wtorek, 19 kwietnia 2016

Nowy blog!

Jeśli nie macie dość Stefana w moim wykonaniu, zapraszam Was na nową (całkowicie inną) historię z panem Kraftem w roli głównej:
:)

czwartek, 17 marca 2016

Epilog

4 lata później

Jak co roku Mistrzostwa Austrii w skokach narciarskich były wydarzeniem, które dla większości ludzi wewnątrz kojarzyło się pozytywnie. Mnóstwo śmiechu, zero presji. Presji, która ciążyła na zawodnikach na niemal każdych zawodach Pucharu Świata czy Kontynentalu.
Jechaliśmy właśnie na skocznię. Ja, Stefan i nasze dwa łobuziaki. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak zawzięcie ze sobą dyskutowali. Blondyn wymachiwał rączkami i mówił coś po swojemu, a brunetka przytakiwała mu. Trochę kojarzyli mi się ze mną i Alexem z lat dziecięcych. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Stefana. Czułam się fantastycznie z tym, że od dwóch lat nosiłam na palcu obrączkę, a moje nazwisko zmieniło się na Kraft. Zmierzwiłam jego ciemne włosy, a na jego usta wkradł się uśmiech, który tak bardzo kochałam. 
- Weź Chrisa, ja wezmę Sofi – powiedziałam, kiedy już zaparkowaliśmy.
Wysiadłam z auta, zarzuciłam torbę na ramię i wyciągnęłam córeczkę. Od razu przytuliła się do mnie. Pocałowałam ją w główkę i ruszyłam w kierunku, z którego dochodził bardzo dobrze znany mi śmiech. Kiedy tylko dostrzegłam małą blondyneczkę siedzącą między Diethartem a Aignerem zaśmiałam się. Moja bratanica od pewnego czasu uparcie twierdziła, że Clemens jest jej mężem.
- O, państwo Kraft – zobaczyłam szczerzącego się w moją stronę bliźniaka. Kiedy Sofia go dostrzegła od razu wyciągnęła swoje rączki w jego stronę i chwilę później tkwiła w objęciach swojego wujka, a zarazem ojca chrzestnego. – Hej, księżniczko
- Ja jus nie jestem twojom księznicką? – Amelie spojrzała na swojego ojca robiącą smutną minkę. Tak strasznie go przypominała. We wszystkim. Nawet nie spostrzegłam, kiedy znalazła się obok nas. 
- Oczywiście, że jesteś. I ty i Sofia jesteście moimi księżniczkami – uśmiechnął się i posadził córkę na jednym kolanie. Na drugim siedziało lustrzane odbicie Stefana.
- Wujek? – blondynka spojrzała na mojego męża, który właśnie witał się z kolegami. – A tata powiedział, że Sofi to jego księznicka, a ja jestem twojom?  
- Jasne, że jesteś.
- To dobze! Ja jestem Piękną, bo ona miała takom ślicznom sukienkę. I była piękna – powiedziała na co większość zebranych zaśmiała się. – A Sofi to… - zamyśliła się i zamknęła jedno oko. – Wiem! Śniezka! Ma takie same calne włosy.
Usiadłam obok Alexa i spojrzałam na owoc mojej miłości. Zarówno Sofia jak i Christian byli cudowni. Czasami się zastanawiałam jakim cudem tak wielkie szczęście mnie spotkało. Sofia wyrwała się Alexowi, który postawił ją na ziemię. Lekko chwiejnym krokiem poszła w stronę Aschenwalda i wdrapała się na jego kolana. Aschi był zdecydowanie jej ulubieńcem. Tak jak Amelie uwielbiała Clemensa, tak Sofi była urzeczona Phillipem. 
- Słuchajcie! – usłyszałam głos Michaela, który podszedł do nas z wielkim uśmiechem. – Będę ojcem!
- W końcu – zaśmiałam się. – Latka lecą… Mama będzie zadowolona z szóstego wnuka. Gratuluję, Michi
- Przy takim tempie to doczeka się drużyny piłkarskiej – zaśmiał się Stefan i podrzucił Christiana do góry. – Gratulacje, stary.
- Dosłownie stary – zachichotałam. – Chociaż przed trzydziestką się wyrobiłeś, więc nie jest tak zaraz najgorzej.
- Cyli będzie kolejne Haybiątko? – Amelie spojrzała na Michaela z szerokim uśmiechem, a potem zwróciła się do Alexa. – Tato? A ja tez sce mieć lodzeństwo.

*

Wszystko było tak jak powinno. Byłam szczęśliwą żoną najcudowniejszego mężczyzny na świecie i chociaż czasami miałam ochotę go zabić to nie zamieniłabym go na nikogo innego. To dzięki niemu miałam teraz cudowne dzieci, które były najsłodszymi istotkami na świecie.
- Może i my postaramy się o rodzeństwo dla Sofi i Chrisa, co? – usłyszałam, kiedy już leżałam w łóżku. Stefan przyciągnął mnie do siebie i złożył na moich ustach zachłanny pocałunek.
- O nie! – odsunęłam się od niego i zaśmiałam. – Żadnych dzieci przez kolejne dwa lata.
- To może… Nabierzmy trochę wprawy, żeby za te dwa lata…
- Wprawę to już mamy – wywróciłam oczami i już sekundę później leżałam pod nim. – Kocham cię, Stefciu.
- Ja ciebie też, Clarciu. Nigdy nie przestanę.

_____________

Hej... po raz ostatni na tym blogu. :)

Szybko zleciało. Jeszcze niedawno pisałam prolog, a tu już epilog? 
Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ! ♥
Za wszystkie komentarze, miłe słowa, wyświetlenia. 
Cieszę się ogromnie, że przyjęłyście Stefana i Clarę tak miło. Teraz, niestety, musimy się z nimi pożegnać.
Będzie mi brakowało Clary (która jest trooochę jak ja :D), kochanego Stefka, niepotrafiącego pukać (do drzwi! XD)  Michaela i najcudowniejszego (i trochę głupiego :D) Alexa. 
<zaraz się rozpłaczę :D>
No i chciałabym bardzo podziękować osobom, które były tu cały czas. Od samego początku i dotrwały do końca. A jak wiadomo czasami ze mną ciężko wytrzymać! :D 

Niestety... Nie pozbędziecie się mnie tak łatwo. ;) Możecie mnie znaleźć na:
liebe-kann-berge-versetzen - Gregor Schlierenzauer
nie--idealni - Daniel-Andre Tande
i-saw-you-smiling - Anze Lanisek

Zdecydowanie kochałam pisać tę historię. 
Do napisania na innych blogach. 
Ściskam i całuję :* ♥

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział XVIII

Stefan przeglądał zawartość pudełka, a ja stałam obok niego i przyglądałam się jego poczynaniom. Z każdą mijaną sekundą moja złość wzrastała coraz bardziej. Jak ona mogła być tak głupia i wymyślać niestworzone historie. Dziwne, że nie wtrącała nosa w nieswoje sprawy, kiedy Kraft i ja nie byliśmy parą. Wtedy trzymał się z dala, a teraz? Kompletna paranoja.
- Zostaw to – wreszcie się odezwałam. Miałam ochotę pojechać do Probst i dać jej w twarz. Niszczyła wszystko, chociaż dzielnie się broniliśmy. – Nie rozumiesz, że to zwykły przekręt?
- Jaki przekręt? Spójrz! – powiedział i wyciągnął ze środka zdjęcie USG. – Ona jest w ciąży! Ze mną.
- Jakiej ciąży? Widziałam ją trzy tygodnie temu i nic nie było po niej widać. Żadnego brzucha, nic. A jakbyś zapomniał, to przypomnę ci. Nie jesteście parą od jakiś pięciu miesięcy. No chyba, że mnie z nią zdradziłeś
- Nie wymyślaj. Przecież wiesz, że cię kocham – złapał mnie za dłoń, ale mu się wyrwałam.
- Zdecyduj się komu wierzysz – pokręciłam głową i poszłam do sypialni, zostawiając go samego.
Byłam wściekła, do tego miałam ochotę się rozpłakać. Przecież to nawet nie mogło być jej zdjęcie. Nie rozumiałam jak mogła być tak głupia i wymyślać te brednie. Najgorsze było jednak to, że on jej wierzył. Nie wierzył mi, a jej… Szybko się przebrałam i miałam zamiar wyjść z domu niezauważona, ale zatrzymał mnie. Nie miałam jednak ochoty na jakieś głupie wyjaśnienia. Przecież on nawet nie żałował tego. Nie słuchałam co do mnie mówił i po prostu wyszłam. Cieszyłam się, że nie wzięłam ze sobą telefonu. Od razu poszłam w dobrze znane mi miejsce. Doskonale wiedziałam, że nikt z wyjątkiem Alexa, nie mógł mnie tam znaleźć. Chciałam wszystko przemyśleć. Zaczęłam płakać kiedy zorientowałam się, że mój związek ze Stefanem znów się walił. I znów przez Marisę. Czy on nie widział tego, że kłamała i kręciła tylko i wyłącznie po to, żeby go odzyskać.
- Debilko, co ci strzeliło do głowy?! – przymknęłam oczy słysząc dobrze znany mi głos. – Zaziębisz się na tym murku – mój bliźniak usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam i przetarłam mokrą od łez twarz.
- Kraft do mnie dzwonił. Martwi się o ciebie, wyszłaś z domu i nie wzięłaś nawet telefonu
- Powiedział ci chociaż co się stało? Dlaczego tak się zachowałam? – zapytałam i spojrzałam na brata. Pokręcił przecząco głową. – Oczywiście. Marisa próbuje go wkręcić w dziecko! Najgorsze jest to, że on wierzy, że jest w ciąży.
- Słucham? Przecież widziałem ją ostatnio i nie wyglądała na ciężarną.
- Próbowałam mu po powiedzieć, ale do niego nic nie dociera – poczułam, że pod powiekami znów zbierały się łzy.
- Musimy mu nakopać w dupę – powiedział, a ja od razu się zaśmiałam. – Nie chcę go bronić, ale powinnaś go zrozumieć…
- Zrozumieć? Przecież po ich rozstaniu widział ją kilka razy i gdyby była rzeczywiście w ciąży to by to zauważył. Obudziła się po pół roku i twierdzi, że jest w ciąży. Do tego zdjęcie USG z trzeciego miesiąca! No chyba, że mnie zdradził…
- Przestań – znów mnie przytulił. – On nie widzi świata poza tobą. Po prostu dziecko wszystko zmienia – wzruszył ramionami. To było dziwne. Od razu przypomniałam sobie jego telefon i to, co mi powiedział.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Wiem – westchnął, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Ann jest w ciąży.
- Co? – byłam kompletnie zdziwiona. Ale jak?
- Będę miał dziecko – ukrył twarz w dłoniach. – Nie chciałem tego, nie… Nie nadaję się na ojca. Przecież mam dwadzieścia lat, a Ann osiemnaście…
- Będzie dobrze – objęłam go i przyciągnęłam do siebie. Zaczęłam głaskać go po włosach. – Poradzicie sobie. Macie mnie, pomogę wam. Będę szczęśliwą ciocią, wiesz? Rodzice też będą was wspierać, jestem pewna.
- Nie wiem jak mam im to powiedzieć – z każdym słowem był coraz bliższy płaczu. – Ale… nie zostawię Ann z tym samej. Byłbym idiotą, gdybym ją zostawił. Poza tym kocham ją i to nic nie zmienia.
- A jak ona się trzyma? – wciąż go przytulałam i głaskałam po jasnych włosach. – Daje jakoś radę?
- Jest załamana, boi się.
- Będzie dobrze, braciszku – pocałowałam go w głowę.
- Claro, porozmawiaj ze Stefanem. Nie pozwól, żeby to zepsuł. Wiesz, że to ciamajda
- Piekielnie seksowna ciamajda – zachichotałam. – Nie chcę go stracić, ale nie wiem co mam robić. On też czasami powinien pomyśleć – jęknęłam. – Spędźmy ten dzień razem. Wieczorem z nim porozmawiam. Może do tego czasu przemyśli to wszystko?
- Jestem za, mała. To co, idziemy się powygłupiać w śniegu? – uśmiechnął się szeroko i szturchnął mnie lekko. Od razu się zgodziłam.

*

Wygłupialiśmy się jak kiedyś. Rzucaliśmy w siebie śnieżkami, popychaliśmy się wzajemnie w zaspy i śmialiśmy wniebogłosy. Gdyby ktoś spojrzał na nas z boku, stwierdziłby, że jesteśmy dziećmi w ciałach dorosłych ludzi. Tak też się czasami czuliśmy. Oboje nie chcieliśmy dorastać, chcieliśmy na zawsze pozostać dzieciakami, które nie musiały się przejmować czymkolwiek. Nie istniały dla nas wtedy problemy. Chociaż mieliśmy ich sporo.
- Dobra, już, koniec! – zaśmiałam się, kiedy znów wylądowałam w zaspie śniegu. Spojrzałam na brata, który cały w śniegu, przypominał bałwana. No cóż… Czasami był bałwanem. Podał mi dłoń i pomógł wstać. – Późno już, muszę wracać – westchnęłam. Nie chciałam, naprawdę bałam się.
- Porozmawiaj z nim – przytulił mnie. – Macie się pogodzić. Tylko, no wiesz, nie przesadzajcie z tym godzeniem. Wystarczy, że ja będę miał dziecko.
- Sama nie wiem czy w ogóle się pokłóciliśmy – wzruszyłam ramionami. – Spokojnie, blondasie – zaśmiałam się. – Nic takiego się nie stanie. Powiesz rodzicom?
- Chyba powinienem – westchnął. – Idź już do domu, bo ten twój Romeo ciągle do mnie dzwoni – wywrócił oczami.

*


Weszłam po cichu do domu. Ściągnęłam z siebie kurtkę, czapkę, szalik, rękawiczki i buty. Wchodząc dalej, zauważyłam Stefana siedzącego na kanapie z twarzą w dłoniach. Wyglądał kompletnie inaczej niż rano. Na początku mnie nie zauważył, ale kiedy zrobiłam kilka kroków w jego stronę podniósł się i już chwilę później stał przede mną.
- Przepraszam – powiedział i niepewnie chwycił moją dłoń. – Uwierzyłem jej, a nie tobie. Miałaś rację, Marisa nie jest w ciąży. Chciała tylko mnie odzyskać…  
- Rozmawiałeś z nią? – zapytałam i skierowałam się w stronę kanapy. Brunet wciąż trzymając mnie za dłoń, usiadł obok.
- Była zdziwiona, kiedy mnie zobaczyła. Od razu zaczęła się motać. Byłem taki głupi wierząc jej, wiesz? Żałuję – spuścił wzrok. – Cholera jasna, przecież mogłem cię stracić.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mnie to zabolało, że uwierzyłeś jej. Myślałam… - zawiesiłam głos. – Chciałbyś mieć dziecko? – zapytałam po chwili i jedyne co zauważyłam to zdziwienie na jego twarzy.
- Chciałbym, ale nie teraz. Kiedyś. Za kilka lat, kiedy już będziesz nosiła moje nazwisko – uśmiechnął się w moją stronę.
- Co byś zrobił, gdyby ona naprawdę była w ciąży?
- Nie zostawiłbym cię, jeśli o to ci chodzi. Claro, zrozum, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Marisa pół roku temu popełniła ogromny błąd i za nic w świecie nie wróciłbym do niej. Tym bardziej, że zwariowałem z miłości do ciebie.
- To dobrze – uniosłam kąciki ust i przytuliłam się do niego. – Też zwariowałam. Muszę ci coś powiedzieć, skoro mowa o dzieciach…
- Chyba nie jesteś… - zrobił wielkie oczy, na co tylko parsknęłam śmiechem.
- Nie, głupku. W każdym razie nie ja – powiedziałam, a on spojrzał na mnie pytająco. – Alex zostanie ojcem. Ann jest w ciąży
- Och – tylko tyle usłyszałam. – Dadzą sobie radę.
- Wiem. W końcu jaki Hayboeck by sobie nie poradził? – uśmiechnęłam się i wtuliłam jeszcze bardziej w ciało Krafta. Podniosłam głowę i ucałowałam jego usta.
- Czyli wszystko jest już dobrze? – zapytał gładząc mnie po plecach.
- Tak – mruknęłam i przeniosłam usta na jego szyję. – Jest dobrze.

________

Cześć kochane! :* 
Co myślicie? Podoba się osiemnastka? :) 
Za tydzień przyjdę tu z epilogiem i na pewno wszyscy się cieszycie, że to już koniec. 
Potem jak wiecie od 1 kwietnia nie--idealni, ale kiedy skończę z Sophią i Gregorem wystartuję z czymś słoweńsko-estońskim, możecie wejść i zapoznać się z bohaterami :) 
U Was też tak wiosennie? ;)
Buziaki :* 

czwartek, 3 marca 2016

Rozdział XVII


Wreszcie nadszedł dzień przeprowadzki do naszego domu. Och, jak to pięknie brzmi. Nasz dom. Od tygodnia chodziłam podekscytowana, ale teraz to przechodziło ludzkie pojęcie. Od samego rana nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Już dawno się spakowałam i moje rzeczy już czekały na odpowiedni moment. Prawdopodobnie irytowałam swoim zachowaniem wszystkich w domu, a już na pewno większość. Michael dosłownie omijał mnie z daleka, a kiedy tylko mnie ujrzał, uciekał do swojego pokoju. Zastanawiałam się czy było to spowodowane moim nadmiernym rozemocjonowaniem czy faktem, że się wyprowadzam. Wydawało mu się chyba, że jednak zrezygnuję z propozycji Stefana i dostanę w domu. Tak jak to on uczynił. W ostatniej chwili stwierdził, że nie wyprowadzi się i nie zamieszka z Claudią, które na całe szczęście nie dowiedziała się nawet o tym, jakie miał plany jej chłopak. Alex za to pomagał mi się spakować i miałam wrażenie, że jak najszybciej chciał mnie zamknąć. Pewnie denerwowałam go tym ciągłym gadaniem, ale co on mógł? Jak najszybciej pozbyć się mnie z domu. Chociaż prawdę mówiąc oboje doskonale wiedzieliśmy, że będzie nam siebie brakowało. Bardziej niż kogokolwiek innego. Nikt tego nie mógł zrozumieć, oprócz nas rzecz jasna.
- Ale masz nas odwiedzać – mama po raz kolejny przytuliła mnie do siebie. Żegnała się ze mną jakbym wyjeżdżała do innego kraju. Halo, będę tuż obok!
- Mamo – wywróciłam oczami. – Jak chcesz to cię nawet jutro odwiedzę, przecież to niedaleko.
Kiedy tylko zdołałam wytłumaczyć mamie, że przecież będę mieszkała blisko i w każdej chwili będzie mogła mnie odwiedzić (lub ja ją), wyszłam z domu. Kraft właśnie rozmawiał z moim bliźniakiem.
- Oddaję ją w twoje ręce – powiedział Alex teatralnie. Zaśmiałam się i przytuliłam do niego. – Dobra już, bo twój Romeo będzie zazdrosny – odsunęłam się od niego i zobaczyłam szeroki uśmiech. – Bądź grzeczna, jedz zdrowo, a o twój ruch martwić się nie muszę – zarechotał. – Spodziewajcie się mnie w najmniej odpowiednim momencie
- Przynajmniej Michi nie wejdzie nam do sypialni – Stefan przyciągnął mnie do siebie, a ja przytuliłam się do niego.
- Do was przynajmniej wszedł po wszystkim – blondyn wywrócił oczami. – Dobra, spadam do Ann.
Kiedy Alex wsiadł do swojego samochodu i odjechał spod domu, wtuliłam się w Stefana. Objęłam go w pasie i przylgnęłam do niego. Zaledwie chwilę później poczułam usta ukochanego w moich włosach.

*

Wieczorem, kiedy większość rzeczy już była na swoim miejscu, leżałam na kanapie przed telewizorem wtulona w Stefana, który gładził mnie po ramieniu i od czasu do czasu skradał mi pocałunki. Mogliśmy w końcu odpocząć i cieszyć się swoim towarzystwem. W pewnym momencie pociągnął mnie na siebie, co spowodowało, że po chwili leżałam na nim. Uśmiechał się do mnie łobuzersko i doskonale wiedziałam jakie były jego zamiary. Złapał mnie za biodra i przycisnął do siebie.
- Teraz nikt nam nie będzie przeszkadzał – wyszeptał, chwilę przed tym jak przycisnęłam swoje wargi do jego. Nie minęło jednak dużo czasu, kiedy jego telefon zadzwonił.
- Czyżby? – zaśmiałam się i zeszłam z niego. – Odbierz.
Brunet niechętnie odebrał i z każdym wypowiedzianym słowem robił to coraz bardziej niezadowoloną minę. Dlatego, że ktoś mu przeszkodził, czy usłyszał coś co mu się nie spodobało. Kiedy był pochłonięty rozmową, poprawiłam opadające ramiączko bluzki i wyjrzałam przez okno. Widok był niemal bajeczny. Tym bardziej teraz, kiedy wszystko pokryte było białą pierzynką. W oddali widziałam mały las, który dodawał charakteru całemu krajobrazowi.
- Podoba ci się? – nawet nie zauważyłam, kiedy przestał rozmawiać przez telefon i podszedł do mnie, obejmując mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – odwróciłam się do niego i oparłam o parapet. – Dziękuję
- Za co? – zapytał i złapał za moją prawą dłoń, a potem przyłożył ją do swoich ust i złożył na niej subtelny pocałunek.
- Za to, że jesteś.
- Zawsze będę – w mgnieniu oka zbliżył się do mnie. – Nie pozbędziesz się mnie
Nic nie odpowiedziałam, tylko złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Objęłam jego szyję rękoma, a on złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie jeszcze bardziej. Jego dłonie błądziły po moich plecach, a w miejscach, gdzie mnie dotykał czułam przyjemne mrowienie. Nagle się odsunęłam od niego.
- Kto do ciebie dzwonił? – zapytałam po chwili. Chyba nie spodziewał się tego pytania, bo na jego twarzy malowało się dziwienie.
- Fettner – nim odpowiedział minęło sporo czasu. Uniosłam brwi do góry. – Chciał wiedzieć o której wylatujemy, więc mu powiedziałem. Zapytałem czy nie mógł zadzwonić do kogoś innego, a on powiedział, że Poppinger nie odbierał, a twój brat powiedział, że ma zadzwonić do mnie…
- Stop – zaśmiałam się i musnęłam jego wargi. – Nie musisz mi opowiadać – pokręciłam głową. – Swoją drogą Michael chyba zrobił to specjalnie, a nawet nie chyba tylko na pewno.
- Przyznaj się, że byłaś zazdrosna, dlatego spytałaś – poczułam jego dłoń pod bluzką. Powoli szła ku górze.
- Zazdrosna? Ja? – odpowiedziałam wywracając oczami. Wyjął dłoń spod materiału, kiedy już prawie dotarł do piersi. – Może wrócimy do tego co robiliśmy przed chwilą?
- Z wielką przyjemnością – szepnął tuż przy moich ustach.
Pocałował mnie zachłannie, a dłonie zacisnął na moich pośladkach. Westchnęłam cicho, na co on pogłębił jeszcze bardziej pocałunek. Dłonie przeniósł nieco wyżej i wsunął je pod materiał bluzki. W pewnym momencie oderwał się ode mnie i wziął mnie na ręce, a potem zaniósł do sypialni. Kiedy postawił mnie na ziemię i zdjął ze mnie bluzkę, po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Przyglądałam się każdemu ruchowi Krafta. Kiedy odrzucił moje ubranie na podłogę, ściągnęłam z niego bluzę i koszulkę. Dotykałam go, badałam każdy milimetr jego idealnego ciała. Odsunął się ode mnie i wciąż patrząc w moje oczu ukucnął obok mnie. Rozpiął moje spodnie i powoli zdjął je ze mnie, całując przy tym skórę na obu udach. Kiedy powrócił do moich ust, złapałam za jego spodnie i także je ściągnęłam z jego nóg. Odrzucił je na bok, a potem uniósł mnie i położył na łóżku. Całował moje usta, szyję i dekolt, a ja jedynie oddałam się przyjemności. Popchnęłam Stefana na bok i teraz to ja byłam nad nim. Usiadłam na nim i pozwoliłam mu na pieszczenie każdego zakamarka mojego ciała. Rozpiął mój stanik i rzucił go na podłogę. Nachyliłam się nad nim i wbiłam się w jego usta. Jedną dłonią opierałam się o łóżko, a drugą wplotłam w jego włosy. Kiedy pociągnęłam lekko za nie, jęknął. Znów się przekręciliśmy. Kraft teraz całował każdy zakątek mojego ciała, a swoją dłoń przeniósł między moje nogi. Jęknęłam z rozkoszy. Zauważyłam, że i mu sprawiało to niemałą przyjemność. Zjeżdżał z pocałunkami coraz niżej , by później ściągnąć ze mnie majtki. Powrócił znów do moich ust, które całował namiętnie. Ja swoje dłonie przeniosłam na jego plecy i powoli zjeżdżałam nimi w dół jego ciała. Zatrzymałam się przed gumką od bokserek, ale ułamek sekundy później złapałam za nie i ściągnęłam je z niego. Chwilę po tym poczułam go w sobie. Przymknęłam oczy i poddałam się emocjom. Otworzyłam usta i znów westchnęłam. Rozkoszowałam się tym co mi. Objęłam go nogami, chcąc być jak najbliżej niego. Z każdą minutą byłam coraz bliżej. Oboje wydaliśmy z siebie jęk, kiedy niemal w tej samej chwili poczuliśmy spełnienie. Opadł zmęczony na mnie i pocałował mnie delikatnie.
- Tak bardzo cię kocham, Claro – powiedział, kiedy już leżał obok mnie. Wtuliłam się niego i pogładziłam jego nagi tors dłonią.
-  Ja ciebie też kocham – podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Dłoń przeniosłam na jego policzek i dotknęłam go opuszkami palców, na co przymknął powieki.

*

Kiedy tylko się obudziłam, zauważyłam śpiącego chłopaka obok mnie. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie nocy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dostrzegłam nasze ubrania porozrzucane po podłodze.
- Dzień dobry – kiedy tylko usłyszałam jego zachrypnięty głos, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki i wtuliłam w nagi tors. – Czyli teraz tak będę się budził prawie codziennie?
- Chyba tak – powiedziałam z uśmiechem i pogładziłam jego szyję. – Wiesz co? Cieszę się, że ci wtedy powiedziałam, że się w tobie zakochałam. Gdybym tego nie zrobiła… kto wie co by z nami było? – musnęłam jego wargi. – Wstajemy, czas na pierwsze śniadanie w naszym domu – wstałam i z podłogi podniosłam dolną część bielizny, którą nałożyłam oraz koszulkę Stefana, która pięknie nim pachniała.
- Ładnie ci tak – uniósł kąciki ust.
- Podnoś swój kościsty tyłek i chodź – podeszłam do niego i pocałowałam go przelotnie, a chwilę później wyszłam już z sypialni.
Dość długo nie wychodził, ale miałam przynajmniej moment, żeby zrobić coś do jedzenia. Nie było zbyt dużego wyboru. Lodówka była prawie pusta, ale udało mi się coś znaleźć. Kiedy już kończyłam, poczułam oplatające mnie dłonie Stefana oraz jego oddech na szyi.
- Kusząco wyglądasz – szepnął gdzieś w okolicy ucha. Wywróciłam oczami i się zaśmiałam. Miałam już mu coś odpowiedzieć, ale usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Od razu poszłam do sypialni, gdzie się znajdował i odebrałam. Alex.
- Hej, braciszku. Co tam? – przywitałam się z szerokim uśmiechem. Czyżby już się stęsknił?
- Boże, co ja zrobiłem?
- Co się stało? – przestraszyłam się nie na żarty.
- Rodzice mnie zabiją. Co ja gadam, nie tylko oni
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? Alex?
- Przyjdę do was wieczorem, dobra? Wtedy ci wszystko opowiem.
- Och, jasne. Cokolwiek zrobiłeś, będzie dobrze – powiedziałam nim się rozłączył.
To było… dziwne. Nie miałam pojęcia o co mogło chodzić bratu. Kiedy wracałam do kuchni, zauważyłam, że Stefan gdzieś zniknął. Po chwili jednak zobaczyłam go z jakimś niewielkich rozmiarów pudełkiem. Kraft był niemało zdziwiony, tak jak i ja.
- Co to? – zapytałam, kiedy postawił paczkę na stole.
- Nie wiem – odpowiedział i zabrał się za otwieranie. - O, cholera. Czy to, to co myślę?
- Przecież to niemożliwe

_______

Heeej (:
Coraz bliżej końca. Chociaż chyba trochę będę z nim zwlekała :D
Jak się podoba? Podoba w ogóle? Mnie tak nie specjalnie, ale jak wiecie, lubię narzekać :D
Tych, którzy jeszcze nie byli, zapraszam do Daniela na prolog! Będzie mi bardzo miło, jeśli wejdziecie, przeczytacie i pozostawicie jakiś znak po sobie :)
No i wiecie: komentujesz = motywujesz :))
Buziaki i do kolejnego ♥

czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział XVI

Nie lubiłam, kiedy wyjeżdżał. Nie lubiłam zostawać sama. Z wielką chęcią razem z nim wybrałabym się na te konkursy. Nie mogłam i to było najgorsze. Jeszcze wtedy nie mogłam. Nie lubiłam też się żegnać. Stałam właśnie przytulona do niego.  Obejmował mnie swoimi silnymi ramionami i wydawało mi się, że z chęcią i on nie puszczałby mnie. Zacisnęłam dłonie na jego kurtce i wtuliłam się jeszcze bardziej. Kątem oka dostrzegłam Michaela, który całował Claudię. Uśmiechnęłam się pod nosem, a później uniosłam głowę i delikatnie pocałowałam usta Stefana. Poczułam jak się uśmiecha, a później oddaje pocałunek z równą delikatnością. W takich momentach moje nogi były jak z waty i cieszyłam się, że brunet mnie trzymał. Gdyby było inaczej z całą pewnością leżałabym na ziemi.
- Będę tęsknił za tym – poczułam jak przesuwa nosem po moim policzku. – Wrócę i wszystko zaczniemy wtedy, w porządku? – spojrzał w moje oczy. Pokiwałam jedynie delikatnie głową na znak zgody. – Twoi rodzice pewnie mnie znienawidzą – zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. – Zabieram ich maleńką, ukochaną córeczkę.
- Maleńką? – uśmiechnęłam się szeroko. – Chyba kilkanaście lat temu.
- Dla nich zawsze będziesz maleńką i ukochaną córeczką – powiedział i pogładził mnie po policzku. Moje ciało wciąż reagowało na jego dotyk z takim samym zachwytem jak wcześniej. Miałam nadzieję, że to się nigdy nie zmieni. – Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejszą, najcudowniejszą… - przysunął usta do mojego ucha i szeptał. – Najseksowniejszą, najbardziej uroczą, o największym sercu, ukochaną.
- Widzę, że znów ujawnia się pana urocza strona, panie Kraft – znów się uśmiechnęłam.
- Tylko przy pani, panno Hayboeck – musnął moje usta. – Przy innych muszę być twardy – zaśmiał się.
- Przy mnie jesteś twardy dość często – szepnęłam i się zachichotałam. Jak się spodziewałam tak się stało, Kraft szybko zrozumiał o co mi chodziło, a na jego twarz wkradł się nawet rumieniec.
- Twój brat wciąż na nas patrzy. Coś czuję w kościach, że szykuje się poważna rozmowa w hotelu.
- Boisz się? – uniosłam brwi.
- Jestem trochę przerażony. Nawet nie wiesz jaki opieprz już raz od niego dostałem
- Spokojnie, bo on dostaje ode mnie – wtuliłam się w niego i zaczęłam jeździć dłonią po jego plecach. Stefan przysunął swoje wargi do mojego czoła, a ja przymknęłam oczy. Nie mam pojęcia jak długo tak trwaliśmy. – Kocham cię, już nie mogę się doczekać, aż wrócisz
- Też cię bardzo kocham, Claro. Nie rozumiem jak można kogoś kochać tak bardzo, jak można stracić głowę dla jednej osoby. Jestem taki szczęśliwy z tobą, tak bardzo – złożył pocałunek na moich ustach. – Jesteś moim największym skarbem
- Chyba musisz już iść – westchnęłam.
- Zadzwonię wieczorem – musnął moje usta.
- Bądź grzeczny – powiedziałam, kiedy już odchodził ode mnie. Zrobił kilka kroków, ale potem odwrócił się i podszedł do mnie, przygniótł moje wargi swoimi i mocno mnie objął.
- Teraz mogę iść – puścił mi oczko i chwilę później już go nie było.
Jak zwykle, Kraft zostawił mnie z, walącym jak oszalałe, sercem i trzęsącymi się nogami.


*

Po drodze do domu wstąpiłam do supermarketu. Miałam ochotę zrobić obiad dla rodziców i siebie. Lubiłam gotować i mówiąc nieskromnie, byłam w tym świetna. Czasami się zastanawiałam czy nie powinnam się tym zając bardziej zawodowo. Chociaż wolałam gotować dla rodziny i Stefana. Robiąc zakupy dostrzegłam Marisę przy stoisku z ubrankami dziecięcymi. Zmrużyłam oczy, zastanawiałam się co tym razem kombinowała. Nie chciałam jednak, żeby mnie zobaczyła, bo była zdolna do wielu rzeczy. Ostanie czego chciałam to kłótnia z byłą dziewczyną mojego ukochanego. Niestety, blondynka mnie dostrzegła i spojrzała z chęcią mordu.
- O proszę, złodziejka chłopaków! – krzyknęła podchodząc do mnie. To było żałosne jak się zachowywała. Tym bardziej, że to przez nią rozpadł się ich związek. Głupi babsztyl. – Proszę, proszę. Powodzi się, co? – wskazała na zakupy w koszyku. – Za pieniądze Stefana! Nie jest ci głupio?
- Tobie powinno być głupio – powiedziałam i chciałam ją wyminąć, ale złapała mnie za ramię. – Zostaw mnie, Mariso.
- To ty zostaw Stefana. On jest mój! Kocha mnie
- Czy ty się słyszysz? – próbowałam być spokojna. – Zdradziłaś go, złamałaś mu serce
- Jeszcze zobaczysz, że wróci do mnie. Zobaczy z czym ma do czynienia – machnęła dłonią w moją stronę i zlustrowała mnie wzrokiem. – Jesteś nikim, Hayboeck. Nie zasługujesz na niego
- Możliwe, ale ty tym bardziej na niego nie zasługujesz.
- ON JEST MÓÓÓJ! – krzyknęła i tupnęła nogą jak mała dziewczynka, kiedy zostawiłam ją na środku sklepu.
W środku gotowałam się. Czy ona naprawdę była taką desperatką? Czy z jej głową na pewno wszystko było w porządku? Próbowałam się uspokoić, ale moje starania spełzły na niczym. Wszystko dookoła mnie denerwowało. Miałam ochotę krzyczeć i dać w twarz pierwszej napotkanej osobie.

*

- Co za idiotka!
Siedziałam właśnie na łóżku, oparta o ścianę i rozmawiałam przez telefon z Alexem. Opowiedziałam mu o sytuacji z supermarketu i wiedziałam, że gdybym mogła widziec jego minę, rozbroiłby mnie. Nie chciałam na razie wspominać o Marisie Stefanowi, chciałam, żeby skupił się na skokach, a nie zaprzątał sobie głowy moimi problemami. Chociaż z drugiej strony, to był także jego problem. Musieliśmy sobie z tym jakoś poradzić, ale pomyślałam, że zrobimy coś z tym, kiedy już Kraft wróci.
- Nie mam pojęcia czego mogłabym się po niej jeszcze spodziewać. Przecież ona jest chora. Nikt normalny się tak nie zachowuje.
- Mówiłaś Kraftowi?
- Nie – pokręciłam głową. – Powiem mu, jak już wróci. Niech się teraz skupi na pracy
- Jak mógł w ogóle z nią być? Przecież ona jest niebezpieczna dla otoczenia! – nie mogłam zaprzeczyć, ale mimo wszystko, zaśmiałam się.
- Kochał ją – nie lubiłam rozmawiać o niej, ale sama zaczęłam temat. Wiedziałam, że to prawda, bo naprawdę ją kochał, i tak, ona pierwsza go miała. Tyle, że najważniejsze było to, że teraz był ze mną i widocznie nie chciał nawet rozmawiać o poprzednim rozdziale swojego życia.
- Kocha ciebie – głos brata wyrwał mnie z chwilowego zamyślenia. – Jesteś miłością jego życia. Jeśli któreś z was to zepsuje, będzie miało do czynienia ze mną.
- Do żadnego faceta nie czułam czegoś takiego, co czuję do niego. Czy to głupie?
- Zazdroszczę wam, nie wiesz jak. To znaczy… Kocham Ann, ale no nie wiem… To nie to samo co u was. Na kilometr widać, że się kochacie. Przy was chwili wysiedzieć nie można, bo stężenie cukru w powietrzu jest większe niż w krwi cukrzyków. Wariujesz jak go nie ma obok, on ma tak samo. A jak już się pokłócicie – zaśmiał się. – Najlepiej nie wchodzić wam w drogę.
- Ej! – zaśmiałam się, ale miał rację.
- A jak tylko cię skrzywdzi, to go zabiję
- Nie skrzywdzi mnie
- Matko – ziewnął. – Późno już. Pewnie twój Romeo do ciebie dzwonił, ale oczywiście się nie dodzwoni, bo od godziny rozmawiasz ze mną.
- Właśnie, Alex, idź już spać, albo coś – pośpieszyłam go. – Pa!

*

Kiedy tylko Stefan wrócił, ciągle się zastanawiałam czy powinnam porozmawiać z nim o dziwnej sytuacji z Probst. Nie chciałam go martwic, ale nie mogłam przecież tego tak zostawić. Mimo wszystko byłam osobą publiczną i wcale bym się nie zdziwiła jakby w jakiejś gazecie pojawiła się plotka na ten temat.
- Co jest? Jesteś ciągle nieobecna – poczułam usta Krafta na moim policzku, a jego dłonie obejmowały mnie w pasie. – Mów mi
Odwróciłam się i oparłam o blat kuchenny w domu rodziców mojego chłopaka. Nie wiedziałam co robić. Westchnęłam i stwierdziłam, że musi wiedzieć. Opowiedziałam mu wszystko, kilka razy mi przerywał i z każdą sekundą był coraz bardziej zdenerwowany.
- Mój Boże, Claro, tak cię przepraszam – powiedział i ukrył twarz w dłoniach. – Nie mam pojęcia co mam z nią zrobić. Nie chce dać mi… nam spokoju – westchnął.
- Może porozmawiaj z nią? – zaproponowałam. Oczywiście nie uśmiechało mi się zostawienie Stefana z byłą sam na sam, ale ufałam mu i wiedziałam, że nie zrobi nic głupiego.
- Spróbuję, ale nie obiecuję nic – przytulił mnie do siebie jak małe dziecko. – Teraz powinniśmy wprowadzać się naszego wspólnego domu, a nie…
Pocałowałam go i wtuliłam jeszcze bardziej w niego.
- Nie denerwuj się już tak – przejechałam dłonią po jego plecach. – Chcę spędzić czas z tobą, nie myśląc o problemach.
- Fifa? – uniósł jedną brew, a ja się zaśmiałam.

_________

Heej! :) 
Dzisiaj (po tygodniowej przerwie) przychodzę z szesnastym rozdziałem. 
Już jesteśmy baaardzo blisko końca.
Do kolejnego, buziaki :*

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział XV

Przez cały ranek miałam zepsuty humor. Każdy mnie drażnił i najchętniej zniknęłabym chociaż na chwilę. Wszystko było spowodowane moim bratem. Ostatnio doprowadzał mnie do szału. O ile wcześniej nie przeszkadzało mu, że spotykałam się z jego przyjacielem to teraz postanowił na każdym kroku pokazywać mi jak wielki błąd popełniam. Mimo wszystko nie powinnam go wydawać przed mamą, ale Alex nie powinien wydawać mnie. Jeszcze nic nie było pewna, najpierw powinnam przecież porozmawiać ze Stefanem na ten temat.
Kiedy tylko udało mi się opuścić dom bez durnych pytań ze strony najbliższej rodziny, poczułam ulgę. Spędzenie chociażby chwili z Kraftem mogło mi pozwolić na spokój. Kiedy tylko go ujrzałam wtuliłam się w niego. Nie chciałam go puszczać, bo jedyną rzeczą, której chciałam było spędzenie czasu z nim, blisko niego.
- Co jest, aniołku? – pogłaskał mnie po włosach, kiedy po dłuższej chwili nie odsuwałam się od niego.
- Nie mogę już – westchnęłam i spojrzałam na niego. – Michael… Znów…
Opowiedziałam mu o porannej kłótni.
- Wiedziałem, że wreszcie nie będzie zadowolony – powiedział i spuścił wzrok. – Wiedziałem, że zakochując się w tobie szkodzę wszystkim.
- To nie prawda – powiedziałam i uniosłam jego podbródek tak, żeby spojrzał na mnie. – Nie przejmujmy się nim. Porozmawiam z nim, może jakoś dojdziemy do porozumienia.
- Mam nadzieję – szepnął, a później zanurzył swoje usta w moich. – Chodź, przejdziemy się gdzieś.
- Dokąd? Myślałam, że… - spojrzałam na jego samochód, a brunet złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą.
- To niedaleko – odpowiedział i ruszyliśmy. – Rozchmurz się – powiedział po jakimś czasie. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabierał. Uniosłam kąciki ust i spojrzałam na niego. – Tak lepiej. Nie przejmuj się, będzie dobrze. Michi to twój brat i chce dla ciebie jak najlepiej. Po prostu martwi się o to, czy jestem odpowiednim facetem dla ciebie.
- Jesteś, nawet nie myśl, że jest inaczej – powiedziałam szybko i ścisnęłam jego dłoń.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, która wcale nam nie przeszkadzała. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy przy zamarzniętym jeziorze. Stefan ustał za mną i objął mnie w pasie, a później pocałował w policzek.
- Dawno tu nie byłam – odezwałam się. – Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś?
- Spójrz tam – wskazał na drugą stronę. – Widzisz ten dom? – zapytał, a ja przytaknęłam. – Jeśli się zgodzisz ze mną zamieszkać, kupimy go
Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na Krafta. Czy on oszalał?
- Co? – zapytałam.
- Jest naprawdę ładny, w środku też. Do tego miałabyś blisko do Alexa i rodziców…
- Ty oszalałeś – przerwałam mu. – Naprawdę oszalałeś
- Z miłości do ciebie, tak – zaśmiał się, objął i uniósł do góry.
- Kocham cię – szepnęłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- Czyli mam przez to rozumieć, że…
- Tak, zamieszkam z tobą – pokręciłam głową i się zaśmiałam. – A teraz wracajmy

*

Siedziałam na kanapie w salonie przytulona do Stefana, a obok nas dosłownie rozwalił się Alex. Chcieliśmy, żeby jeszcze Michael do nas dołączył, ale ten musiał wyjść. Nie bardzo wierzyłam w to, że było jak mówił, ale nie chciałam się z nów z nim kłócić, a już na pewno nie przy Stefanie.
- Alex! – zaśmiałam się, kiedy poczułam jak bliźniak zaczął gilgotać mnie w stopy. – Ratuj mnie – zwróciłam się do Stefana ze śmiechem, ale ten zaczął gilgotać mnie po szyi.
- Męska solidarność – westchnęłam i udałam obrażoną, ale początkowo żaden ze skoczków nie raczył mnie nawet swoim spojrzeniem. Po dłuższej chwili Stefan złapał mnie za dłoń i posadził na swoich kolanach.
- Idzie się zrzygać przy was – Alex wywrócił oczami.
- Nie cieszysz się, że twoja ukochana siostra jest szczęśliwa? – spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
- Cieszę się, że się wyprowadzisz – wyszczerzył się.
- O ty, małpo. Jeszcze zobaczymy – pogroziłam mu palcem.
- Nie wiem czy z nią wytrzymasz, ale jeśli tak to gratuluję już teraz – mój brat powiedział w stronę mojego chłopaka, a później zaśmiał się. – Clara się ślini
- Nieprawda – uderzyłam go w ramię. – Nie ślinię się, nie? – tym razem zwróciłam się do chłopaka który przytulał się do moich pleców. Zaśmiał się i cmoknął mnie w kark.
- Nie, śpisz grzecznie – odezwał się i swoje dłonie przeniósł na moje, a później splątał nasze palce.
- O matko, jak na was patrzę to przechodzi mi ochota na spotkanie z Anne, ale i tak pójdę do niej zadzwonić – zaśmiał się i wstał, a chwilę później znikł.
Stefan przysunął mnie jeszcze bardziej do siebie. Dłońmi gładził moją skórę przez materiał spodni, a jego usta znajdowały się na mojej szyi, którą delikatnie całował. Ledwo zdołałam otrząsnąć się z tej pełnej przyjemności chwili.
- Przestań, zaraz ktoś tu przyjdzie – powiedziałam stanowczo, a w każdym razie chciałam być stanowcza.
- Przecież nic nie robimy – szepnął między składanymi pocałunkami.
- Chodźmy chociaż do mojego pokoju – powiedziałam. – Zaraz wróci Michael i lepiej, żeby nie zastał nas w takiej sytuacji. Już i tak jest zły.
- Spokojnie – wsunął dłoń pod moją bluzkę. – Odpręż się.
- Nie mogę, dobierasz się do mnie – pisnęłam i wyrwałam mu się. Nie mogłam na nic pozwolić, nie w tym miejscu.
- No dobrze, już dobrze – powiedział zrezygnowany.

*

- Musimy porozmawiać – kiedy siedziałam na łóżku, czytając książkę, do mojego pokoju wszedł Michael. Spojrzałam na niego pytająco. Ostatnio nie wyglądał na takiego, który chciałby się ze mną dogadać. Dogryzał mi, powtarzał wciąż, że nie powinnam mieszkać ze Stefanem i brakowało tylko, żeby rozwalił nasz związek.
- O czym? – zapytałam. Blondyn nic nie zrobił sobie z tonu jakim wypowiedziałam pytanie, usiadł obok mnie, wyrwał mi książkę z ręki i położył obok.
- O tobie i Krafcie – powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz. – Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja się martwię. Przecież go ciągle nie ma, do tego jak długo jesteście ze sobą? Trzy miesiące? To nie za szybko na taką decyzję?
- Zamieszkam z nim tylko, nie wychodzę za niego za mąż! – zdenerwowałam się. – Poza tym zawsze będę mogła przecież tu przyjeżdżać, spędzić czas z Alexem i rodzicami.
- A ja?
- Co ty? Wciąż krytykujesz moje wybory. Zachowujesz się jakbyś miał dziesięć lat mniej niż masz. Nie dziw się, że nie mam ochoty spędzać z tobą czasu – powiedziałam zła, kiedy się trochę uspokoiłam, dodałam: - Kocham Stefana, jest mi z nim dobrze. Jesteśmy szczęśliwi. Traktuje mnie dobrze, liczy się ze mną, dba o mnie i rozumie, kiedy mówię nie. Nie wiem w czym widzisz problem.
- Wiem – westchnął. – Ale jesteś moją siostrzyczką, nie chcę żeby cię skrzywdził.
- Michi – przytuliłam się do niego. – Nie martw się, ale zachowując się w ten sposób sprawiasz, że Stefan zaczyna czuć się niechciany.
- No dobrze – uniósł kąciki ust. – To kiedy się wyprowadzasz?
- Już mnie wyganiasz? – zaśmiałam się i uniosłam brwi do góry. – No, nie wiem jeszcze. Stefan powiedział, że wszystko załatwi. A jak z tobą?
- Nie rozmawiałem jeszcze z Claudią na ten temat – westchnął.
- Boisz się, że  nie będzie chciała, co? – zapytałam, a on skinął głową. – Jak mogłaby nie chcieć? Z Hayboeckiem? Proszę cię… - zaśmiałam się i przytuliłam do brata. – A teraz spadaj, muszę zadzwonić do Stefana.
- Pozdrów go – poruszył brwiami i chwilę później już go nie było. Wzięłam telefon i wybrałam numer do Krafta. Po dwóch sygnałach odebrał.
- Już się stęskniłaś? – zapytał, a na moją twarz wkradł się uśmiech.
- Oczywiście, a ty za mną nie? Rozmawiałam z Michim
- I jak poszło?
- Chyba jest dobrze – powiedziałam zadowolona. – Co nie zmienia faktu, że najchętniej miałby na nas oko przez cały czas.
- Niech on się lepiej Claudią zajmie. – zaśmiał się. – Zawieziesz mnie jutro na lotnisko?
- Jasne, ale wezmę też Michaela, co? Muszę mieć pewność, że wszystko jest dobrze.
- Jest dobrze, musi być. To do jutra, tak?
- Do jutra, kocham cię. Śnij o mnie.
- Jeśli są to sny… No wiesz… – zaśmiał się. – To często o tobie śnię. Ja ciebie też kocham, piękna. Pamiętaj o tym. 

____________

Hej, hej ♥
To już piętnasty rozdział, jeju. Kiedy to zleciało?
Szykuję też coś nowego, ale nie zacznę przed końcem sezonu. Chciałabym wystartować 25 marca lub 1 kwietnia, jeszcze nie mam pewności co do szczegółów (chociaż bardziej prawdopodobna jest ta druga data). Jak chcecie możecie wejść, zapoznać się z bohaterami czy co tam chcecie :D -> nie idealni. Od razu mówię, że ani austriackie ani szwajcarskie, więc trochę inaczej niż normalnie :)
To co? Do kolejnego?
Buziaki :*

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział XIV

Siedziałam na łóżku hotelowym naprzeciwko Stefana, kiedy nagle objął mnie i popchnął na pościel. Wylądowałam pod nim i nijak mogłam wyswobodzić się z jego żelaznego uścisku. Chociaż z drugiej strony, nie chciałam tego robić. Zaśmiałam się i cmoknęłam go w usta. 
- Teraz już mi nie uciekniesz – szepnął i zaczął całować moje usta. – Smakujesz tak doskonale – powiedział, a chwilę później rozległo się pukanie do drzwi. Stefan zaklął pod nosem. 
- Clara, no. Wiem, że tam jesteście – usłyszałam głos mojego brata.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do drzwi. Michael  ze swoim jak zwykle świetnym wyczuciem czasu. I tak byłam z niego dumna, bo zapukał. Coś nieprawdopodobnego. 
- Co? – zapytałam, otwierając drzwi i patrząc wyczekująco na blondyna. 
- Czyżbym w czymś przeszkodził? – zaśmiał się, ruszając brwiami. – Jaka szkoda
- Co chcesz? Gdzie zgubiłeś Claudię? – zapytałam niecierpliwie. Z wielką ochotą zamknęłabym przed nim te drzwi, ale wiedziałam, że nie dałby za wygraną i sterczał po drugiej stronie progu, aż w końcu zlitowałabym się nad nim.
- Ja właśnie po to – powiedział, uśmiechając się. – Wpuść mnie, ja to Krafta. 
Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka. Spojrzałam od razu na Stefana, który leżał na łóżku z dłońmi pod głową. Kiedy zauważył przyjaciela, spojrzał pytająco. Zamknęłam drzwi i wyczekująco spoglądałam a to na brata, a to na chłopaka. Zachichotałam widząc jak blondyn tłumaczy, że potrzebuje wolnego pokoju na noc. Stefan od razu się zgodził, zresztą nie miałam zamiaru go wypuszczać do rana. Kiedy tylko Michael wyszedł, pokręcił głową i zaśmiałam się. 
- Chodź do mnie – brunet uśmiechnął się do mnie, a chwilę później byliśmy w tej samej pozycji, co przed paroma minutami. Jego usta znów napierały na moje.
- Tęskniłam za tym – uśmiechnęłam się szeroko. – Powiesz mi wreszcie o czym wtedy rozmawialiśmy? No wiesz… Kiedy to się stało
- Claro – westchnął i odsunął się ode mnie na tyle, by spojrzeć w moje oczy. – Obiecuję ci, że wszystko ci powiem, ale błagam… nie teraz – zaśmiałam się słysząc ostatnie słowa.
- A dlaczego nie teraz? – przygryzłam wargę, a dłonią przejechałam w dół torsu bruneta.
- Testujesz moją samokontrolę – złączył nasze czoła. – Jesteś niemożliwa
- Tak jak i ty – zachichotałam.
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na mojej szyi, a potem kolejne. Dłońmi badał każdy milimetr mojego ciała. Już chwilę później czułam jego rosnące pożądanie. Kiedy poczułam jego wargi na moich, rozpięłam jego bluzę i zdjęłam ją z niego, rzuciłam ją w kąt, to samo stało się z koszulką. Złapałam za jego ramiona oddając się pieszczotom. Jego silne dłonie głaskały skórę pod bluzką, a po chwili zdjął ze mnie zbędne ubranie. Swoje usta przeniósł na mój dekolt, a później brzuch. Nie przerywając pocałunków, złapał za guzik moich spodni. Dłuższą chwilę się z nim siłował.
- Szlag by to – usłyszałam szepnięcie, a później poczułam szarpnięcie. Guzik odpuścił, a Stefan wydał z siebie dźwięk zadowolenia. 
Ściągnął ze mnie spodnie, a potem rzucił je gdzieś za siebie. Potem ściągnął swoje i położył się obok mnie. Poczułam jak brunet łapie za moje uda, a chwilę później siedziałam na nim. Nachyliłam się nad nim i pocałowałam go zachłannie. Całowaliśmy się jakby miał to być nas ostatni raz. Nie zauważyła nawet, kiedy znalazłam się pod nim, całkowicie naga. Z sekundy na sekundę czułam coraz większe podniecenie, a kiedy tylko poczułam go w sobie, jęknęłam. Był agresywny, ale tak bardzo mi się podobało, chyba nawet bardziej, niż gdy był delikatny. Po moim ciele rozlało się ciepło, a Stefan ukrył swoją twarz w moim ramieniu. Minęło sporo czasu nim nasze oddechy wróciły do normy. 
- Kocham cię – szepnął odgarniając moje mokre włosy z twarzy.
- Ja ciebie też, Stefciu – pocałowałam go i przetarłam dłonią jego spocone czoło.  

*

- Wróciłaś! – Alex od progu krzyczał i szczerzył się do mnie. – Ależ się za tobą stęskniłem, mała.
- Lepiej mów od razu co chcesz ode mnie – powiedziałam ściągając z siebie kurtkę.
Alex nigdy nie należał do ludzi, który bez powodu byli tak entuzjastyczni i mili. Doskonale wiedziałam, że chciał coś ode mnie. Może i normalnie cieszył się z mojego powrotu, ale nie aż tak. Za nic nie chciał mi powiedzieć o co chodziło. Prawdopodobnie dlatego, że rodzice kręcili się dookoła. Nim dotarłam do swojego pokoju, odbyłam dwie rozmowy przez telefon, jedną z Morgensternem, a drugą z moim najstarszym bratem. Dlaczego wszyscy w jednej chwili chcieli coś ode mnie? Nie dawali mi nawet chwili wytchnienia. Położyłam się na łóżku w pokoju i rozejrzałam się dookoła. I co, miałam tak zostawić to wszystko? Wyprowadzić się do Krafta? Oczywiście, że chciałabym móc budzić się każdego ranka obok niego, ale co z rodzicami? Co z Alexem? Zawsze byliśmy razem, nie wyobrażałam sobie, że mielibyśmy żyć oddzielnie. Wiedziałam, że taka była kolej rzeczy, ale… Od samego początku byliśmy razem, nierozłączni… Nie miałam pojęcia co zrobić. Zamknęłam oczy i westchnęłam. Niech ktoś podejmie za mnie tę decyzję.
- O czym tak zawzięcie myślisz?
Nie zauważyłam nawet, że obok położył się Alex. Wypuściłam powietrze z płuc, a swoją głowę położyłam na brzuchu bliźniaka.
- Co mam zrobić, Alex? – jęknęłam. Blondyn zrobił pytającą minę. – Stefan zaproponował mi, żebym z nim zamieszkała. Nie wiem czy chcę… To znaczy, wiem. Chcę. Tylko, że…
- Nie chcesz zostawiać mnie – dokończył za mnie, a ja skinęłam jedynie głową.
- To takie trudne
- Zgódź się. Prędzej czy później i tak zamieszalibyście ze sobą – zdziwił mnie tym.
- Ale…
- Przestań, przecież będziemy się odwiedzać, tak? – uśmiechnął się. – Widzę, że jesteście szczęśliwi. Przy nikim nie byłaś taka... Rozpromieniona. Pierwszy facet, który został zaakceptowany przez komisję braci Hayboeck.
Zaśmiałam się. Komisja braci Hayboeck?
- Czyli mam się zgodzić? – usiadłam i spojrzałam na niego pytająco.
- Tak, masz się zgodzić. Claro, przecież wy jesteście stworzeni dla siebie! 
- Nie będziesz zły? W końcu od zawsze byliśmy nierozłączni…
- Nie będę, nie możemy wiecznie mieszkać razem. Przecież w końcu założymy swoje rodziny, będziemy mieć małych skoczków… - zaczął wyliczać, a ja zachichotałam i przytuliłam się do niego.  
- Dzięki, jesteś kochany. To co chciałeś ode mnie?
- Musisz mi pomóc – objął mnie ramieniem. – Ann ma za dwa tygodnie urodziny i musisz mi pomóc. Co ja mam jej kupić? – jęknął z niezadowoleniem.
- Pójdziemy na zakupy, coś znajdziemy – wywróciłam oczami. – Dobra, spadaj. Śpiąca jestem.

*

Kiedy wyszłam spod prysznica i wróciłam do swojego pokoju, akurat zadzwonił mój telefon. Bez zerkania wiedziałam, że to Stefan. Odebrałam uśmiechając się szeroko do siebie.
- Słucham?
- Dobry wieczór, panno Hayboeck – usłyszałam jego głos.
- Dobry wieczór, panie Kraft – zachichotałam. – Stęsknił się już pan?
- Bardzo, droga panno. Porwę cię jutro, zgadzasz się?
- A dokąd? – zapytałam, siadając na łóżko.
- Chciałbym ci coś pokazać. Bądź gotowa na trzynastą
- No niech ci będzie – zachichotałam. – Śpiąca jestem, pogadamy jutro.
- Dobranoc, kochanie. Kocham cię mocno – uśmiechnęłam słysząc to wyznanie.
- Ja ciebie też, śpij dobrze.
Położyłam się pod ciepłą kołdrę i z uśmiechem na ustach, zasnęłam 

*

Przy śniadaniu, chłopcy jak zwykle się droczyli ze sobą. Ostatnio dali sobie spokój z denerwowania mnie i skupili się na sobie, więc mogłam odetchnąć. Słyszałam tylko niektóre słowa, ale zarówno ja jak i rodzice, nie byliśmy za bardzo przejęci tym co wygadywali Alexander i Michael.
Myślami byłam już przy Stefanie. Zastanawiałam się co chciał mi pokazać i dokąd chciał mnie zabrać. Z nim byłam gotowa pójść wszędzie. Miłość zamroczyła mnie i czasami gotowa byłam robić nierozsądne rzeczy.  
- Też mógłbyś się wyprowadzić, jak Clara – mało co nie zakrztusiłam się.
Alex chwilę po wypowiedzeniu tych słów od razu pożałował, kiedy poczuł na sobie moje zabójcze spojrzenie. Pech chciał, że wszyscy to usłyszeli i zaczęli patrzeć na mnie pytająco. No ładnie, nie chciałam, żeby to wszystko wyszło w takim momencie. Miałam ochotę zabić Alexa.
- Co on wygaduje? Claro? – pytanie z ust matki, wydało się gorsze niż wszystkie karcące spojrzenia i szlabany w dzieciństwie. O mamuniu, ratujcie mnie.
- No – przeciągnęłam. – Stefan mi zaproponował wspólne mieszkanie, ale ja jeszcze nie zdecydowałam – powiedziałam szybko. Brzmiało to jakbym tłumaczyła im się, że to nie ja zepsułam ulubioną zabawkę Michaela z dzieciństwa.
- Chcesz z nim mieszkać? – zapytał Michi. To nie był ton, którym zwykle posługiwał się dwudziestoczterolatek. – Poważnie?
- A ty, może nie zamierzasz zamieszkać z Claudią, co? – powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersiach. Teraz on zabijał mnie wzrokiem. Jeszcze trochę, a wszyscy się wzajemnie pozabijamy.
- Miałaś nikomu nie mówić – powiedział przez zęby. – Tobie coś powiedzieć…
- To po co się rzucasz? Jeśli będę chciała zamieszkać ze Stefanem, zamieszkam. Tobie nic do tego.
- Nie kłóćcie się! – krzyknęła mama, a kiedy zamilkliśmy dodała: - Miło byłoby, gdybyście się dogadali. Chociaż raz.
- Z nim nie można się dogadać – powiedziałam zła i wstałam od stołu.

 _____________

Hej! :3
Końcówka to trochę taka typowa dla mnie i mojego brata :D No cóż... Bracia są kochani :D 
Powiem wam, że jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. ;)
Buziaki i trzymajcie się, kochane ♥

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział XIII

Kiedy otworzyłam oczy, oślepiało mnie jarzeniowe światło. Rozejrzawszy się, zauważyłam białe ściany, pościel tego samego koloru oraz kroplówkę, do której byłam podłączona. Na twarzy miałam założoną maskę tlenową, a na klatce piersiowej poprzyklejane elektrody. Na palcu serdecznym lewej dłoni zauważyłam pulsoksymetr, a na ramieniu ciśnieniomierz. Nie ulegało wątpliwościom, że byłam w szpitalu. Nie do końca jednak rozumiałam dlaczego. Przymknęłam powieki chcą przypomnieć sobie cokolwiek co mogłoby mieć związek. Jednak bez skutku, w pamięci miałam jedynie czarną dziurę. Nie miałam pojęcia jak się znalazłam w tym miejscu oraz, co ważniejsze, dlaczego. Próbowałam się podnieść do pozycji siedzącej, ale poczułam ból w klatce piersiowej. Odruchowo wzięłam głęboki wdech, przez co ból był jeszcze silniejszy. Spanikowałam. Dlaczego to wszystko tak bolało? Oraz, do cholery, dlaczego byłam przyczepiona do większej ilości kabli niż komputer?
- Clara? – usłyszałam zachrypnięty głos.
Podniosłam wzrok i zauważyłam mojego chłopaka, który chwilę wcześniej musiał wejść do sali. Stał w progu i wpatrywał się we mnie z ogromną intensywnością, w dłoni trzymał kubek z kawą. Spojrzałam na krzesełko stojące obok łóżka. Leżała na nim czarna bluza należąca do Stefana. Byłam pewna, że siedział przy mnie zanim się nie obudziłam.
Zamknął drzwi za sobą i powoli podszedł do szpitalnego łóżka, a kubek odstawił na szafkę. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a później osunął się na krzesełko, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku. Czułam się dziwnie. Byłam pewna, że on wiedział, ale najwidoczniej myślał, że pamiętam co się stało, ale nie… Pustka, czarna dziura.
- Co się stało? Dlaczego tu jestem?
Westchnął i znów świdrował mnie wzrokiem.
- Nie pamiętasz co się wtedy stało? – powiedział powoli i pochylił w moją stronę, a potem złapał moją bladą dłoń. – Nic? – zapytał raz jeszcze, kiedy pokiwałam przecząco głową.
- Ostatnie co pamiętam to, to że dzwoniłeś do mnie. Nie pamiętam o czym rozmawialiśmy, nie pamiętam co się później stało – westchnęłam.
- Miałaś wypadek – powiedział po dłużej chwili. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. Jaki wypadek? – Jakiś… - wziął głęboki wdech. – Facet wjechał w twój samochód. Jechałaś właśnie do mnie.
- To nie twoja wina – powiedziałam wysilając się na uśmiech, bo wiedziałam, że się obwiniał. Zbyt dobrze go znałam. – Nie pamiętam jak to się stało, ale to nie była twoja wina. Jak sam powiedziałeś, jakiś facet we mnie wjechał.
- Jestem taki wściekły – wstał i podszedł do okna. – Kiedy się dowiedziałem, miałem ochotę go zabić. Kiedy cię przywieźli, byłaś w krytycznym stanie – odwrócił się w moją stronę. – Mogłaś tego nie przeżyć, bo jakiś pijany kretyn chciał urządzić sobie rajd. Bałem się, że cię stracę.
Spuścił wzrok i milczał przez kilka minut. Ja po prostu patrzyłam na niego, starając się jakoś przetrawić nowe wiadomości. Nie zauważyłam nawet, kiedy podszedł do mnie i usiadł na krzesełku. Złapał moją dłoń i pogładził ją kciukiem, a potem nachylił się nade mną i pocałował w czoło.
- Tak bardzo się o ciebie bałem – szepnął. – Kocham cię

*


Nie miałam nawet pojęcia ile dni spędziłam w szpitalu. Czułam się okropnie, wszystko mnie bolało, a na dodatek wszyscy skakali dookoła mnie. Nigdy tego nie lubiłam, wolałabym, żeby zachowywali się tak jak zwykle. Miałam dość pytań czy czegoś nie potrzebuję, czy może jest mi niewygodnie, poprawić poduszkę… Momentami miałam dość nawet Stefana, lubiłam jak się o mnie troszczył, ale bez przesady… Był to jeden z niewielu momentów, kiedy cieszyłam się, że wyjechał na zawody.
Kiedy wreszcie zostałam sama z Alexem, odetchnęłam z ulgą. Był dosłownie jedyną osobą, która zachowywała się normalnie.
- Może poprawić ci poduszeczkę? – mój bliźniak zapytał słodko, uśmiechając się przy tym. Po chwili jednak zaśmiał się i usiadł na krańcu łóżka.
- Ja chcę stąd wyjść – westchnęłam. – Mam dość.
- A jak się czujesz? – zapytał, a ja wywróciłam oczami.
- Dobrze, przecież już nic mi nie jest – uśmiechnęłam się i usiadłam. Może i bolały mnie żebra, ale nie było źle. Lekarze i tak uważali, że miałam wielkie szczęście, że wszystko tak dobrze się skończyło. – Co dzisiaj jest za dzień?
- Nie wiesz? – zaśmiał się. – Nowy Rok, pierwszy stycznia.
- Och, naprawdę?
Miałam problem za nadążeniem za dniami tygodnia. Czasami przesypiałam całe dnie, nie bardzo miałam dlatego pojęcie, co się działo dookoła.
- Tak – przytaknął. – O, właśnie. Mam coś dla ciebie. Kraft kazał ci przekazać, nim wyjechał – podał mi czerwoną różę, która leżała na stoliku obok łóżka. Wcześniej jej nie zauważyłam. Uśmiechnęłam się szeroko. – Nie rozumiem kobiet – zarechotał, a ja miałam ochotę uderzyć go w ten jego pusty łeb.
- Nie mam pojęcia jak Ann z tobą wytrzymuje
- Proszę cię… jestem ideałem – wypiął dumnie pierś, a ja zachichotałam. No, oczywiście, chodzący ideał.


*

Kiedy wreszcie wyszłam ze szpitala, dostałam potężny zastrzyk energii. Chyba podziałało na mnie świeże powietrze i zero lekarzy czy pielęgniarek dookoła. Udało mi się nawet wybłagać rodziców, bym mogła z nimi pojechać na ostatni konkurs Turnieju Czterech Skoczni.
Od razu udałam się w stronę kadry Austriaków. Kiedy tylko ujrzałam mojego brata i chłopaka uśmiechnęłam się szeroko. Pierwszy zauważył mnie Stefan.
- Co tu robisz? – zapytał, kiedy zamknął mnie w swoich ramionach. – Powinnaś odpoczywać
- Jest dobrze – uśmiechnęłam się i przycisnęłam swoje usta do jego. – Cześć, bracie – zwróciłam się do Michaela, który patrzył na nas z uniesionymi brwiami. Wywrócił oczami i odszedł od nas.
- Tęskniłem za tobą – usłyszałam szept Krafta przy moim uchu. – Muszę iść się rozgrzać – powiedział i wysłał mi przepraszający uśmiech.
- To ja pójdę do rodziców. Będę za ciebie trzymała kciuki – pocałowałam go w policzek. – Powodzenia.
- Kocham cię – przytulił mnie do siebie, a później puścił.
Konkurs przebiegł bardzo po myśli Hayboecków, ale podejrzewałam, że i Stefan cieszył się z wyczynu swojego przyjaciela.

*

- Widzisz jakiego masz utalentowanego brata? – Michi cieszył się jak małe dziecko z zajęcia trzeciego miejsca.
- Masz dobre geny i tyle – zaśmiałam się i wtuliłam w stojącego Stefana, który od razu mnie przytulił.
Kadra Austrii zorganizowała małą imprezę, więc co chwilę ktoś gratulował Michaelowi. Dzięki czemu mogłam wyjść niezauważona z Kraftem. Zabrał mnie na skocznie i razem usiedliśmy na belce startowej. Spojrzałam przed siebie i na moją twarz wkradł się uśmiech. Ścisnęłam dłoń chłopaka i swój wzrok przeniosłam na jego twarz.
- Pięknie tu – powiedziałam.
- Z tobą wszędzie jest pięknie – uniósł kąciki ust. – Cieszę się, że wyszłaś z tego wypadku cało. Nawet nie wiesz co się ze mną działo, kiedy się dowiedziałem. Dlatego mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zdziwił mnie tym. Przez moment pomyślałam o głupotach, które wygadywał Michael.
- Ogromnie cię kocham i jesteś moim największym słońcem. Nie zniósłbym jeśli znów coś by ci się stało… - wziął głęboki oddech. – Zamieszkaj ze mną.
- Och – wyrwało mi się. Nie spodziewałam się tego kompletnie. – Nie wiem czy to najlepszy pomysł.
- To świetny pomysł. Znajdziemy jakieś fajne mieszkanie, albo dom, jeśli chcesz – uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po policzku. – Spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu.
- Daj mi to przemyśleć – westchnęłam. – Mama nie będzie zadowolona.
- Jesteś przecież dorosła, a ja, oczywiście, zajmę się tobą doskonale.
- Nie wątpię, ale… Stefan się wyprowadził, Michi też planuje… teraz ja? – powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię.
- Przecież nie wywiozę cię na Syberię i zniewolę – pogłaskał mnie po włosach. – Chociaż to zniewolenie…
- Ej! – zaśmiałam się i lekko go uderzyłam. – Pomyślę o tym, obiecuję.
- Nic na siłę – poczułam jego ciepłe wargi na moim czole.
- O nie! – usłyszeliśmy dobrze znany głos. Kiedy dostrzegliśmy Michaela i Claudię, zaśmialiśmy się. – Zmiana, teraz nasza kolej.
- O nie – zachichotałam. – My się stąd nie ruszamy, prawda?
- To się chociaż przesuńcie – blondyn wywrócił oczami.
- Dobra, to my może pójdziemy do hotelu – brunet się zaśmiał i zeszliśmy z belki.
- Grzecznie tam! – Michi pogroził nam palcem.

_____________

Cześć Wam! :)
No i jestem z trzynastką. Jak Wam się podoba? Mi nie bardzo. :D
Jakoś ostatnio wcale nie chciało mi się ruszyć tyłka i coś napisać, ale jakimś cudem dałam radę xD
Buziaki :*