a później osunął się na krzesełko, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam się dziwnie. Byłam pewna, że on wiedział, ale najwidoczniej myślał, że pamiętam co się stało, ale nie… Pustka, czarna dziura.
- Co się stało? Dlaczego tu jestem?
Westchnął i znów świdrował mnie wzrokiem.
- Nie pamiętasz co się wtedy stało? – powiedział powoli i pochylił w moją stronę, a potem złapał moją bladą dłoń. – Nic? – zapytał raz jeszcze, kiedy pokiwałam przecząco głową.
- Ostatnie co pamiętam to, to że dzwoniłeś do mnie. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, nie pamiętam co się później stało – westchnęłam.
- Miałaś wypadek – powiedział po dłużej chwili. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Jaki wypadek? – Jakiś… - wziął głęboki wdech. – Facet wjechał w twój samochód. Jechałaś właśnie do mnie.
- To nie twoja wina – powiedziałam wysilając się na uśmiech, bo wiedziałam, że się obwiniał. Zbyt dobrze go znałam. – Nie pamiętam jak to się stało, ale to nie była twoja wina. Jak sam powiedziałeś, jakiś facet we mnie wjechał.
- Jestem taki wściekły – wstał i podszedł do okna. – Kiedy się dowiedziałem, miałem ochotę go zabić. Kiedy cię przywieźli, byłaś w krytycznym stanie – odwrócił się w moją stronę. – Mogłaś tego nie przeżyć, bo jakiś pijany kretyn chciał urządzić sobie rajd. Bałem się, że cię stracę.
Spuścił wzrok i milczał przez kilka minut. Ja po prostu patrzyłam na niego, starając się jakoś przetrawić nowe wiadomości. Nie zauważyłam nawet, kiedy podszedł do mnie i usiadł na krzesełku. Złapał moją dłoń i pogładził ją kciukiem, a potem nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
- Tak bardzo się o ciebie bałem – szepnął. – Kocham cię

*


Nie miałam nawet pojęcia ile dni spędziłam w szpitalu. Czułam się okropnie, wszystko mnie bolało, a na dodatek wszyscy skakali dookoła mnie. Nigdy tego nie lubiłam, wolałabym, żeby zachowywali się tak jak zwykle. Miałam dość pytań czy czegoś nie potrzebuję, czy może jest mi niewygodnie, poprawić poduszkę… Momentami miałam dość nawet Stefana, lubiłam jak się o mnie troszczył, ale bez przesady… Był to jeden z niewielu momentów, kiedy cieszyłam się, że wyjechał na zawody.
Kiedy wreszcie zostałam sama z Alexem, odetchnęłam z ulgą. Był dosłownie jedyną osobą, która zachowywała się normalnie.
- Może poprawić ci poduszeczkę? – mój bliźniak zapytał słodko, uśmiechając się przy tym. Po chwili jednak zaśmiał się i usiadł na krańcu łóżka.
- Ja chcę stąd wyjść – westchnęłam. – Mam dość.
- A jak się czujesz? – zapytał, a ja wywróciłam oczami.
- Dobrze, przecież już nic mi nie jest – uśmiechnęłam się i usiadłam. Może i bolały mnie żebra, ale nie było źle. Lekarze i tak uważali, że miałam wielkie szczęście, że wszystko tak dobrze się skończyło. – Co dzisiaj jest za dzień?
- Nie wiesz? – zaśmiał się. – Nowy Rok, pierwszy stycznia.
- Och, naprawdę?
Miałam problem za nadążeniem za dniami tygodnia. Czasami przesypiałam całe dnie, nie bardzo miałam dlatego pojęcie, co się działo dookoła.
- Tak – przytaknął. – O, właśnie. Mam coś dla ciebie. Kraft kazał ci przekazać, nim wyjechał – podał mi czerwoną różę, która leżała na stoliku obok łóżka. Wcześniej jej nie zauważyłam. Uśmiechnęłam się szeroko. – Nie rozumiem kobiet – zarechotał, a ja miałam ochotę uderzyć go w ten jego pusty łeb.
- Nie mam pojęcia jak Ann z tobą wytrzymuje
- Proszę cię… jestem ideałem – wypiął dumnie pierś, a ja zachichotałam. No, oczywiście, chodzący ideał.


*

Kiedy wreszcie wyszłam ze szpitala, dostałam potężny zastrzyk energii. Chyba podziałało na mnie świeże powietrze i zero lekarzy czy pielęgniarek dookoła. Udało mi się nawet wybłagać rodziców, bym mogła z nimi pojechać na ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni.
Od razu udałam się w stronę kadry Austriaków. Kiedy tylko ujrzałam mojego brata i chłopaka uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy zauważył mnie Stefan.
- Co tu robisz? – zapytał, kiedy zamknął mnie w swoich ramionach. – Powinnaś odpoczywać
- Jest dobrze – uśmiechnęłam się i przycisnęłam swoje usta do jego. – Cześć, bracie – zwróciłam się do Michaela, który patrzył na nas z uniesionymi brwiami. Wywrócił oczami i odszedł od nas.
- Tęskniłem za tobą – usłyszałam szept Krafta przy moim uchu. – Muszę iść się rozgrzać – powiedział i wysłał mi przepraszający uśmiech.
- To ja pójdę do rodziców. Będę za ciebie trzymała kciuki – pocałowałam go w policzek. – Powodzenia.
- Kocham cię – przytulił mnie do siebie, a później puścił.
Konkurs przebiegł bardzo po myśli Hayboecków, ale podejrzewałam, że i Stefan cieszył się z wyczynu swojego przyjaciela.

*

- Widzisz jakiego masz utalentowanego brata? – Michi cieszył się jak małe dziecko z zajęcia trzeciego miejsca.
- Masz dobre geny i tyle – zaśmiałam się i wtuliłam w stojącego Stefana, który od razu mnie przytulił.
Kadra Austrii zorganizowała małą imprezę, więc co chwilę ktoś gratulował Michaelowi. Dzięki czemu mogłam wyjść niezauważona z Kraftem. Zabrał mnie na skocznie i razem usiedliśmy na belce startowej. Spojrzałam przed siebie i na moją twarz wkradł się uśmiech. Ścisnęłam dłoń chłopaka i swój wzrok przeniosłam na jego twarz.
- Pięknie tu – powiedziałam.
- Z tobą wszędzie jest pięknie – uniósł kąciki ust. – Cieszę się, że wyszłaś z tego wypadku cało. Nawet nie wiesz co się ze mną działo, kiedy się dowiedziałem. Dlatego mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zdziwił mnie tym. Przez moment pomyślałam o głupotach, które wygadywał Michael.
- Ogromnie cię kocham i jesteś moim największym słońcem. Nie zniósłbym jeśli znów coś by ci się stało… - wziął głęboki oddech. – Zamieszkaj ze mną.
- Och – wyrwało mi się. Nie spodziewałam się tego kompletnie. – Nie wiem czy to najlepszy pomysł.
- To świetny pomysł. Znajdziemy jakieś fajne mieszkanie, albo dom, jeśli chcesz – uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku. – Spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu.
- Daj mi to przemyśleć – westchnęłam. – Mama nie będzie zadowolona.
- Jesteś przecież dorosła, a ja, oczywiście, zajmę się tobą doskonale.
- Nie wątpię, ale… Stefan się wyprowadził, Michi też planuje… teraz ja? – powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię.
- Przecież nie wywiozę cię na Syberię i zniewolę – pogłaskał mnie po włosach. – Chociaż to zniewolenie…
- Ej! – zaśmiałam się i lekko go uderzyłam. – Pomyślę o tym, obiecuję.
- Nic na siłę – poczułam jego ciepłe wargi na moim czole.
- O nie! – usłyszeliśmy dobrze znany głos. Kiedy dostrzegliśmy Michaela i Claudię, zaśmialiśmy się. – Zmiana, teraz nasza kolej.
- O nie – zachichotałam. – My się stąd nie ruszamy, prawda?
- To się chociaż przesuńcie – blondyn wywrócił oczami.
- Dobra, to my może pójdziemy do hotelu – brunet się zaśmiał i zeszliśmy z belki.
- Grzecznie tam! – Michi pogroził nam palcem.

_____________

Cześć Wam! :)
No i jestem z trzynastką. Jak Wam się podoba? Mi nie bardzo. :D
Jakoś ostatnio wcale nie chciało mi się ruszyć tyłka i coś napisać, ale jakimś cudem dałam radę xD
Buziaki :*

czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział XII

Śmiejąc się cicho, poszłam za Stefanem do jego pokoju. Brunet usiadł na łóżku i spojrzał na mnie, mrużąc oczy. Wyglądał zabawnie, kiedy się złościł. Nie mogłam nic poradzić i znów się zaśmiałam. Kraft zrobił wtedy naburmuszoną minę, więc postanowiłam go udobruchać. Usiadłam obok niego i położyłam dłoń na jego kolanie. Zauważyłam jak spoglądał na mnie kątem oka, zacisnął usta i odwrócił wzrok w innym kierunku.
- Stefciu – zamruczałam mu do ucha, przysuwając się do niego. Dłoń zacisnęłam na jego udzie, kciukiem masując jego skórę przez materiał spodni. – Nie gniewaj się. Cieszę się, że się tak przejmujesz jak przyjeżdżam, że sprzątasz jakby miał cię odwiedzić prezydent Fischer, ale nie musisz. W końcu się dowiem jaki z ciebie bałaganiarz – uśmiechnęłam się szeroko i go lekko szturchnęłam. Brunet od razu się zaśmiał.
- Jak się dowiesz, co? – spojrzał na mnie i zabrał moją dłoń ze swojej nogi. Przyłożył ją do swoich ust i delikatnie ucałował. Uwielbiałam, kiedy to robił.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – potarłam swoim nosem o jego policzek.
- Na to liczę – powiedział i pogłaskał mnie po policzku, hipnotyzując mnie wzrokiem. – Wciąż jestem na siebie wściekły – zabrał dłoń i wyprostował się. Wzrok wbił w ścianę przed nim. – Zachowałem się okropnie, myśląc, że mogłabyś mnie zdradzić
- Nie mówmy już o tym. To skończony temat – pokręciłam głową.
- Nie mogę, bo wciąż nie jest tak jak przedtem. Ja cię przepraszam, zachowałem się jak kretyn. Nie powinienem cię od razu oskarżać, tylko wysłuchać.
- Daj już spokój – powiedziałam łagodnie. – To już nie ma znaczenia, to przeszłość. Kocham cię, rozumiesz? Zraniłeś mnie, to jasne, ale… - westchnęłam. – Wybaczyłam ci. Mam tylko nadzieję, że to się nie powtórzy.
- Nie powtórzy. Obiecuję – rzekł szybko. – Kocham cię, Claro. Jesteś dla mnie wszystkim – spojrzał mi w oczy, a ja tonęłam w jego czekoladowych tęczówkach. – Nigdy nie byłem tak szczęśliwy jak teraz.
- Nie wiesz nawet jak to mnie cieszy – przytuliłam się do jego boku.
- Połóż się na łóżko, a ja włączę jakiś film – po kilku minutach Kraft odsunął się ode mnie.
- Wiem jak kończy się oglądanie filmów z tobą – zaśmiałam się, ale położyłam się wygodnie pod kocem i przyglądałam się brunetowi. – No chodź tu – jęknęłam i poklepałam miejsce obok siebie.
- Już idę – zaśmiał się, a chwilę później leżałam wtulona w ciepłe ciało chłopaka. Wzrok miałam wbity w telewizor, ale dłonie Stefana, którymi gładził moją skórę, utrudniały mi skupienie się.
- Przestań – powiedziałam w pewnym momencie. Domyśliłam się, że brunet nie miał kompletnie pojęcia o co mogło mi chodzić. – Zabierz te ręce.
- Nie podoba ci się? – szepnął gdzieś w okolicy mojego ucha.
- Podoba za bardzo – cmoknęłam go. – Czy my nie możemy obejrzeć chociaż jednego filmu do końca?
- Przecież nadal oglądamy – zaśmiał się.
- Już nie – wbiłam się w jego usta.
- Poczekaj – szepnął między pocałunkami. – Zamknę drzwi – nawet nie zauważyłam, kiedy znów położył się koło mnie i napierał swoimi ustami na moje. Objęłam jego szyję dłońmi i nie pozostawałam mu dłużna. Poczułam jak wsuwa dłonie pod moją bluzkę, dotykał i pieścił każdy milimetr mojego ciała. Doprowadzał mnie tym do szału, czułam coraz większe podniecenie. Usiadłam dalej całując jego cudowne wargi, a dłońmi rozpinałam kolejne guziki jego koszuli. Zdjęłam ją z niego, a chwilę później Stefan pozbył się mojej bluzki. Kiedy zostaliśmy jedynie w bieliźnie, wciąż pieścił moje ciało, a ja jedynie cicho jęczałam w jego ramionach. Oddałam mu się całkowicie. Pozbywaliśmy się resztek naszych ubrań, wciąż całując się namiętnie. Smakował idealnie jak zawsze. Potem wszedł we mnie mocno i głęboko. Ukryłam twarz w jego ramieniu. Kiedy poczułam jak się we mnie poruszał, myślałam, że nie wytrzymam dłużej. Mruczał wprost do mojego ucha lub składał na moim ciele pocałunki. Oboje pokonywaliśmy drogę na szczyt.
- Jesteś nieziemska – powiedział, kiedy opadł obok mnie. – Film się skończył
- Mówiłam? – zaśmiałam się i przygryzłam wargę.
- Jakbym nie był wymęczony to znów rzuciłbym się na ciebie – zmarszczył brwi. – Co ty wyprawiasz z moim ciałem?
- Chyba ja powinnam cię o to zapytać – uśmiechnęłam się i przytuliłam do Stefana.

*

Czas świąt niestety minął szybko. Chociaż wciąż czułam tę cudowną magię, byłam zachwycona tym jak ludzie zmieniali się pod wpływem magii świąt. Teraz wszystko wróciło do normy. Ciężko było znaleźć moment, w którym całą rodziną siadaliśmy przy stole. Od kilku tygodni nie widziałam mojego najstarszego brata. Wiedziałam, że miał swoje życie, niemniej smutno mi było, że byliśmy zmuszeni spędzać święta oddzielnie.
- Co jest? – zapytałam, kiedy siedziałam w pokoju Michaela i omawialiśmy ostatni konkurs. Mój starszy brat był myślami widocznie gdzieś daleko. Wcale mnie nie słuchał, jedynie kiwał głową. – Michi! Pytam cię o coś. Masz jakieś problemy?
- Nie – westchnął. – Nie będę się ci spowiadał.
- No tak, bo jestem tylko głupią gówniarą – wywróciłam oczami.
- Nie powiesz mamie? – zapytał z poważną miną, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Dla mnie zabrzmiało to jakby coś napsocił. Jak za dawnych czasów. Skinęłam głową. – Chcę się wyprowadzić.
- Co? – zapytałam zdziwiona. Tego się nie spodziewałam. Wszyscy myśleli, że Michael nigdy nie opuści domowego ciepła i obiadków mamusi.
- Chcę kupić mieszkanie i zamieszkać z Claudią – powiedział powoli, a ja pokręciłam głową.
- Ona o tym wie?
- Jeszcze nie. Dowie się
-To zaproponuj jej to. Na pewno się ucieszy – powiedział i uśmiechnęłam się.
- Nie lubisz jej.
- To ty chcesz z nią spędzić resztę życia, nie ja. Rób co chcesz.
- Nie mogłybyście się dogadać? – zapytał blondyn i usiadł obok mnie na moim łóżku.
- Michi – westchnęłam i zastanowiłam się nad tym co powinnam mu powiedzieć. Nie chciałam go urazić. Może i nie byłam największą fanką dziewczyny mojego brata, ale przecież był z nią szczęśliwy. Musiałam jakoś to znieść. – Mogę spróbować, ale nie wiem… Nie przejmuj się tym. Skoro ją kochasz i jesteś z nią szczęśliwą to nie masz co się mną przejmować
- Jesteś moją siostrą. Zawsze będę się tobą przejmował – uniósł kąciki ust i spojrzał na mnie. – Czyli uważasz, że powinienem jej zaproponować najpierw?
- Potem razem byście coś wybrali. Myślę, że to najlepszy pomysł.
- Dzięki, blondyno – zaśmiał się i poczochrał moje włosy.

*

Właśnie odczytywałam kolejną wiadomość od Stefana. Uwielbiałam, kiedy wieczorem do mnie pisał, sprawiał tym, że do końca dnia uśmiechałam się jak głupia, denerwując tym samym wszystkich dookoła. Usłyszałam nagle pisk Ann i trzaśnięcie drzwiami. Zmarszczyłam brwi, nie miałam pojęcia o co chodziło, ale kiedy za drzwiami spostrzegłam zdziwionego Michaela, pomyślałam, że wciąż nie nauczył się, że warto pukać.
- Coś ty zrobił? – zapytałam, a blondyn podskoczył wystraszony. Spojrzałam na niego dużymi oczami i wyczekiwałam odpowiedzi. Miałam jednak nadzieję, że nie powie, że właśnie nakrył Alexa z Ann. Tego byłoby już za wiele.
- Znów to zrobiłem – powiedział i odsunął się od drzwi do pokoju mojego bliźniaka. – Czy wy nie możecie zamykać drzwi?
- Czy ty nie możesz pukać? – wywróciłam oczami. – Myślałam, że dostałeś dostateczną nauczkę! A idź ty w cholerę. My nigdy nie wchodziliśmy do ciebie jak była z tobą Claudia.
- Jakim cudem zawsze trafiam na taki moment?
- A wyprowadź się. Spokój będzie – szepnęłam tak, żeby nie usłyszał.
- Co?
- Nic, nic.

*

- Co za wredna idiotka! – usłyszałam, kiedy tylko odebrała telefon, który od jakiegoś czasu zakłócał mój spokój. Zmarszczyłam brwi, bo kompletnie nie miałam pojęcia o co i kogo mogło Stefanowi chodzić. Nie wydawało mi się, żeby w naszym najbliższym otoczeniu był ktoś, kto był „wredną idiotką”.
- Kto? – zapytałam i usłyszałam głęboki wdech po drugiej stronie.
- Marisa, a kto? – powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz. – Znów wypisuje jakieś bzdury. Nie mam pojęcia co robić – westchnął, a ja zamknęłam na chwile oczy, żeby zebrać myśli. Denerwowało mnie to, że wciąż temat Marisy krążył wokół nas.
- Chyba jej nie odpisujesz – powiedziałam po chwili. Tego jeszcze by brakowało, jakby utrzymywali ze sobą kontakt.
- Napisałem jej, żeby przestała do mnie pisać. Teraz nie pisze do mnie, ale do… mamy
- Co? Czy ona jest normalna? Pisze do twojej mamy? – byłam zdenerwowana jak nigdy. Ta dziewczyna kompletnie nie miała mózgu.
- Pisała, że na pewno pakujesz we mnie jakieś narkotyki, bo jestem taki szczęśliwy. Claro, mam jej kompletnie dość. Nie wiem co robić – powiedział rozbity. Och, tak mi było go szkoda. Już nawet to co o mnie piała schodziło na dalszy plan.
- Trzeba coś z tym zrobić, to nękanie – westchnęłam. – Chcesz, żebym do ciebie przyjechała?
- Nie musisz. – powiedział i na chwilę zamilkł. – Nikt nie uważa, że to prawda. Wiemy, że nie jesteś taka. Kto jak kto, ale ty…
- Przyjadę – powiedziałam, spoglądając przez okno. – Czekaj na mnie, kocham cię.
- Też cię kocham – odpowiedział i się rozłączyłam.
Co za wstrętna… małpa. Nie wiem jak ktokolwiek może być takim idiotom, żeby zachowywać się jak ona. Naprawdę zaczynam myśleć, że w umysłem Probst działo się coś złego. Do kieszeni włożyłam telefon, a na siebie nałożyłam kurtkę i buty. Powiadomiłam rodziców, że wychodzę i chwilę później siedziałam w samochodzie. Nim odjechałam spod domu, zacisnęłam ręce na kierownicy i w głowie próbowałam sobie ułożyć to wszystko co powiedział mi Stefan.
- Uspokój się – szepnęłam do siebie.
Wyjechałam spod naszego domu i ruszyłam w stronę posesji państwa Kraft. W głowie wciąż mi huczało od tego co usłyszałam. Byłam wściekła. Jak, ta głupia idiotka, wciąż mogła dręczyć mojego ukochanego? Przecież dał jej jasno znać, że między nimi już skończone. Nie miała przecież na co liczyć. Poza tym był spokój póki był sam. Kiedy zaczął spotykać się ze mną, zaczęła dziwną walką o niego. Jechałam uważnie, jak zawsze, chociaż wewnątrz czułam się paskudnie. Byłam zła na Stefana za jego zazdrość, ale teraz obawiałam się, że Marisa mi go odbierze. Nagle zauważyłam światła jakiegoś samochodu wprost przede mną. Nie zdążyłam ani zahamować ani odbić w drugą stronę. Poczułam potworny ból, a później nie było już nic.

____________

Witam Was, moje ukochane czytelniczki! :*
Za końcówkę prawdopodobnie mnie zabijecie, wybaczcie - musiałam.
Pewnie zauważyłyście inny wygląd. Kiedy zobaczyłam to zdjęcie, stwierdziłam, że musi pojawić się jako nagłówek u Clary. Mam nadzieję, że się Wam spodoba jak i mnie.
Co myślicie? Rozdział moim zdaniem jest nawet niezły :)
Buziaki, kochane :* 

piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział XI

Od początku sezonu nie mieliśmy czasu się widywać, bo a to treningi lub zawody Stefana, a to moje spotkania z dzieciakami z okolicznego klubu. Przez miesiąc praktycznie cały czas się mijaliśmy, przez co jeszcze bardziej tęskniłam za nim niż zwykle. Nie mogłam jednak nic na to poradzić. Pocieszała mnie myśl, że w święta będziemy mogli chociaż trochę nadrobić ten czas. W Wigilię od samego rana pomagałam mamie w przygotowaniach, nie miałam ani chwili wytchnienia. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, więc poszłam otworzyć.
- Moja kuchareczka – zobaczyłam uśmiechającego się Stefana. Spojrzałam na siebie, no tak, miałam na sobie zielony fartuszek w kwiaty. Zaśmiałam się pod nosem i spuściłam bruneta do środka. – Wpadłem tylko na chwilę, z resztą jak widać jesteś zajęta.
- Zawsze mogę zrobić sobie krótką przerwę – uśmiechnęłam się i przytuliłam do chłopaka.
- Nie chcę narażać się twojej mamie – zaśmiał się.
- Narażać mamie? Przecież ona cię uwielbia. Co cię do mnie sprowadza?
- Przyszedłem cię oficjalnie zaprosić do mnie na jutro.
- Oficjalnie? – uniosłam brwi i odsunęłam od niego.
- Rodzice stwierdzili, że powinienem zaprosić cię osobiście – wywrócił oczami i się zaśmiał. – To nie tak, że nie chciałem cię zobaczyć, bo wiesz, że chciałbym cię widywać całymi dniami – uśmiechnął się i złapał za moje obie dłonie.
- Och, tak? Cóż… muszę się zastanowić czy przyjmę twoje zaproszenie
- Claro, wracaj do kuchni – usłyszałam głos matki, a chwilę później była już obok mnie. – O, cześć Stefanie. Miło cię widzieć.
- Dzień dobry, panią również – uniósł kąciki ust, a później zwrócił się do mnie. – Chyba już pójdę.
- Odprowadzę cię – chwyciłam kurtkę, którą założyłam na siebie i razem z Kraftem wyszłam na dwór. – Nie musisz tak uciekać, wiesz?
- Musisz wracać do kuchni – zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie, kiedy staliśmy już przy jego samochodzie. – Kocham cię – szepnął i delikatnie mnie pocałował.
- Ja ciebie też i nie znoszę tego, że nie mamy dla siebie w ogóle czasu – przytuliłam się do niego. – Tak, wiem. Nic na to nie poradzisz, sezon i te sprawy, ale brakuje mi ciebie, wiesz?
- Mi ciebie też, nie lubię tego, że wciąż jesteś z dala ode mnie. Jutro trochę nadrobimy czas, jasne? – spojrzał w moje oczy, a ja czułam jak się rozpływałam.
- Pojutrze zabieram cię tu – wskazałam palcem na dom.
- Proszę was – usłyszałam jęknięcie bliźniaka, który właśnie wychodził z domu.
- A ty gdzie? - zapytałam.
- Jadę do Ann – wywrócił oczami. –  Wrócę za godzinę… może dwie.
Odprowadziłam brata wzrokiem, aż do samochodu. Później spojrzałam znów Na Stefana, który obejmował mnie w pasie.
- Czas na mnie – pocałował mnie. – Zobaczymy się jutro.
- Poczekaj – chciał się już ode mnie odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to. Pocałowałam go namiętnie, a kiedy oddał mi pocałunek uśmiechnęłam się wprost w jego usta. – Teraz możesz wracać do domu.
- Jesteś okrutna. Jak ja mam się teraz skupić na jeździe? –pogłaskał mnie po włosach.
- To już nie mój problem – pocałowałam go jeszcze szybko w policzek i się odsunęłam. – No, jazda.
- Szykuj się na karę za swoje zachowanie – szepnął mi do ucha.
- Jesteś taki…
- Jaki?
- Cudowny? – zaśmiałam się.



*


Siedzieliśmy przy stole. Zawsze uwielbiałam te chwile, kiedy całą rodziną jedliśmy kolację wigilijną. Był jestem z niewielu momentów, kiedy byliśmy razem. Zwykle kogoś nie było w domu, a to Michaela, Alexa, taty czy mamy. Ja w większości czasu byłam, chociaż ostatnio zaczęłam współpracę z dzieciakami, którą chciałyby być skoczkami. W każdym razie… Momenty, w których byliśmy całą rodziną w domu, a tym bardziej jedliśmy wspólny posiłek były rzadkie. Dlatego tak bardzo cieszyło mnie siedzenie z najbliższymi.
- Uwielbiam, kiedy jesteśmy razem – westchnęła mama uśmiechając się do nas. – Powinniśmy częściej jeść posiłki razem.
- Ale wtedy nie cieszyłaby cię nasza obecność teraz – zaśmiał się Michael.
- Nieprawda. Cieszy mnie każdy moment spędzony z wami
- Tylko się nie rozpłacz – zażartował Alex, a ja wywróciłam oczami. – Zobaczysz, zaraz Clara się wyprowadzi, Michi też.
- A ty zostaniesz na zawsze, co mamisynku? – zaczęli się przedrzeźniać moi dwaj bracia. Czy oni chociaż czasami nie mogliby przestać?
- Przestańcie obaj. Nie możecie dla odmiany, chociaż w święta być spokojni, mili i dobrze wychowani? – głos zabrał tata.
- Dobre – powiedziałam cicho, tak że jedynie siedzący obok mnie Alex usłyszał moje słowa. – Jutro jadę do Stefana, w porządku?
- Nie ważne co byśmy powiedzieli i tak byś pojechała – zaśmiał się Michi. – Wy albo niedługo wpadniecie, albo Kraft wpadnie na pomysł, żeby ci się oświadczyć.
- Zazdrościsz mi – zmrużyłam oczy.
- Krafta? Nie, dzięki. Nie gustuję w facetach, tym bardziej takich…
- No jakich? – przerwałam mu i spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Zajętych przez moją siostrę? – powiedział, na co Alex wybuchł śmiechem.
- Tak jak myślałem. Ktoś jest zazdrosny, że ktoś zabrał mu przyjaciela i siostrę. Samotny Michi – dwudziestolatek zaśmiał się.
- Właśnie, kochanie – odezwała się mama. Chłopacy chyba kompletnie zapomnieli, że nie byliśmy sami. – Jak z tą twoją Claudią, co?
- A jak ma być? Normalnie – wzruszył ramionami.
- No bo wiesz… Chcielibyśmy z tatą w końcu jakiegoś wnuka – kiedy mama powiedziała, tata zaczął kasłać.


*


Kiedy następnego dnia przyjechał po mnie Stefan, pojechaliśmy do jego domu rodzinnego. Jego rodzice byli świetni, bardzo ich lubiłam. O dziwo, dogadywaliśmy się świetnie. O dziwo, bo jakoś nie miałam dobrych wspomnień z rodzicami mojego byłego chłopaka. Od początku byli przeciwni naszemu związkowi i nigdy nie byli dla mnie mili. Właściwie traktowali mnie jak powietrze.
- Pozdrów koniecznie swoich rodziców. Dawno się nie widzieliśmy – powiedziała pani Kraft, kiedy razem siedziałyśmy w kuchni. – Wybieracie się na austriacką część Turnieju Czterech Skoczni?
- Tak, musimy wspierać chłopaków. Oraz oczywiście, pozdrowię rodziców – uśmiechnęłam się.
- Mam nadzieję, że za bardzo nie buntujesz Clary przeciwko mnie, mamo – do pomieszczenia wszedł Stefan, uśmiechając się.
- O właśnie. Może ty będziesz miała jakiś wpływ na niego – wyraźnie ożywiła się brunetka. – Powiedz mu, żeby w końcu nauczył się zbierać brudne ubrania, a nie zostawiał na środku pokoju.  
- Mamo, przestań.
- Przestań, przestań. Jak byś od czasu do czasu posprzątał korona by ci z głowy nie spadła – zaśmiała się.
- Księciu – dodałam i również się zaśmiałam.
-Sprzątam przecież – wywrócił oczami.
- Tak, kiedy Clara przyjeżdża – pani Kraft widocznie cieszyło śmianie się z jej syna, ale wiedziałam, że nie było w tym ani trochę złośliwości. Zresztą fajnie było widzieć zakłopotanego Stefana.  – Nie masz nawet pojęcia jak wtedy biega z odkurzaczem i ścierkami. Wszystko musi błyszczeć – zwróciła się do mnie i zaśmiała się.

_____________

Jek zawdy na frajtagu - hej! :3 <- uwielbiam gwarę warmińską, ach (tylko w niej lubię niemiecki :D) <3

Dobra, ja się nawet nie wypowiem na temat tego czegoś… Nudno, nudno i jeszcze raz nudno. 
Tutaj inspirowałam się moim cudownym bratem :D Biedny musi znosić ciągłe prośby mamy, żeby postarał się o dziecko, bo stwierdziła, że chce już być babcią... Nieposiadanie chłopaka ma swoje plusy (dużo plusów) xD. 
Sprzątanie też... Boże, nawet nie wiecie jakie to wkurzające. A jak mu powie się, żeby ogarnął to mówi, że to jego bałagan i będzie żył w nim jak chce, a dwa dni później sprząta i wszystkich rozstawia po kątach, bo musi być perfekcyjnie czysto. Dobra, wyżaliłam się :D

Buziaki kochane ;*

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział X

Nawet nie przeszkadzało mi to, że Michael wszedł do mojego pokoju jak do stodoły. Najważniejsze było to co powiedział. Wiedział, ale skąd? To nie miało wtedy znaczenia, ważne było, że ktoś zrobił to głupie zdjęcie, tym samym rozpieprzając mój związek. A co do związku… Było mi trudno, ale przecież sama tego chciałam. Nie mogłam przecież zmieniać zdania co kilka dni.
- Kto? – zapytałam brata, siadając na łóżku. Michi westchnął ciężko i spuścił wzrok. – Michi, pytam.
- Według jednej kobiety z redakcji, którą udało mi się zbajerować tak że wszystko mi wyśpiewała, była to średniego wzrostu, szczupła blondynka. Przedstawiła się jako ktoś, kto chciał pomóc oszukiwanemu Stefanowi. Coś wam świta? – oparł się o futrynę.
- Marisa – przymknęłam powieki. – Myślałam, że dała sobie spokój.
- Widząc was razem pewnie stwierdziła, że musi odzyskać Krafta – Alex także się podniósł do pozycji siedzącej i objął mnie ramieniem. – Pokażemy jej, że nie zadziera się z Hayboeckami? – zapytał i uśmiechnął się.
- Daj spokój – wyrwałam mu się i wyszłam z pokoju. Zaraz za mną szedł Michael.
- Co chcesz zrobić? – zapytał, kiedy nakładałam kurtkę.
- Idę się przejść  - spojrzałam na jego zatroskaną minę. – Spokojnie, nie pójdę do niej ani do Stefana. Dajcie mi trochę swobody – wywróciłam oczami.
- Martwimy się o ciebie
- Michi, proszę cię. Przecież nie zrobię nic głupiego, jasne?
- Właśnie… jak się trzymasz? Nadal nie mogę mu przywalić? – zapytał, a ja się zaśmiałam.
- Nie, nie możesz. Poradzę sobie – uśmiechnęłam się i wyszłam.
Szłam w stronę skoczni. Jakaś siła pchała mnie w tamtą stronę. Nie rozumiałam tego, kiedy coś się działo szłam albo na Bergisel albo w nasze miejsce. Wciąż czułam tę tęsknotę za skokami i chyba nigdy się tego nie pozbędę. Przecież to było coś do czego byłam stworzona tak jak reszta moich braci. W chwili, kiedy byłam już na miejscu, pomyślałam o tym co się zdarzyło. Marisa była naprawdę wredna i głupia. Nie dochodziło do niej to, że między nią a Kreftem wszystko skończone? Że przecież spieprzyła sprawę? Teraz i ja spieprzyłam sprawę. Wiedziałam to, ale przecież zmiana zdania co kilka dni nie byłaby najlepsza. Postanowiłam więc, że dam sobie czas na przemyślenie. Wiedziałam, że Stefan mnie kochał, ale skoro był zazdrosny o Thomasa i uwierzył jakiemuś portalowi plotkarskiemu, musiałam poważnie zastanowić się nad nasz przyszłością. Kochałam go, nie wyobrażałam sobie bycia z kimkolwiek innym, ale nie mogłam w tamtym momencie pojechać do niego i rzucić się na jego szyję. Zranił mnie, nie ufał.
- Problemy? – usłyszałam za sobą, a kiedy się odwróciłam zauważyłam mojego najstarszego brata, Stefana. Uśmiechał się do mnie, a ja podeszłam do niego i przytuliłam się. – Co się dzieje?
- Chociaż ty nie pytaj – westchnęłam. – Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
- Skąd przypuszczenie, że cię szukałem? Wpadłem powspominać – szturchnął mnie i spojrzał na skocznie. – Zrobiłbym wszystko, żeby znów skoczyć, wiesz?
- Możesz, ja nie.
- Przecież możesz robić inne rzeczy, Claro. Cokolwiek byś chciała, pójść na studia, albo założyć rodzinę. Inne dziewczyny nie mogą, nie teraz.
- Założyć rodzinę? Śmiejesz się ze mnie, prawda? – powiedziałam krzyżując ramiona na piersiach. – Po tym wszystkim…
- Nie chciałem cię urazić – zrobił przepraszającą minę. – Pomyślałem, że…
- Ty już może lepiej nie myśl – pogroziłam mu palcem.
- Słyszałem, że Michi ma niezłe wyczucie czasu – powiedział, a ja nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić. – Tylko mogłabyś zamykać drzwi na klucz.
O Boże.
- Musisz? Jesteś okropny
- W końcu jestem twoim bratem – zaśmiał się.

*

Kilka kolejnych dni zastanawiałam się, jak mogłam być taką kretynką. Najpierw zrywam ze Stefanem, a później po nocach tęsknię za nim i nie śpię. Nie daje mi też spokoju myśl o tym, że to Marisa za tym stała. Zastanawiałam się czy już zaczęła swoje próby odzyskania Krafta. Byłam zazdrosna, sama myśl, że jakaś inna kobieta chciała go mieć, mnie przerastała. Sama się zdenerwowałam, kiedy powiedział mi, że nie lubi, kiedy rozmawiam z Morgensternem, ale przecież i ja nie lubiłam, gdy chociażby rozmawiał z innymi. Tyle, że ja potrafiłam sobie z tym jakoś radzić.
Postanowiłam z nim porozmawiać. Kiedy wrócił tylko z kolejnych konkursów, pojechałam prosto do jego domu. Kiedy tylko mnie zobaczył, wpuścił mnie do środka. Razem poszliśmy do jego pokoju.
- Przepraszam – powiedziałam i spojrzałam w jego czekoladowe oczy, które tak kochałam. – Przepraszam, że wtedy w Klingenthal… Wiem, że żałujesz, ale zrozum mnie. Nie chcę, żeby coś takiego się powtórzyło, a możliwe, że się powtórzy.
- Wiem, że to Marisa – powiedział po chwili ciszy. – Ona zwariowała, zasypuje mnie dziesiątkami wiadomości, nawet do mojej mamy pisze. Próbowałem z nią porozmawiać, ale ona wciąż nie przestaje.
- Chcesz wrócić do niej? – coś ścisnęło mnie w żołądku.
- Co ty wygadujesz? Nie. Kocham ciebie i będę czekał tak długo ile będzie trzeba. Nikt nie działa na mnie równie mocno co ty. Kiedy tylko jesteś blisko, moje tętno wzrasta, trzęsą mi się dłonie, a gdy mnie całujesz kolana mi miękną. Nigdy nie czułem czegoś podobnego, ale podoba mi się to uczucie.
- Też cię kocham – szepnęłam. – Przytul mnie.
Chwilę później trwałam w jego objęciach. Nie mogłam zaprzeczyć, to właśnie tam czułam się najlepiej, to tam byłam bezpieczna. Wtuliłam się w niego mocno i poczułam jak głaskał mnie po plecach.
- To znaczy, że… - zaczął i odsunął się na tyle ode mnie, żeby spojrzeć w moje oczy.
- Tak – pocałowałam go delikatnie. – Ale musisz mi coś obiecać
- Co tylko zechcesz – uśmiechnął się, przejeżdżając kciukiem po moich ustach. Przez moje ciało przebiegł natychmiast dreszcz.
- Ufaj mi i daj trochę swobody. Kocham cię i nigdy w życiu bym cię nie zdradziła.
- Obiecuję – szepnął do moje ucha, kiedy znów się w niego wtuliłam.
- Muszę już wracać – niechętnie odsunęłam się od ukochanego.
- Claro?
- Tak? – przyjrzałam się mu.
- E, nic. Nic – powiedział zmieszany, a ja zmarszczyłam brwi. – Zobaczymy się jutro?
- Jasne – pocałowałam go zachłannie, a kiedy oderwałam się od niego oboje mieliśmy problemy z oddychaniem.

*

Siedziałam wraz z Alexem na kanapie w salonie, oglądając indywidualny konkurs Pucharu Świata. Stefan radził sobie naprawdę świetnie, byłam z niego bardzo dumna. Niestety nie można było powiedzieć tego samego o Michaelu. Jak na niego, radził sobie naprawdę źle, miałam nadzieję, że już niedługo jego świetna forma wróci i będę mogła podziwiać brata na podium. Kiedy tylko nadszedł czas na drugą serię i drugi skok mojego chłopaka, zacisnęłam mocno kciuki. W skupieniu przyglądałam się brunetowi. Mój bliźniak coś do mnie mówił, ale nie słuchałam go za bardzo. Kiedy tylko Stefan wylądował cieszyłam się jak głupia.
- Chyba będziesz musiała go jakoś nagrodzić, co? – poruszył brwiami.
- Ja cię zaraz trzasnę w ten durny łeb! – powiedziałam, ale tak czy inaczej się zaśmiałam.
Chwilę później Alex zaczął śmiać się jak chory na umyśle. Na początku nie miałam pojęcia o co mogło mu chodzić, ale załapałam, kiedy na ekranie telewizora zobaczyłam, że Stefan, którego numerem na plastronie było 69, z uśmiechem wskazał na niego i pomachał do kamery. Moja reakcja mogła być jedna, face palm połączony ze śmiechem.
- Coś czuję, że to do ciebie – powiedział Alex, przez co po chwili oberwał ode mnie w głowę. – Teraz nie masz wyjścia. Musisz nagrodzić głodnego chłopaka – znów się zaśmiał.
Nie miałam już na niego sił.

_________________

Cześć kochane!
Jestem z rozdziałem dziesiątym, który jest nawet dobry. Podoba mi się, oho.
No i nasz słoneczka się pogodziły, a narozrabiała Marisa. Ok, co pisała w SMSach do pani Kraft dowiecie się niedługo i powiem Wam, że będzie to "z życia wzięte", bo była mojego brata robiła to samo, ale my mieliśmy z niech ubaw tylko. :D
Ostatnia scena specjalnie dla Ciebie, Ada. <3 Wiem, że wiesz, że ją pisałam :D Mam nadzieję, że Ci się podoba xD
Buziaki i do następnego :*