czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział IX

Tak naprawdę chyba nie byłam do końca pewna czego oczekiwałam od rozmowy ze Stefanem. Przez całą drogę zastanawiałam się czy dobrze robiłam, mimo że w domu byłam w stu procentach pewna, że to było poprawne. Myślałam też nad tym co powinnam mu powiedzieć. Przeprosić? Tylko czy rzeczywiście miałam za co? Przecież to on, widząc jakieś zdjęcie w Internecie, stwierdził, że go zdradzam. W dodatku z kim? Z własnym kuzynem? Nawet jeśli by tak pomyślał, powinien dać mi się wytłumaczyć, albo zapytać Michaela. Martwiłam się też, czy przypadkiem mój brat nie pokłócił się z przyjacielem, bo nie ukrywam, zdarza mu się zachowywać porywczo jeśli chodzi o mnie czy Alexa. Zawsze był takim dobrym, opiekuńczym starszym bratem.
W Klingenthal zjawiłam się wczesnym wieczorem, ale nim zdecydowałam się na jakikolwiek ruch, minęło sporo czasu. Chciałam, ale z drugiej strony nie. Typowa niezdecydowana kobieta, prawda? W pokoju hotelowym biłam się z myślami, ale w końcu wyszłam. Zapukałam do drzwi i usłyszałam głos brata. No tak, czego mogłabym się spodziewać?
- Hej – powiedziałam, kiedy otworzyłam drzwi. Michi spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a Stefan leżał na brzuchu ze słuchawkami w uszach. Nie słyszał mnie.
- Co tu robisz? Chcesz pogadać z tym kretynem? – zapytał blondyn przyglądając mi się badawczo.
- Michi – westchnęłam. – Muszę to z nim wyjaśnić. Dasz nam chwilę?
- Niech ci będzie – uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji. – Będę u Manuelów.
Skinęłam głową, a kiedy wyszedł podeszłam do Krafta i dotknęłam jego ramię. Od razu podniósł głowę, a kiedy mnie zobaczył, zdjął słuchawki i usiadł. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, a między nami panowała niezręczna cisza.
- Przepraszam – wyszeptał po pewnym czasie i złapał za moją dłoń, ale wyrwałam mu się. Spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie myślał, że od razu rzucę się mu na szyję?! – Claro, ja wiem… Jestem kretynem.
- Owszem, jesteś – powiedziałam spokojnie, chociaż w środku się gotowałam. Znów byłam na niego zła. – Jak mogłeś tak pomyśleć? Myślałam, że to co było między nami, było na poważnie. Boisz się, że znów będziesz przechodził to co z Marisą, ale myślałam, że mi ufasz – wstałam i spojrzałam na jego skruszoną minę. – A co, kiedy to się powtórzy? Co jeśli znów zrobią mi z kimś zdjęcie? Znów uwierzysz, że cię zdradzam? Cholera, jesteś idiotą.
- Czyli… - zaczął, a ja wzięłam głęboki oddech. – Nie przyjechałaś, żeby się pogodzić? Przyjechałaś, żeby powiedzieć mi, że spieprzyłem sprawę?
-Przyjechałam tu, żeby powiedzieć ci, że… - przez chwilę się zastanawiałam, po co tak naprawdę przyjechałam. – Powinniśmy na razie odpuścić. Może to znak? Zrozum, nie chcę się kłócić, kocham cię, ale zrobiłeś niepotrzebną aferę. Przecież mogłeś zapytać Michiego o Bastiana.
- Mówił mi, ale nie chciałem go słuchać – schował twarz w dłonie. – Nie chcę tak. Chcę być z tobą, obiecuję, że coś takiego już się nie wydarzy i nie będę zazdrosny, kiedy będziesz rozmawiała z Morgim, ale daj mi szansę.
- Czekaj – powiedziałam, szczerze zdziwiona. – Czy ty powiedziałeś to co myślę, że powiedziałeś?
- Nie lubię, kiedy się kreci obok ciebie – mruknął.
- Teraz to nie ma znaczenia, nie mogę dać ci szansy. Może kiedyś, ale na pewno jeszcze nie teraz- powiedziałam i wyszłam, zostawiając go samego.

*

Kiedy leżałam już w hotelowym łóżku, po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem jak mógł mnie tak zranić. To naprawdę bolało, ale nie chciałam na razie z nim być. To co się stało mogło się przecież powtórzyć. Powinien zrozumieć, że źle postąpił. Jak sam powiedział, Michi mu powiedział, że Bastian to tylko kuzyn, ale nie chciał tego słuchać.
Usłyszałam pukanie do drzwi i jęknęłam niezadowolona. Wyszłam z łóżka i otworzyłam. Do środka wszedł oczywiście Michael.
- Zatłukę go – powiedział, widząc moje mokre policzki. – Nie wiem jak może być takim idiotą.
- Przestań – z powrotem weszłam pod kołdrę, a mój brat położył się obok. – Nie kłóćcie się przeze mnie, dobrze?
- Mała – powiedział, a ja wywróciłam oczami. – Jesteś moją siostrą i twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, wiesz? Nie obtłukę jego twarzy, chociaż mam na to ochotę.
- Rany, Michi – uśmiechnęłam się.
- Cierpisz przez niego i nienawidzę takiego widoku.
- Kocham go, ale nie mogę mu tak po prostu wybaczyć. Nie masz nawet pojęcia jak się poczułam – w moich oczach znów pojawiły się łzy, a Michi tylko mnie przytulił.
Miałam najlepszych braci na świecie.
- Zostać z tobą? – zapytał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie – spojrzałam na niego. – Nie trzeba, poradzę sobie. Zresztą i tak jestem strasznie zmęczona.
- No, dobra – wstał i spojrzał na mnie badawczo. – Dobranoc?
- Dobranoc. Masz się wyspać i jutro dobrze skoczyć – uniosłam kąciki ust. – W końcu jesteś Hayboeckiem.

*

Konkurs był jakąś kompletną katastrofą, do tego nie potrafiłam się w ogóle skupić na oglądaniu go, bo wszyscy się ciągle mi przypatrywali. Zauważyłam też siebie na telebimie i doskonale wiedziałam co w tamtej chwili ludzie myśleli. Przecież „zdradziłam” Stefana Krafta! Normalnie bym się tym nie przejmowała, bo byłam przyzwyczajona do tego, że czasami znajdowałam się w centrum uwagi. Tyle, że to była kompletnie inna sytuacja.
Kiedy tylko wróciłam do domu, zamknęłam się w swojej sypialni i zaczęłam się zastanawiać kto zrobił nam to zdjęcie. Dziennikarze raczej nie szlajali się po klubach, więc musiał być to ktoś trzeci. Tylko za bardzo nie wiedziałam kto mógłby chcieć rozwalić mój związek. Daniel? Nie możliwe, przecież spotykał się teraz z inną dziewczyną. Może Marisa? Podobno wciąż zadręczała Stefana, a teraz szukała jakiegoś sposobu, żeby znów go zdobyć. Chociaż… nie, to było mało prawdopodobne. Nieźle się stoczyła, to fakt, ale bez przesady. Czegoś takiego by nie wykręciła.
- Hej, mała – do pokoju wpadł Alex, jak zwykle nie pukając. – Co tak siedzisz?
- Myślę – odpowiedziałam wbijając wzrok w ścianę.
- Oho, robi się poważnie – zaśmiał się i usiadł obok, na co zdzieliłam go po głowie.
- Kto mnie nie lubi? – zapytałam, na co mój brat parsknął śmiechem. – Pytam poważnie.
- Ja? – poczochrał moje włosy, a ja jęknęłam z niezadowoleniem. – No dobra, dobra. Nie wiem… Może Sandra?
- Dziewczyna Gregora? – zmarszczyłam brwi. Fakt, nie przepadałyśmy za sobą, ale nie sądziłam, że to ona mogła mieć jakiś związek z tą sprawą. – Dalej.
- Marisa, wszystkie fanki Krafta, Sara Takanashi…
- Sara? Poważnie? Myślisz, że mnie nie lubi, bo po tym jak przeze mnie obliczyli jeszcze raz punkty, wyszło, że Maja Vtic wygrała, a nie ona? – wywróciłam oczami. – Nie moja wina, że się pomylili, a ja wyłapałam błąd.
- Plus przyjaźnisz się ze Słowenkami – zaśmiał się. – Kto jeszcze? Nie wiem, raczej wszyscy cię lubią.
- Och, to urocze – uśmiechnęłam się szeroko. – Chociaż nie poprawia sytuacji.
Położyłam się na poduszkę, a Alex opadł obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o mało istotnych rzeczach. Cieszyłam się, że miałam dobry kontakt z rodzeństwem. Tęskniłam trochę za najstarszym bratem, ale dzwoniliśmy do siebie od czasu do czasu, więc nie było tragicznie. Chociaż wolałabym, że częściej nas odwiedzał. Ale nie, nie mógł! Był zajęty narzeczoną. Pff.
- Wiem kto to zrobił – do pokoju wleciał Michael z telefonem w dłoni.

______________

Hej! :)
Tak, wiem, rozdział miał być jutro. Stwierdziłam jednak, że prawdopodobnie nie będzie mi się chciało nic robić w Nowy Rok, nawet jeśli będę się czuła w miarę. :D
Skorzystam z okazji, że rozdział ukazuje się już dziś i złożę Wam życzenia noworoczne:
Skocznego Roku 2016! Żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, żebyście się nie połamały, nie leżały w szpitalu, żebyście były takie cudowne i kochane jak teraz oraz, żebyście spełniły swoje marzenia! <3
Nawet nie wiecie jak Was uwielbiam :) ♥
Wasze komentarze sprawiają, że szczerzę się do laptopa, a mój brat chyba zaczyna myśleć, że coś ze mną nie tak :D (tak, jest jak bracia Hayboeck w tym opowiadaniu, mój kochany braciszek nigdy nie puka xD)

Zapraszam Was również na moją nową skoczną historię, gdzie jest już prolog! <3
I HAVE NEVER FELT THIS WAY

Buziaki i do napisania! ;)

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział VIII

- O czym ty mówisz? – zapytałam.
Ból głowy nasilił się, ale nie mogłam o tym myśleć. O co mu chodziło? Przecież nigdy… O cholera.
- Wejdź sobie na Internet i poczytaj skoro już nic nie pamiętasz. Kończę, nie mam ochoty z tobą rozmawiać – rozłączył się.
Odłożyłam telefon i westchnęłam. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy, przecież to nie mogła być prawda. Wzięłam laptopa i weszłam w pierwszy lepszy portal plotkarski. Od razu zauważyłam artykuł o tytule: „Clara Hayboeck zdradza Stefana Krafta?”. Zacisnęłam dłoń w pięść, byłam wściekła. Coraz bardziej nienawidziłam dziennikarzy, byłam prawie pewna, że ktoś zrobił mi zdjęcie z Bastianem i im wysłał. Kiedy weszłam w artykuł, zauważyłam zdjęcie, na którym szłam przytulona do Bastiana. Stefan musiał pomyśleć, że go zdradziłam, bo przecież nie znał mojego kuzyna. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zadzwoniłam do niego.
- Coś jeszcze masz mi do powiedzenia na pożegnanie? – zapytał obojętnie.
- Na pożegnanie?
- Nie sądzisz, że to nie ma sensu? Wywinęłaś mi taki numer! Po tym co zrobiłaś… wiem, że pomyliłem się co do ciebie – powiedział, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie zachowywał się jak Stefan, nie jak mój Stefan.
- To był mój kuzyn, ale masz rację. To nie ma już sensu – rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko.
Było zbyt pięknie, coś musiało się zepsuć. Od początku wiedziałam, że to wszystko działo się zbyt szybko. Dlaczego nie dał mi się wytłumaczyć? Przez jedno głupie nieporozumienie straciłam kogoś kogo kochałam.
Przebrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie wpadłam na Bastiana. Nie chciałam zwalać na niego winy, bo przecież nic nie zrobił. Ja też nie czułam się winna, przecież tylko wyszłam do klubu z kuzynem. Zastanawiałam się jeszcze czy chciałam naprawić sytuację ze Stefanem. Kochałam go jak wariatka, ale strasznie mnie zabolało, że od razu stwierdził, że go zdradziłam. Mógł chociaż zapytać Michaela! Przecież… Ech, lepiej nawet o tym nie myśleć. 
- Widziałaś? – wskazał na telewizor, gdzie pokazali nasze zdjęcie. – Nienawidzę dziennikarzy.
- Zerwał ze mną. Myśli, że zdradziłam go z tobą – znów się rozpłakałam.
- Obiecuję, że go zabiję za to, że przez niego cierpisz – objął mnie, na co się uśmiechnęłam. – Skoro on i Michi to tacy wielcy przyjaciele…
- Mam to gdzieś – westchnęłam.
- Trzeba jakoś twoje myśli odciągnąć od niego – powiedział. Miał rację, myślenie o Krafcie mogło się źle skończyć. – Zagramy w Fifę.
- Nie – znów zaczęłam płakać. – Uwielbiałam z nim grać.


*

Po południu zostawiłam Bastiana z mamą, która wyjątkowo się za nim stęskniła i ani na chwilę nie puszczała go. Korzystając z okazji wyszłam posiedzieć tam gdzie zawsze. Alex był u Ann, więc wiedziałam, że na pewno będę sama. Chciałam wszystko przemyśleć. Dlaczego zawsze wszystko musiało się psuć? Kiedy na moment było dobrze, zaraz wszystko musiało się… spieprzyć? Zastanawiało mnie, kto zrobił to zdjęcie. Przecież dziennikarze nie chodzili nocą po klubach. Przez moment pomyślałam, że to Daniel, ale to nie miałoby sensu. Sam nie odzywał się do mnie, więc wątpiłam w to, że chciał rozwalić mój związek.
- Co ty odwalasz? – usłyszałam za sobą, a kiedy się odwróciłam zauważyłam Alexa. Zawsze musiał pojawiać się w najgorszym momencie. – Kraft do mnie dzwonił.
-  Ciekawe po co – westchnęłam, a chwilę później poczułam jak bliźniak mnie obejmuje.
- Hej, co się dzieje? Wszędzie mówią, że zdradziłaś Stefana?
- Jakiś idiota zrobił mi i Bastianowi zdjęcie – przytuliłam się do blondyna. – Przecież nie zrobiłabym czegoś takiego.  Kocham go.
- Wiem – pogłaskał mnie po włosach. – Pewnie już i tak Michi mu wszystko wytłumaczył. Mała, nie płacz. Będzie dobrze.
- Nie będzie – odsunęłam się od niego.
- Porozmawiaj z nim raz jeszcze. Zwariował, kiedy zobaczył jakiegoś kolesia w twoim towarzystwie. Przecież on cię kocha jak szaleniec.
- Ja nie wiem, czy chcę.
Chciałam mu wytłumaczyć wszystko, ale z drugiej strony byłam na niego zła. Pomyślał, że go zdradzam. Nie ufał mi? Kiedy tylko wróciliśmy do domu, zamknęłam się w sypialni i wzięłam do ręki telefon. No ładnie, pięćdziesiąt siedem nieodebranych połączeń od Stefana i dwadzieścia od Michaela. Oraz zawalona skrzynka wiadomościami. Zaczęłam czytać.
10:33 Claro, odbierz.
10:42 Super, księżniczka się obraziła. Nie to nie.
12:01 Powinniśmy porozmawiać.
13:13 Odezwij się!
15:55 Przepraszam, jestem kretynem.
16:08 Zaczynam się martwić! Odbierz.
17:46 Wybacz mi, jestem najgorszym dupkiem i łajzą.
17:58 Proszę, daj znak. Claro, kocham Cię i przepraszam. Wybacz.
Ukryłam twarz w dłoniach. Biłam się ze swoimi myślami. Jedna część mnie chciała do niego zadzwonić i powiedzieć jak bardzo go kocha, a druga kompletnie olać. Położyłam się na łóżku, kiedy mój telefon znów zadzwonił. Michi
- Halo? – odezwałam się.
- On zwariował – przymknęłam powieki. – Oszalał.
- Michi, daj spokój. Sam tego chciał. Zostawił mnie.
- Tak, wiem. Kiedy mu powiedziałem, że to na prawdę tylko kuzyn… - przerwał na chwilę. – Kraft, zostaw to! – co się tam działo? – Kompletnie nie mogę się z nim porozumieć. Napisz mu chociaż, żeby się nie martwił, bo on sobie krzywdę zrobi.
Rozłączył się, a się przeraziłam jego słowami. Jak to oszalał, chciał sobie coś zrobić? Już wybrałam jego numer, kiedy poczułam, że nie mogę. Byłam na niego wściekła. Znał mnie przecież, wiedział, że nienawidzę zdrady. Z drugiej strony już raz go to spotkało. Nie potrafiłam się na nic zdecydować. Po chwili dostałam kolejnego SMSa.
Jestem największym idiotą. Wiem to. Zdaję sobie z tego sprawę. Nie zdradziłabyś mnie nigdy, jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie. Kocham Cię jak nikogo innego. Nie mogę znieść tego, że przez moją zazdrość tracę Cię. Claro, proszę. Odezwij się. Jedno słowo, a będę spokojniejszy. Wiem, że rozmawiałaś z Michim i wiem, że jesteś na mnie zła. Masz rację. Po prostu powiedz, że nic Ci nie jest, że jesteś cała i bezpieczna. Boję się o Ciebie. Kocham Cię i przepraszam.
Cholera jasna. Zmiękczył mnie, po moich policzkach spływały łzy, ostatkami sił broniłam się przed zadzwonieniem do niego. Nikt nie potrafił tak pięknie mówić. Nikt nigdy nie kochał mnie w taki sposób, w jaki robi to Kraft. Gdybym mogła, poleciałabym do niego, żeby tylko go przytulić. Nie mogłam. Nie mogłam też odpuścić, bo w głębi serca, to strasznie bolało. Myślałam, że taka sytuacja nigdy się nie wydarzy. 
Nic mi nie jest.
Napisałam i trzymałam kciuk nad napisem ‘wyślij’. Miałam wątpliwości czy powinnam to robić, ostatecznie wysłałam SMSa. Od razu skarciłam się w myślach. Nie powinnam, a może powinnam? Co się stanie, kiedy naprawdę go stracę? Przecież ja nie poradzę sobie. Za bardzo go kocham.
Po niespełna minucie dostałam odpowiedź.
Dzięki Bogu!
Położyłam się do łóżka i chciałam zasnąć. Niestety przez dłuższy czas kręciłam się, nie mogąc zmrużyć oka. Kiedy w końcu udało mi się, śnił mi się on. Jak byliśmy szczęśliwi i zakochani.


*

Przegięłam. Byłam o tym święcie przekonana, kiedy rano jadłam śniadanie. Nie powinnam była się tak zachowywać. On mnie kochał i chciał wszystko naprawić, a ja zachowywałam się jak głupi dzieciak. Chciałam, żeby dalej się starał, przepraszał, kiedy to ja powinnam była go przepraszać. Musiałam z nim porozmawiać i to jak najszybciej. Niewiele myśląc, wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam wrzucać do niej ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy.
- Co ty, do cholery, robisz? – do mojego pokoju wszedł Alex i spojrzał na mnie pytająco. – Wyjeżdżasz?
- Jadę do Klingenthal – powiedziałam, zamykając torbę.
- Żartujesz, prawda? – nie żartowałam, pokręciłam przecząco głową.
- Muszę to naprawić. Wrócę w poniedziałek. Powiedz rodzicom, że Michi się mną zajmie i przeproś Bastiana.
- Jesteś chora – powiedział, ale mimo wszystko się uśmiechnął. – Jeżeli on tego nie doceni… Zabiję gnoja.
- Jesteś kochany – przytuliłam go.

_____________________

Witam Was kochane w Boże Narodzenie! :*
Na temat rozdziału się nie wypowiem, więc jedynie pozostaje mi życzyć Wam Wesołych Świąt, zdrówka i spełnienia marzeń. Tym, które piszą, życzę mnóstwo weny! ♥
Następny 1 stycznia (o ile mój stan na to pozwoli xD)
To tyle ode mnie, buziaki :*

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział VII

Dni mijały nam zbyt szybko. Czas, który spędzałam ze Stefanem wydawał się taki krótki. Niestety, ten czas musiał się skończyć. A kiedy kończy się sielanka, zaczyna się sezon. Chciałam też jechać, ale stwierdziłam, że na początku, kiedy to dość często będą wracać, nie było sensu. Od samego rana byłam zdenerwowana. Alex i Michael zauważyli, że lepiej nie zaczepiać mnie, bo może się to źle skończyć.
- Jadę do Stefana – rzuciłam do rodziców i braci, którzy siedzieli w salonie i oglądali jakiś kretyński film. Nie mogłam siedzieć z nimi, bo moje myśl wciąż krążyły dookoła pana Krafta. – Chyba nie wrócę na noc.
Wszyscy spojrzeli na mnie. Michael i Alex wywrócili oczami i powrócili do oglądania, mama uśmiechnęła się do mnie pogodnie, a tata zmarszczył czoło, ale po chwili również jego kąciki ust uniosły się. Cieszyło mnie to, że nikt nie miał nic przeciwko mojemu związkowi ze Stefanem. Czasami tylko boi bracia coś marudzili, ale nie było z nimi jakoś źle. Może i Michaelowi zabierałam przyjaciela dość często, ale on za to odzyskał Claudię! Alex męczył mnie, że nie spędzamy praktycznie razem czasu, ale przecież wcześniej ja byłam w takiej sytuacji. Ciągle latał wszędzie z Ann, a mnie miał gdzieś.
Pod domem państwa Kraft zjawiłam się dość szybko. Nie byłam pewna czym to było spowodowane, ale nie zdziwiłabym się, jakbym dostała mandat za przekroczenie prędkości. Zdarzyło mi się to już raz, ale nikt o tym nie wiedział. Nikt, oprócz Alexa, który przez pół roku mi to wypominał. Kiedy zadzwoniłam do drzwi otworzyła mi uśmiechnięta mama Stefana, która najwidoczniej gdzieś wychodziła, bo miała na sobie kurtkę. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam pana Krafta w samochodzie. Czyli gdzieś jechali. Od razu wpuściła mnie do środka i ruszyłam w stronę pokoju mojego chłopaka. Zapukałam.
- Daj już mi spokój, mamo – jęknął, a ja się zaśmiałam. Nacisnęłam klamkę i ustałam w progu. – Przecież mówi… O, Clara? – od razu się uśmiechnął i podszedł do mnie. Pocałował mnie na przywitanie i pociągnął w stronę swojej prawie spakowanej torby.
- Chcesz, żebym ci pomogła? 
- Posiedź sobie, zaraz skończę – powiedział i wrócił do wykonywanej czynności. – Myślałem właśnie o tobie.
- Co takiego myślałeś, jeśli można wiedzieć?
- Jaką to mam piękną i seksowną dziewczynę – pogładził mnie po włosach.
- Czy to ironia? Przecież jestem koścista – zaśmiałam się. – I płaska.
- Proszę cię – wywrócił oczami i jedną dłoń położył na mojej piersi, drugą zaś na pośladku. – A to co to jest, co? I to?
- Zabieraj łapy – zaśmiałam się. – Pakuj się lepiej.
- Zostaniesz na noc? – oczy mu się zaświeciły, pokręciłam głową, znów chichocząc.
- Jeśli tylko mnie przygarniesz – powiedziałam, na co mnie pocałował w policzek. – Gdzie się wybierają twoi rodzice?
- Do Wiednia – zmarszczył brwi. – Podobno mam tam jakąś ciotkę. Chcieli mnie wziąć ze sobą, no ale…
- Jutro wyjeżdżasz – westchnęłam.
- Chodź tu – odwrócił się do mnie i rozłożył szeroko ramiona. – Zdążę dokończyć – bez słowa wtuliłam się w niego. – Wiesz… Może to zabrzmi strasznie głupio, ale chyba od zawsze coś do ciebie czułem. Tyle, że nie myślałem o tym. Miałem przecież Marisę, a ty chodziłaś z… jak mu tam…
- Danielem – wywróciłam oczami.
- No właśnie. Oczywiście, czułem się dziwnie, kiedy was razem widziałem, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym być zazdrosny. Dlaczego miałbym? Byłem przecież szczęśliwy z Marisą, a przynajmniej tak mi się wydawało. Potem rozstałaś się z Danielem, a ja poczułem ulgę. Wmawiałem sobie, że to dlatego, że tobie będzie lżej, ale teraz wiem, że… Nie chciałem, żebyś spotykała się z kimkolwiek – pokręcił głową i się zaśmiał. – Pod koniec mojego związku z Marisą, ciągle się kłóciliśmy. Naprawdę miałem już jej dość, chociaż kiedy nakryłem ją, jak mnie zdradzała, nie powiem bolało. Szybko mi przeszło. Może to za sprawą Michiego? Może twoją? Nie mam pojęcia, ale szybko pojąłem, że to w tobie byłem zakochany. Nie wiedziałem co robić. Bałem się, że mnie odrzucisz, a z tym mogłem sobie już nie poradzić. Postanowiłem więc, że zadowolę się przyjaźnią, ale nie… Z dnia na dzień kocham cię coraz bardziej, chociaż nie sądzę, że można dla kogoś stracić głowę aż tak.
- Stefan… - wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Brunet pogładził moje włosy. – Kocham cię – szepnęłam patrząc w jego oczy. – Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
- Chyba jednak wyobrażam sobie – pocałował mnie zachłannie.
Chwilę później leżałam na jasnych panelach w pokoju chłopaka, a on całował mnie w usta i szyję. Zdjęłam ze Stefana biało-czerwoną koszulkę z logiem Bayernu Monachium i rzuciłam ją za siebie. Tak lepiej. Brunet zaczął rozpinać guziki w mojej turkusowej koszuli. Po każdym odpiętym, całował mnie coraz niżej. Kiedy tylko pozbył się tkaniny, wstał i pociągnął mnie w stronę łóżka. Znów był nade mną, dotykając i całując każdy milimetr mojego rozgrzanego już ciała. Kiedy znów powrócił do moich ust, złapał za zamek od moich spodni. Chwilę później leżałam jedynie w bieliźnie. Znów błądził po całym moim ciele, powodując rosnące pożądanie i przyjemne dreszcze. Kraft na chwilę przestał i spojrzał prosto w moje oczy.
- Kocham cię i to się nigdy nie zmieni – szepnął, a ja podniosłam się na łokciach i pocałowałam go namiętnie.
Po chwili to ja byłam na górze, siedząc na nim, czułam jego rosnące podniecenie. Rozpięłam jego spodnie, a skoczek pomógł mi w pozbyciu się ich. Jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, a ja jęknęłam zadowolona. Nawet nie zauważyłam, kiedy znów leżałam pod nim całkowicie naga. Przyciągnęłam go do siebie, kiedy nasze ciała się połączyły.

*

Właśnie takich momentów nie znosiłam. Nie znosiłam, kiedy musiałam się żegnać. W każdym razie teraz tego nie znosiłam, bo w przeszłości jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało i wciąż nie rozumiałam wszystkich, którzy mi powtarzali, że będą tęsknili. Teraz wiedziałam o co im chodziło. Nie chciałam wypuszczać Krafta. Chciałam żeby ze mną został, chciałam go mieć każdego dnia i każdej nocy, aż do końca naszych żyć. Jednak to było nie możliwe. Miał zawody, na których musiał dać z siebie wszystko. Jak zawsze, zresztą.
Jechaliśmy właśnie moim samochodem na lotnisko, gdzie mieliśmy spotkać  innych skoczków. Brunet prowadził mój samochód, a ja jedynie od czasu do czasu dotykałam jego ramienia lub przeczesywałam jego włosy. Widziałam ile silnej woli potrzebował, żeby nie zatrzymać się i rzucić na mnie. Kiedy tylko pojawiliśmy się na lotnisku, ujrzałam Michaela i uśmiechnęłam się do niego. Ten wywrócił oczami. Nie byłam pewna czy na mój widok, czy widok mnie ze Stefanem.
- Będę tęskniła – powiedziałam w stronę mojego chłopaka, kiedy staliśmy niedaleko reszty austriackiej kadry. Stefan przyciągnął mnie za biodra i wpił w moje usta.
- Ja za tobą też – powiedział między pocałunkami. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie z ust Michiego. Zachichotałam.
- Kocham cię – pocałowałam Stefana, który z uśmiechem mnie przytulił.
- Ja ciebie też, kochanie – cmoknął mnie w czoło.
- Darujcie sobie chociaż tu – Michael jęknął. – Jak macie na siebie taką ochotę, to idźcie do toalety czy coś, a nie na oczach ludzi.
Kidy tylko chłopacy odeszli, wróciłam do samochodu. Od razu poczułam się… źle. Wiedziałam, że przecież w domu był Alex, ale to nie było to samo. Oczywiście, dobrze, bo mogłam mieć więcej czasu dla niego, skoro ostatnio oddaliliśmy się od siebie. Może znów mogłoby być jak kiedyś?

*

Kiedy leżałam na łóżku, zadzwonił mój telefon. Nie mógł być to ani Stefan ani Michi, bo przecież właśnie byli w samolocie. Z tego powodu nie chciało mi się nawet sprawdzać, kto się dobijał. Jednak namolne dzwonienie nie ustawało, więc odebrałam.
- Halo?
- Hej siostra! – usłyszałam znajomy wesoły głos.
- O, hej Bastian. Nie spodziewałam się, co u ciebie? – zaśmiałam się.
Bastian był moim kuzynem i kiedyś zawsze jeździłam do niego na wakacje. Spędzaliśmy dużo czasu razem, ale od ostatniego spotkania minęły trzy lata.
- Za jakieś pięć minut będę pod waszym domem. Mam nadzieję, że jesteś.
Jak powiedział tak też zrobił, bo kiedy otworzyłam drzwi po kilku minutach, zauważyłam rozpromienionego wysokiego szatyna. Od razu zaprosiłam go do środka i przytuliłam. Tak dawno nie widziałam mojego wkurzającego, a zarazem kochanego kuzyna.
Siedzieliśmy pół dnia rozmawiając i wspominając stare czasy. Wciąż się śmiałam, chociaż na chwilę odciągnęłam myśli od tęsknienia za Stefanem.
- Ktoś tu ma chłopaka – wyszczerzył się i poruszył brwiami, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Skąd wiesz?
- Jak ktoś jest znany i spotyka się z kimś też znanym, to cały kraj o tym mówi – zaśmiał się.
Kiedy po obiedzie ugotowanym przez mamę, siedzieliśmy w salonie wraz z moimi rodzicami, postanowiliśmy wybrać się do klubu. Trzeba było jakoś nadrobić czas, kiedy się nie widzieliśmy, a poza tym Bastian stwierdził, że dobrze mi to zrobi. Nie pozostało mi nic, jak się zgodzić.
Przebrałam się w jakąś sukienkę i wraz z Bastianem poszłam do klubu. Przez całą drogę śmialiśmy się, tak jak kiedyś.
Kiedy siedzieliśmy przy barze i piliśmy trzeciego z rzędu drinka., poczułam, że alkohol uderzył mi do głowy.
- Pani już podziękujemy. Wracamy – powiedział szatyn, gdy chciałam zamówić kolejną porcję napoju alkoholowego.
Nie piłam często, dlatego te trzy drinki dosłownie ścięły mnie z nóg. Próbowałam wstać z krzesła, ale omal co się nie przewróciłam, w ostatniej chwili złapał mnie mój kuzyn.
- Oj, słabą mamy główkę – powiedział, kręcąc głową, gdy wychodziliśmy z klubu.
Bastian prowadził mnie pod ramię, abym zdołała wrócić do mieszkania bez żadnych upadków, chociaż było ciężko, bo nogi odmawiały posłuszeństwa. Nagle wokół nas pojawiło się dużo ludzi i zapanowało zamieszanie, którego mój mózg w tym stanie, nie dał rady ogarnąć. Po około półgodzinnej drodze, dotarliśmy do mojego rodzinnego domu. Całe szczęście, rodzice już spali, więc nie mogli zobaczyć mnie w takim stanie. Szatyn odprowadził mnie do mojego pokoju, gdzie położyłam się do łóżka. Przebrałam się w koszulkę Krafta, którą ostatnio u mnie zostawił i wróciłam do łóżka. Przez helikopter w głowie początkowo nie mogłam zasnąć, jednak po pewnym czasie udało mi się.
Rano obudził mnie dźwięk telefonu, który ranił moje uszy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale kiedy na wyświetlaczu zauważyłam imię ukochanego, od razu się uśmiechnęłam i odebrałam.
- Hej kochanie –  przywitałam się, uśmiechając się do siebie.
- Tylko nie zaczynaj się tłumaczyć. Wszystko już widziałem. Wiesz co? Nie ma mnie jeden dzień, a ty robisz takie rzeczy? Zawiodłem się na tobie – wręcz krzyczał do słuchawki.
Zaniemówiłam, nie miałam pojęcia o czym mówił.
- Stefan, o co chodzi? – zapytałam.
- To ty mi powiedz o co chodzi? Nie wystarczam ci?
_______________

Witam bardzo serdecznie!
Dzisiaj oddaję w wasze ręce rozdział VII ;)
Ściskam :*

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział VI

Nie wiem jak długo siedziałam wtulona w Stefana. Czułam się cudownie, teraz był tylko mój. Przez ten cały czas był ze mną, pomagał mi i znosił moje humorki. Przy nim wszystko inne nie miało znaczenia. Zawrócił w mojej głowie i nie wyobrażałam sobie, że mógłby zniknąć z mojego życia. Uśmiechnęłam w jego klatkę piersiową, a po chwili poczułam jego usta w moich włosach. Musiał wyczuć mój uśmiech, który z każdą chwilą robił się coraz szerszy.
- Chyba powinniśmy zejść na dół – ciszę przerwał Kraft.
- Chyba tak – westchnęłam i odsunęłam się od chłopaka, spoglądając w jego oczy. – Nie mówmy im na razie
- Dlaczego? – zmarszczył brwi. Miałam nadzieję, że nie pomyślał sobie, że się go wstydzę czy coś w tym rodzaju. Przecież tak nie było.
- Po prostu… - zaczęłam, skubiąc koniec koszulki.
- Chcesz się ukrywać? – zapytał. – Ja nie chcę. Chcę móc trzymać cię za rękę i przytulać przy innych. Chcę pokazać całemu światu jak piękną mam dziewczynę.
- To nie tak – spojrzałam na niego. – Powiemy im, ale nie dziś. Zresztą wszyscy są już pijani.
- Tylko nie my – zaśmiał się. – W porządku, skoro tak chcesz.
Nic nie odpowiedziałam tylko wpiłam się w jego usta. Od razu pogłębił pocałunek, przysuwając się jeszcze bardziej do mnie. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, a moje w jego czarnych włosach. Straciłam rachubę czasu, nie miałam pojęcia jak długo to trwało. W końcu odsunął się ode mnie i patrzył wprost w moje niebieskie oczy. W jego czekoladowych tęczówkach wesoło tańczyły iskierki.
- Zostań dziś ze mną – szepnęłam przy uchu Stefana. Jego usta delikatnie muskały moją szyję, przez co cicho pomrukiwałam.
- Z wielką przyjemnością – odpowiedział równie cicho.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Najwidoczniej pozostała część towarzystwa nie przejęła się naszym zniknięciem, bo ani razu nikt nie przyszedł sprawdzić co się stało. Dziwiło mnie to trochę, ale biorąc pod uwagę fakt, iż na dole trwała libacja, może nie powinno. W pewnym momencie, kiedy siedzieliśmy na łóżku, oglądając stare zdjęcia i śmialiśmy się, poczułam jak usta Krafta znów spoczywają na mojej szyi. Siedząc za mną, objął mnie w pasie, tym samym przysuwając jeszcze bardziej do siebie. Odchyliłam głowę, pozwalając mu na kontynuowanie pieszczoty. Po pewnym czasie obrócił mnie przodem do siebie i wpił się w moje usta. Usiadłam na jego kolanach, i oplotłam jego ciało swoimi nogami. Kraft lekko pocałował mnie w ucho, a potem zjechał językiem na szyję, a później obojczyk. Jęknęłam z zadowolenia. Swoje dłonie przeniósł na moje pośladki, lekko je masując. W pewnym momencie popchnęłam go, przez co znajdowałam się nad nim. Poczułam jak jego dłonie wjeżdżają pod moją koszulkę, a po moim ciele przebiegł dreszcz pożądania. Przekręciliśmy się i po chwili był nade mną i całował mnie łapczywie. Drżącymi dłońmi złapałam za koniec jego koszulki i ściągnęłam ją z niego. Podniosłam się na łokciach i pocałowałam jego nagi tors, słysząc cichy jęk. Uśmiechnęłam się, kiedy złapał za dół mojej bluzki, która chwilę później leżała już na podłodze. Widziałam jak patrzył na mnie, na moje piersi w koronkowym staniku. Nachylił się i pocałował dekolt, a później brzuch, a między moimi nogami robiło się coraz goręcej. Złapałam za jego głowę i wymruczałam jego imię. Jedną dłonią rozpiął moje spodnie i ściągnął je ze mnie. Potem ja pozbyłam się jego. Spojrzałam na jego krocze i uśmiechnęłam się, widząc wypukłość. Usiadłam na jego kolanach i pozwoliłam mu na pozbycie się mojego stanika. Całował moje piersi, a ja wiedziałam, że niestety nie mogłam dać się ponieść emocjom. Lekko pociągnęłam za jego włosy, kiedy mnie całował i pieścił. Znów mnie położył i delikatnie zdjął moje koronkowe majtki. Chwilę później poczułam jak całował delikatnie wewnętrzną stronę moich ud. Kiedy wrócił do moich ust, złapałam za jego bokserki i ściągnęłam je z niego. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja jedynie kiwnęłam głową, zgadzając się. Chciałam tego, pragnęłam. Usłyszałam jak wziął głęboki oddech, a chwilę później wszedł we mnie. Z moich ust wydobyło się jęknięcie, zdecydowanie za głośne. Poruszał się wolno, ale z każdym pchnięciem przyśpieszał. Cicho wzdychał. Objęłam jego szyję i przyciągnęłam do siebie. Jęczałam i wzdychałam wprost do jego ucha. Stefan wypowiadał moje imię tonem, który mnie jeszcze bardziej podkręcał. Byłam coraz bliżej końca, ze wszystkich sił starałam się nie jęczeć głośniej niż szeptem.
- Cholera… Clara, nie mogę… Już dłużej nie wytrzymam – powiedział zdesperowany.
Zamknęłam oczy i skupiałam się na niesamowitym uczuciu, które rozprzestrzeniało się po całym ciele. Kraft dyszał ciężko, poruszając się raz wolniej, a raz szybciej. Ścisnęłam pościel, odchylając głowę do tyłu.
Opadł na mnie zmęczony. Przygryzł moją dolną wargę, a potem wcisnął swój język do mojej buzi. Całowaliśmy się jeszcze długo. Kraft oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy. Dłonią odgarnął włosy z mojej spoconej twarzy.
- Chryste, dziewczyno – powiedział ciężko dysząc, zmuszając się do uśmiechu. – Zabijesz mnie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko naciągnęłam na nas kołdrę. Wtuliłam się w jego nagi tors i chwilę później już zasnęłam.
Rano obudziłam się dość wcześnie, wciąż myślałam o tym, że czekało mnie powiadomienie moich kochanych braci, że byłam w związku z Kraftem. Pomyślałam sobie wtedy o tych wszystkich docinkach ze strony Alexa i Michaela. Nie byłam do końca pewna, czy starszy widział co się ze mną wtedy działo, że szalałam z miłości. Mój bliźniak natomiast wiedział, przed nim nie dałoby się nic ukryć.
- Wstawaj już - próbowałam obudzić mojego chłopaka.
Był całkowicie nagi, co pozwoliło mi na dokładne obserwowanie jego ciała. Zauważyłam parę zadrapań na ramionach skoczka. Westchnęłam, ale mimo wszystko się uśmiechnęłam. Poprzednia noc była cudowna.
- Widzisz co mi zrobiłaś? - Stefan zauważył, że bacznie przyglądałam się jego zadrapaniom.
- Powinieneś się ubrać - powiedziałam.
Nagle ktoś z wielkim impetem wpadł do mojego pokoju. Kraft złapał za kołdrę i naciągnął ją na siebie, jednocześnie odkrywając mnie. Michael, który wszedł właśnie do środka, zamknął oczy przykładając dłonie do twarzy.
- Nie patrzę, spokojnie. Wytłumaczy mi ktoś jak ten pan znalazł się nagi w twoim łóżku? - odwrócił się w drugą stronę, stając do nas plecami. Złapałam za jeden z końców kołdry i pociągnęłam do sobie, zakrywając się.
- Mam ci tłumaczyć po co kobieta i mężczyzna leżą nago w łóżku, braciszku?- zapytałam.
- Następnym razem uprzedźcie - Michi wychodząc z pokoju, pokręcił głową.
- Następnym razem zapukaj - krzyknęłam, aby usłyszał.
Spojrzałam na zawstydzonego Stefana i zaśmiałam się. Chociaż w tej sytuacji najbardziej zawstydzony był z pewnością mój brat. Złożyłam ustach Krafta pocałunek i wyszłam z łóżka, zbierając swoje ubrania. Czułam na sobie jego wzrok, przyglądał się mojemu każdemu krokowi. Podniosłam z paneli jego bokserki i rzuciłam w niego.
- Ubierz się  - powiedziałam, śmiejąc się.

*

Stefan nie chciał opuszczać mojego pokoju, tym bardziej dlatego, że bał się reakcji swojego przyjaciela. W końcu spał z jego siostrą. Po długich namowach, wyszedł. Jednak starał się po drodze nie wpaść na któregoś z Hayboecków. Oboje byliśmy pewni, że Alex już wiedział. Za to ja wiedziałam, że mój bliźniak będzie miał mi za złe, że nic mu nie powiedziałam. Tylko problem polegał na tym, że nie miałam chwili na to.
Kiedy po południu wyszli na trening, postanowiłam, że także wybiorę się na Bergisel. Nie chciałam iść sama, więc zadzwoniłam do Morgensterna, który tak jak ja, miał zamiar podglądać swoich przyjaciół. Gdy pojawiliśmy się na skoczni, mogliśmy obserwować treningowe skoki kadry Austrii. Kiedy tylko na belce pojawił się dwudziestodwulatek w różowym kasku, uśmiechnęłam się szeroko, co nie umknęło uwadze Thomasa.
- Kto by pomyślał? – zaśmiał się. – Clara Hayboeck i Stefan Kraft?
- Miłość jest ślepa – odpowiedziałam unosząc kąciki ust.
Zaraz po niemal idealnym lądowaniu, Stefan podszedł do mnie i obdarował mnie słodkim pocałunkiem. Spiorunował Morgensterna wzrokiem, albo mi się wydawało, albo Kraft nie był zadowolony widząc mnie w towarzystwie Morgiego. Był zazdrosny? Nie, na pewno nie.
- Pójdziemy później na spacer? – zapytałam, przytulając się do napiętego ciała chłopaka.
- Nie mogę – powiedział niezadowolony. – Obiecałem mamie, że pojadę z nią do babci. Może jutro?
- No dobrze – westchnęłam. Miałam nadzieję, że znajdzie dla mnie wolną chwilę, ale przecież nie mogłam być zła. Jego babcia ostatnio ciągle chorowała i należała jej się chociaż chwila z wnukiem.
- Kraft! – do naszych uszu dobiegł donośny głos trenera Kuttina. Oboje zrobiliśmy niezadowolone miny, a wciąż stojący obok Thomas zaśmiał się z nas. – Nie czas na amory.
- Idę, idę – odpowiedział brunet i cmoknął mnie w czoło, a ja przytuliłam się do niego. – Nie wiem czy się jeszcze dziś zobaczymy.
- Chyba nie – przejechałam dłonią po jego policzku. – Do jutra.
Z Thomasem stałam jeszcze przez jakiś czas, komentując skoki, oddawane przez chłopaków. Oczywiście, że w pewnym stopniu bolało mnie serce, że oni mogli, a ja nie. Tyle, że to nie miało znaczenia, bo nie mogłam już tego zmienić, tak miało już być.
Kiedy wracałam wraz z dwoma braćmi do domu, Alex wcale się nie odzywał. Michael wypytywał mnie o szczegóły związku z Kraftem, a bliźniak po prostu słuchał i nie odezwał się ani słowem. Denerwowało mnie to, ale chyba go rozumiałam. Sama mu przecież powiedziałam, że gdyby było coś między mną a Stefanem, byłby pierwszą osobą, która dowiedziałaby się o tym. Niestety tak nie było. Michi też by nie wiedział jeszcze, gdyby nie jego poranny nalot.

*

Zaraz po powrocie do domu, Alexander zniknął. Wyszedł, zostawiając swoją komórkę.  Miałam pewne przypuszczenia, ale nie byłam pewna. Były dwa wyjścia, albo był z Ann, albo w naszym miejscu. Chociaż gdyby był ze swoją dziewczyną prawdopodobnie zabrałby ze sobą telefon. Przecież ten dzieciak był od niego uzależniony. Jedynie, kiedy chciał coś przemyśleć, telefon nie był mu potrzebny. Przez pewien czas, starałam się robić wszystko, żeby nie myśleć o bracie, ale przyniosło to marne skutki. Postanowiłam więc, że porozmawiam z nim. Czułam się trochę winna jego zachowaniu, ale przecież mógł załatwić to inaczej. Na przykład poprzez rozmowę ze mną.
Nad rzeką Inn, zauważyłam go. Siedział pogrążony w myślach. Nie znosiłam takiego widoku. Podeszłam do niego i usiadłam obok, a Alex nawet na mnie nie spojrzał. Wciąż siedział ze spuszczoną głową.
- Co się dzieje? – zapytałam, przerywając ciszę, która mnie przytłaczała. – Jesteś zły?
- Nie powiedziałaś mi. Myślałem, że mi ufasz i mówisz o wszystkim – odrzekł z wyraźną aluzją.
- Ufam, ale to wszystko wydarzyło się tak szybko.
- Widzisz to? – zapytał, ale ja nie byłam do końca pewna o co mu chodziło. – Oddalamy się od siebie. Kiedyś byliśmy niemal nierozłączni, a teraz każde żyje swoim życiem.
- Każdy ma swoje życie – powiedziałam spokojnie. – Nie będziemy przecież nierozłączni na zawsze. Ty będziesz miał swoją rodzinę, a ja swoją. Nie będziemy mieć czasu na siebie.
- Nie chcę tak. Chcę moją siostrę w każdej chwili.
- Możesz przecież na mnie liczyć w każdej sekundzie swojego życia. Bądź pewny, że będę zawsze – oparłam głowę o jego ramię.
- Cieszę się, że powiedziałaś mu co czujesz. On w życiu nie zrobiłby tego pierwszy.
- Marisie… - zaczęłam, ale przerwał mi.
- Marisa to inna bajka – fuknął. – Ani w jednym procencie nie dorasta ci do pięt. Poza tym ona go zdradzała.
- W życiu bym go nie zdradziła. W życiu bym nikogo nie zdradziła
- Wiem – uśmiechnął się. – Jesteś moją siostrą.
Mamo, tato, dziękujemy za to, jak nas wychowaliście.
______________

Cześć Kochane moje.
Po pierwsze, chcę bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Kiedy je czytałam, aż cieplutko robiło mi się na sercu. Dziękuję!
Po drugie, chcę Was przeprosić. Ostatnio byłam mało aktywna, to znaczy zostawiałam Wam komentarze pod rozdziałami, ale nie były one takie jakie powinny być. Teraz będzie już tylko lepiej. Z pewnym powodów rodzinnych nie miałam nastroju do kompletnie niczego.
Po trzecie (spokojnie, ostatnie), sama nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Napisałam go w jakieś dwie godziny, nie jest idealny, ale z powodu tych właśnie spraw rodzinnych (bardzo bliskich memu sercu, naprawdę bliskich) nie miałam czasu wcześniej pisać. A tym bardziej w ciągu tego tygodnia, kiedy to kompletnie wszystko straciło sens. Muszę sobie jednak jakoś radzić, nie? :)
Komentujcie i oceniajcie moje wypociny, które nadal nie są takie jakie chciałabym, żeby były.
Buziaki i trzymajcie się tam cieplutko. :* 

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział V

Początek sezonu zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło, brak chłopaków. Kiedy wyjechali na konkursy letnie nie wiedziałam co ze sobą robić, ale co miało być teraz? Miałam wytrzymać cały sezon? No dobrze, wiadomo, że czasem będą wracać na kilka dni, ale to przecież nie to samo. Jak w takich chwilach miałabym nadrobić czas zarówno z Michaelem, Stefanem jak i Alexem?
Jeśli chodzi o Michiego, wciąż nie pogodził się z Claudią. Rozmawiali, rozmawiali i jeszcze raz rozmawiali, ale nic z tego nie wyszło. Był podłamany, ale nie mógł się poddawać. Z resztą sam stwierdził, że się nie podda. Kochał ją i chciał żeby wszystko wróciło do normy.
Alex natomiast był szczęśliwy z Ann. Wszystko między nimi układało się znakomicie. Nie wpadał też na genialne pomysły szpiegowania dziewczyny.
Stefan to… Stefan. Wciąż spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Wtedy zrozumiałam, że wpadłam po same uszy. Zakochałam się, a nie powinnam. Nie w Krafcie.
- Zamierzasz w końcu włożyć tę torebkę do kubka? – podskoczyłam, kiedy usłyszałam pytanie z ust Michaela. Zaśmiał się, a ja miałam ochotę uderzyć go w głowę. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i włożyłam herbatę do kubka. – Dzisiaj wpadną chłopacy z kadry, więc możesz do nas dołączyć.
- O, dziękuję – wywróciłam oczami. – Chyba odpuszczę sobie imprezowanie z wami.
- Jak chcesz – założył ręce na piersiach. – Tylko masz siedzieć cicho i się w ogóle nie pokazywać, bo stracimy jednego zawodnika – powiedział, a kiedy spojrzałam na niego pytająco, dodał: - Krafta! To przecież jasne, że woli twoje towarzystwo. Chyba cię jeszcze nie poznał – zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię.
- Zabawne – usiadłam przy stole z kubkiem gorącej herbaty. – Kto będzie?
- Ja, Krafti, Schlieri, Didl, Manu razy dwa i może Kofler – zmarszczył brwi. – A co? A, no i chyba Morgi, ale to też nie jest pewne.
- No to może dołączę – uśmiechnęłam się szeroko, a potem odchrząknęłam. – Masz trening za dwadzieścia minut.

*

Zaraz po tym jak Michael razem z Alexem wyszli na trening, udałam się do sklepu na zakupy, bo w lodówce świeciło pustkami. Zawsze kiedy nie było mamy, nikt jakoś nie chciał robić zakupów. Właśnie dlatego to ja byłam zmuszona do tego. Czasem musiałam robić za mamę, ci dwaj nie radzili sobie z niczym. Kiedy byłam już w supermarkecie i przechodziłam pomiędzy kolejnymi pułkami, natknęłam się na panią Kraft, która tak jak ja robiła zakupy. Lubiłam ją, zawsze była w porządku. Wspierała Stefana i zawsze była, kiedy jej potrzebował. Ten jednak czasami wolał przyjść do Michaela, ale nie było co się dziwić, byli najlepszymi przyjaciółmi. Wiedzieli o sobie niemal wszystko.
- Dzień dobry – przywitałam się z szerokim uśmiechem.
- O, dzień dobry – uniosła kąciki ust do góry. – Co u ciebie słychać?
- Wszystko w porządku. – odpowiedziałam, wiedząc jednak, że pytała o to, co wszyscy. – A u pani?
- Po staremu – zaśmiała się.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a później wróciłyśmy do zajęcia. Kiedy wracałam do domu, natknęłam się na Alexa, więc opowiedziałam mu o spotkaniu w sklepie. Ten oczywiście stwierdził, że spoufalam się z przyszłą teściową. Oberwał w głowę, ale nadal nie przestawał się śmiać.

*

Kiedy nadszedł wieczór do naszego rodzinnego domu zaczęli schodzić się skoczkowie. Rodzice akurat pojechali odwiedzić jakąś ciotkę, więc Michi chciał skorzystać z wolnego domu. Właściwie to nie był najgorszy pomysł, tym bardziej, że już niedługo mieli wyjechać na pierwszy konkurs. Byłam pewna, że będzie mi ich brakowało. Dom będzie pusty, a ja w końcu będę musiała zacząć coś robić ze swoim życiem. Na razie wszystko stało w miejscu.
Impreza trwała w najlepsze, chłopacy świetnie się bawili, śmiali i wspominali głupie historie. Ja jedynie przysłuchiwałam się temu wszystkiemu z uśmiechem. Zawsze wiedziałam, że oni wszyscy byli zgrani i zawsze mogli na siebie liczyć. To nie tak, że u nas było inaczej. Jacqueline, Daniela, Eva, Chiara i Lis zawsze były świetne, wspierały mnie i zawsze byłyśmy dla siebie. Tyle, że coś się zmieniło… Teraz, kiedy już nie skakałam i nie trenowałam, czułam się odsunięta od nich. Chłopacy nigdy nie odsunęli się od Morgensterna. Tu była różnica. Chciałam jednak wierzyć, że spowodowane było to jedynie brakiem czasu, że znów wszystko będzie dobrze.
- Mam pomysł! – wydarł się Diethart, który był lekko nietrzeźwy. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, a ja już się bałam tego, co mogło mu wpaść do głowy. – Zagrajmy w butelkę.
- Ja odpadam – powiedziałam unosząc dłonie do góry. – Z resztą nie mamy piętnastu lat, żeby bawić się w takie rzeczy.
- No weź, Hayboeck – Gregor spojrzał na mnie, starając się zrobić przy tym słodką minę, co skończyło się… jak zawsze. – Będzie fajnie.
- Jest tu trzech Hayboecków jakbyś nie zauważył, Schlierenzauer – zaśmiałam się. – No, ale niech ci będzie. Od razu mówię, że nie odpowiadam na głupie pytania.
No i się zaczęło. Czasem się zastanawiałam, czy chłopcy czasami dorastają, czy po prostu zatrzymują się na pewnym okresie i tak zostaje. Kiedy patrzyłam na nich, widziałam właśnie takich piętnastolatków. Pytania w większości sprowadzały się do seksu, albo innych mniej lub bardziej intymnych spraw. Wiedziałam, że zaraz padnie na mnie i jeśli nie będzie to któryś z moich braci, pytanie będzie o…
- No – w dłonie klasnął uradowany Diethart, kiedy padło na mnie. – O co by tu zapytać naszą małą blondyneczkę? – zamyślił się, a ja słysząc małą blondyneczkę, wywróciłam oczami. Nie lubiłam, kiedy ktoś tak do mnie mówił. – Kiedy straciłaś dziewictwo?
- To chyba sprawa Clary – powiedział zdenerwowany Stefan, a ja się uśmiechnęłam. - Nie musisz odpowiadać, wiesz o tym? – skierował się do mnie.
- Nie! Musisz odpowiedzieć – brwiami poruszył Manuel Fettner, a ja uderzyłam go w ramię.
- No dobrze, skoro was to tak bardzo interesuje – zaśmiałam się, chociaż czułam się głupio. – To było dwa lata temu.
- Było fajnie? – dopytywał Didl.
- Mam wrażenie, że wykorzystałeś już swoje pytanie – rzekłam, ale kiedy napotkałam jego minę, musiałam odpowiedzieć. Nie dałby mi żyć. – Czy ja wiem, czy było fajnie. Trwało to może pięć minut –od razu zauważyłam groźne miny kilku skoczków. – Nie czułam zbyt dużo.
- Dobra, koniec takich pytań do mojej siostry – przerwał mi Alex, a ja jedynie spojrzałam na niego z wdzięcznością. – Chodź na chwilę – pociągnął mnie do kuchni, a ja jedynie zdążyłam spojrzeć na Stefana, który wyglądał dziwnie.
 - Brawo, normalnie brawo. Wcale nie musiałaś odpowiadać na to pytanie. Poza tym, Stefan jest zły, że to zrobiłaś. Nie widzisz tego? Stanął w twojej obronie, a ty rozgadujesz wszystkim o utracie dziewictwa – był na mnie zły. Słyszałam to w jego głosie, widziałam w mowie ciała. Tylko dlaczego Stefan miałby być zły? Przecież to moja sprawa co i komu mówię, prawda?
- Wiesz co? Wal się! – krzyknęłam i ruszyłam w stronę mojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Rozmowy, które jeszcze chwilę temu słyszałam, ucichły. No ładnie, Clara. Jak zwykle obrażasz się o byle co. Usiadłam na łóżko, czując jak do moich oczu napływały łzy. Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Czasem reagowałam na niektóre sytuacje zbyt emocjonalnie. Przymknęłam powieki, pozwalając na to, by spod nich spłynęły słone łzy. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, wytarłam twarz i powiedziałam ciche „proszę”. Do środka wszedł Stefan, który przyglądał mi się badawczo. Przez chwilę zastanawiałam się czy ktoś go do mnie wysłał czy przyszedł sam. Usiadł obok mnie, a ja westchnęłam.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam.
- Za co? – zmarszczył brwi. – Nie jestem.
- Myślałam, że… - zaczęłam. – Alex mówił – westchnęłam.
- Alex mówi dużo – powiedział, na co się zaśmiałam. To była prawda.
- Przytul mnie – szepnęłam i dostrzegłam zdziwienie na twarzy Krafta, który chwilę później mnie objął, a ja wtuliłam się w niego.
Właśnie tego nie znosiłam, a jednocześnie uwielbiałam. Kiedy Stefan był w pobliżu czułam się świetnie, jakby zawsze miało być tak. Nic się wtedy nie liczyło i nie myślałam o niczym. Jednocześnie wiedziałam, że to złe i nie powinno tak być. Przecież to Kraft. Nic jednak nie zmieniało faktu, że się w nim zakochałam. Z każdym dniem uczucie, które do niego żywiłam, rosło.
- Muszę ci coś powiedzieć – odsunęłam się od niego i wzięłam głęboki oddech.  
Musiałam to zrobić, nie mogłam już dłużej uciekać. Wystarczająco długo go zwodziłam i omijałam temat. Bałam się, ale wiedziałam, że muszę, że jeśli tego nie zrobię, będę żałowała.
- Byłeś przy mnie przez ten cały czas – zaczęłam. - Wspierałeś mnie i nie pozwalałeś na to, bym płakała. Dzielnie znosiłeś mój każdy dół i… Nie mam pojęcia dlaczego to robiłeś, ale jestem ci wdzięczna. Przy tobie udało mi się z tym pogodzić w pewnym stopniu – rzekłam i z delikatnym uśmiechem spojrzałam w jego oczy. – Dopiero teraz to zrozumiałam. Zrozumiałam, że się w tobie zakochałam – powiedziałam, czekając na jego reakcję.
Bałam się tego co miało nadejść, czułam jak serce łomotało w mojej piersi. Spuściłam wzrok, zaczynałam żałować swoich słów. Jakim cudem miałby odwzajemniać moje uczucia? Durne marzenia głupiej dziewuchy. Nagle uniósł mój podbródek i najdelikatniej jak potrafił musnął moje wargi. Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się. Z ustami nadal przy moich, szepnął coś co sprawiło, że po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.
- Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem. Też się w tobie zakochałem, Claro. Zakochałem się jak szaleniec i w tym momencie jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Z moich ust wydobyło się jedynie ciche westchnięcie, a chwilę później tkwiłam w jego objęciach. Pogładził mnie po włosach, całując w skroń.

_____________

Witam drogie Panie :) Rozdział znów zbyt krótki, ale nie chciałam dodawać kolejnej sceny na koniec, a nic nie mogłam też jeszcze wrzucić pomiędzy. Wolałam już nie kombinować.
Czekam na wasze opinie, bo jestem ciekawa co myślicie o tym tam na górze :D
Buziaki! :*