czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział IX

Tak naprawdę chyba nie byłam do końca pewna czego oczekiwałam od rozmowy ze Stefanem. Przez całą drogę zastanawiałam się czy dobrze robiłam, mimo że w domu byłam w stu procentach pewna, że to było poprawne. Myślałam też nad tym co powinnam mu powiedzieć. Przeprosić? Tylko czy rzeczywiście miałam za co? Przecież to on, widząc jakieś zdjęcie w Internecie, stwierdził, że go zdradzam. W dodatku z kim? Z własnym kuzynem? Nawet jeśli by tak pomyślał, powinien dać mi się wytłumaczyć, albo zapytać Michaela. Martwiłam się też, czy przypadkiem mój brat nie pokłócił się z przyjacielem, bo nie ukrywam, zdarza mu się zachowywać porywczo jeśli chodzi o mnie czy Alexa. Zawsze był takim dobrym, opiekuńczym starszym bratem.
W Klingenthal zjawiłam się wczesnym wieczorem, ale nim zdecydowałam się na jakikolwiek ruch, minęło sporo czasu. Chciałam, ale z drugiej strony nie. Typowa niezdecydowana kobieta, prawda? W pokoju hotelowym biłam się z myślami, ale w końcu wyszłam. Zapukałam do drzwi i usłyszałam głos brata. No tak, czego mogłabym się spodziewać?
- Hej – powiedziałam, kiedy otworzyłam drzwi. Michi spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, a Stefan leżał na brzuchu ze słuchawkami w uszach. Nie słyszał mnie.
- Co tu robisz? Chcesz pogadać z tym kretynem? – zapytał blondyn przyglądając mi się badawczo.
- Michi – westchnęłam. – Muszę to z nim wyjaśnić. Dasz nam chwilę?
- Niech ci będzie – uniósł dłonie do góry w geście kapitulacji. – Będę u Manuelów.
Skinęłam głową, a kiedy wyszedł podeszłam do Krafta i dotknęłam jego ramię. Od razu podniósł głowę, a kiedy mnie zobaczył, zdjął słuchawki i usiadł. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, a między nami panowała niezręczna cisza.
- Przepraszam – wyszeptał po pewnym czasie i złapał za moją dłoń, ale wyrwałam mu się. Spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba nie myślał, że od razu rzucę się mu na szyję?! – Claro, ja wiem… Jestem kretynem.
- Owszem, jesteś – powiedziałam spokojnie, chociaż w środku się gotowałam. Znów byłam na niego zła. – Jak mogłeś tak pomyśleć? Myślałam, że to co było między nami, było na poważnie. Boisz się, że znów będziesz przechodził to co z Marisą, ale myślałam, że mi ufasz – wstałam i spojrzałam na jego skruszoną minę. – A co, kiedy to się powtórzy? Co jeśli znów zrobią mi z kimś zdjęcie? Znów uwierzysz, że cię zdradzam? Cholera, jesteś idiotą.
- Czyli… - zaczął, a ja wzięłam głęboki oddech. – Nie przyjechałaś, żeby się pogodzić? Przyjechałaś, żeby powiedzieć mi, że spieprzyłem sprawę?
-Przyjechałam tu, żeby powiedzieć ci, że… - przez chwilę się zastanawiałam, po co tak naprawdę przyjechałam. – Powinniśmy na razie odpuścić. Może to znak? Zrozum, nie chcę się kłócić, kocham cię, ale zrobiłeś niepotrzebną aferę. Przecież mogłeś zapytać Michiego o Bastiana.
- Mówił mi, ale nie chciałem go słuchać – schował twarz w dłonie. – Nie chcę tak. Chcę być z tobą, obiecuję, że coś takiego już się nie wydarzy i nie będę zazdrosny, kiedy będziesz rozmawiała z Morgim, ale daj mi szansę.
- Czekaj – powiedziałam, szczerze zdziwiona. – Czy ty powiedziałeś to co myślę, że powiedziałeś?
- Nie lubię, kiedy się kreci obok ciebie – mruknął.
- Teraz to nie ma znaczenia, nie mogę dać ci szansy. Może kiedyś, ale na pewno jeszcze nie teraz- powiedziałam i wyszłam, zostawiając go samego.

*

Kiedy leżałam już w hotelowym łóżku, po moich policzkach spływały łzy. Nie wiem jak mógł mnie tak zranić. To naprawdę bolało, ale nie chciałam na razie z nim być. To co się stało mogło się przecież powtórzyć. Powinien zrozumieć, że źle postąpił. Jak sam powiedział, Michi mu powiedział, że Bastian to tylko kuzyn, ale nie chciał tego słuchać.
Usłyszałam pukanie do drzwi i jęknęłam niezadowolona. Wyszłam z łóżka i otworzyłam. Do środka wszedł oczywiście Michael.
- Zatłukę go – powiedział, widząc moje mokre policzki. – Nie wiem jak może być takim idiotą.
- Przestań – z powrotem weszłam pod kołdrę, a mój brat położył się obok. – Nie kłóćcie się przeze mnie, dobrze?
- Mała – powiedział, a ja wywróciłam oczami. – Jesteś moją siostrą i twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze, wiesz? Nie obtłukę jego twarzy, chociaż mam na to ochotę.
- Rany, Michi – uśmiechnęłam się.
- Cierpisz przez niego i nienawidzę takiego widoku.
- Kocham go, ale nie mogę mu tak po prostu wybaczyć. Nie masz nawet pojęcia jak się poczułam – w moich oczach znów pojawiły się łzy, a Michi tylko mnie przytulił.
Miałam najlepszych braci na świecie.
- Zostać z tobą? – zapytał, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie – spojrzałam na niego. – Nie trzeba, poradzę sobie. Zresztą i tak jestem strasznie zmęczona.
- No, dobra – wstał i spojrzał na mnie badawczo. – Dobranoc?
- Dobranoc. Masz się wyspać i jutro dobrze skoczyć – uniosłam kąciki ust. – W końcu jesteś Hayboeckiem.

*

Konkurs był jakąś kompletną katastrofą, do tego nie potrafiłam się w ogóle skupić na oglądaniu go, bo wszyscy się ciągle mi przypatrywali. Zauważyłam też siebie na telebimie i doskonale wiedziałam co w tamtej chwili ludzie myśleli. Przecież „zdradziłam” Stefana Krafta! Normalnie bym się tym nie przejmowała, bo byłam przyzwyczajona do tego, że czasami znajdowałam się w centrum uwagi. Tyle, że to była kompletnie inna sytuacja.
Kiedy tylko wróciłam do domu, zamknęłam się w swojej sypialni i zaczęłam się zastanawiać kto zrobił nam to zdjęcie. Dziennikarze raczej nie szlajali się po klubach, więc musiał być to ktoś trzeci. Tylko za bardzo nie wiedziałam kto mógłby chcieć rozwalić mój związek. Daniel? Nie możliwe, przecież spotykał się teraz z inną dziewczyną. Może Marisa? Podobno wciąż zadręczała Stefana, a teraz szukała jakiegoś sposobu, żeby znów go zdobyć. Chociaż… nie, to było mało prawdopodobne. Nieźle się stoczyła, to fakt, ale bez przesady. Czegoś takiego by nie wykręciła.
- Hej, mała – do pokoju wpadł Alex, jak zwykle nie pukając. – Co tak siedzisz?
- Myślę – odpowiedziałam wbijając wzrok w ścianę.
- Oho, robi się poważnie – zaśmiał się i usiadł obok, na co zdzieliłam go po głowie.
- Kto mnie nie lubi? – zapytałam, na co mój brat parsknął śmiechem. – Pytam poważnie.
- Ja? – poczochrał moje włosy, a ja jęknęłam z niezadowoleniem. – No dobra, dobra. Nie wiem… Może Sandra?
- Dziewczyna Gregora? – zmarszczyłam brwi. Fakt, nie przepadałyśmy za sobą, ale nie sądziłam, że to ona mogła mieć jakiś związek z tą sprawą. – Dalej.
- Marisa, wszystkie fanki Krafta, Sara Takanashi…
- Sara? Poważnie? Myślisz, że mnie nie lubi, bo po tym jak przeze mnie obliczyli jeszcze raz punkty, wyszło, że Maja Vtic wygrała, a nie ona? – wywróciłam oczami. – Nie moja wina, że się pomylili, a ja wyłapałam błąd.
- Plus przyjaźnisz się ze Słowenkami – zaśmiał się. – Kto jeszcze? Nie wiem, raczej wszyscy cię lubią.
- Och, to urocze – uśmiechnęłam się szeroko. – Chociaż nie poprawia sytuacji.
Położyłam się na poduszkę, a Alex opadł obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać o mało istotnych rzeczach. Cieszyłam się, że miałam dobry kontakt z rodzeństwem. Tęskniłam trochę za najstarszym bratem, ale dzwoniliśmy do siebie od czasu do czasu, więc nie było tragicznie. Chociaż wolałabym, że częściej nas odwiedzał. Ale nie, nie mógł! Był zajęty narzeczoną. Pff.
- Wiem kto to zrobił – do pokoju wleciał Michael z telefonem w dłoni.

______________

Hej! :)
Tak, wiem, rozdział miał być jutro. Stwierdziłam jednak, że prawdopodobnie nie będzie mi się chciało nic robić w Nowy Rok, nawet jeśli będę się czuła w miarę. :D
Skorzystam z okazji, że rozdział ukazuje się już dziś i złożę Wam życzenia noworoczne:
Skocznego Roku 2016! Żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, żebyście się nie połamały, nie leżały w szpitalu, żebyście były takie cudowne i kochane jak teraz oraz, żebyście spełniły swoje marzenia! <3
Nawet nie wiecie jak Was uwielbiam :) ♥
Wasze komentarze sprawiają, że szczerzę się do laptopa, a mój brat chyba zaczyna myśleć, że coś ze mną nie tak :D (tak, jest jak bracia Hayboeck w tym opowiadaniu, mój kochany braciszek nigdy nie puka xD)

Zapraszam Was również na moją nową skoczną historię, gdzie jest już prolog! <3
I HAVE NEVER FELT THIS WAY

Buziaki i do napisania! ;)

piątek, 25 grudnia 2015

Rozdział VIII

- O czym ty mówisz? – zapytałam.
Ból głowy nasilił się, ale nie mogłam o tym myśleć. O co mu chodziło? Przecież nigdy… O cholera.
- Wejdź sobie na Internet i poczytaj skoro już nic nie pamiętasz. Kończę, nie mam ochoty z tobą rozmawiać – rozłączył się.
Odłożyłam telefon i westchnęłam. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy, przecież to nie mogła być prawda. Wzięłam laptopa i weszłam w pierwszy lepszy portal plotkarski. Od razu zauważyłam artykuł o tytule: „Clara Hayboeck zdradza Stefana Krafta?”. Zacisnęłam dłoń w pięść, byłam wściekła. Coraz bardziej nienawidziłam dziennikarzy, byłam prawie pewna, że ktoś zrobił mi zdjęcie z Bastianem i im wysłał. Kiedy weszłam w artykuł, zauważyłam zdjęcie, na którym szłam przytulona do Bastiana. Stefan musiał pomyśleć, że go zdradziłam, bo przecież nie znał mojego kuzyna. Wzięłam kilka głębokich oddechów i zadzwoniłam do niego.
- Coś jeszcze masz mi do powiedzenia na pożegnanie? – zapytał obojętnie.
- Na pożegnanie?
- Nie sądzisz, że to nie ma sensu? Wywinęłaś mi taki numer! Po tym co zrobiłaś… wiem, że pomyliłem się co do ciebie – powiedział, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie zachowywał się jak Stefan, nie jak mój Stefan.
- To był mój kuzyn, ale masz rację. To nie ma już sensu – rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko.
Było zbyt pięknie, coś musiało się zepsuć. Od początku wiedziałam, że to wszystko działo się zbyt szybko. Dlaczego nie dał mi się wytłumaczyć? Przez jedno głupie nieporozumienie straciłam kogoś kogo kochałam.
Przebrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie wpadłam na Bastiana. Nie chciałam zwalać na niego winy, bo przecież nic nie zrobił. Ja też nie czułam się winna, przecież tylko wyszłam do klubu z kuzynem. Zastanawiałam się jeszcze czy chciałam naprawić sytuację ze Stefanem. Kochałam go jak wariatka, ale strasznie mnie zabolało, że od razu stwierdził, że go zdradziłam. Mógł chociaż zapytać Michaela! Przecież… Ech, lepiej nawet o tym nie myśleć. 
- Widziałaś? – wskazał na telewizor, gdzie pokazali nasze zdjęcie. – Nienawidzę dziennikarzy.
- Zerwał ze mną. Myśli, że zdradziłam go z tobą – znów się rozpłakałam.
- Obiecuję, że go zabiję za to, że przez niego cierpisz – objął mnie, na co się uśmiechnęłam. – Skoro on i Michi to tacy wielcy przyjaciele…
- Mam to gdzieś – westchnęłam.
- Trzeba jakoś twoje myśli odciągnąć od niego – powiedział. Miał rację, myślenie o Krafcie mogło się źle skończyć. – Zagramy w Fifę.
- Nie – znów zaczęłam płakać. – Uwielbiałam z nim grać.


*

Po południu zostawiłam Bastiana z mamą, która wyjątkowo się za nim stęskniła i ani na chwilę nie puszczała go. Korzystając z okazji wyszłam posiedzieć tam gdzie zawsze. Alex był u Ann, więc wiedziałam, że na pewno będę sama. Chciałam wszystko przemyśleć. Dlaczego zawsze wszystko musiało się psuć? Kiedy na moment było dobrze, zaraz wszystko musiało się… spieprzyć? Zastanawiało mnie, kto zrobił to zdjęcie. Przecież dziennikarze nie chodzili nocą po klubach. Przez moment pomyślałam, że to Daniel, ale to nie miałoby sensu. Sam nie odzywał się do mnie, więc wątpiłam w to, że chciał rozwalić mój związek.
- Co ty odwalasz? – usłyszałam za sobą, a kiedy się odwróciłam zauważyłam Alexa. Zawsze musiał pojawiać się w najgorszym momencie. – Kraft do mnie dzwonił.
-  Ciekawe po co – westchnęłam, a chwilę później poczułam jak bliźniak mnie obejmuje.
- Hej, co się dzieje? Wszędzie mówią, że zdradziłaś Stefana?
- Jakiś idiota zrobił mi i Bastianowi zdjęcie – przytuliłam się do blondyna. – Przecież nie zrobiłabym czegoś takiego.  Kocham go.
- Wiem – pogłaskał mnie po włosach. – Pewnie już i tak Michi mu wszystko wytłumaczył. Mała, nie płacz. Będzie dobrze.
- Nie będzie – odsunęłam się od niego.
- Porozmawiaj z nim raz jeszcze. Zwariował, kiedy zobaczył jakiegoś kolesia w twoim towarzystwie. Przecież on cię kocha jak szaleniec.
- Ja nie wiem, czy chcę.
Chciałam mu wytłumaczyć wszystko, ale z drugiej strony byłam na niego zła. Pomyślał, że go zdradzam. Nie ufał mi? Kiedy tylko wróciliśmy do domu, zamknęłam się w sypialni i wzięłam do ręki telefon. No ładnie, pięćdziesiąt siedem nieodebranych połączeń od Stefana i dwadzieścia od Michaela. Oraz zawalona skrzynka wiadomościami. Zaczęłam czytać.
10:33 Claro, odbierz.
10:42 Super, księżniczka się obraziła. Nie to nie.
12:01 Powinniśmy porozmawiać.
13:13 Odezwij się!
15:55 Przepraszam, jestem kretynem.
16:08 Zaczynam się martwić! Odbierz.
17:46 Wybacz mi, jestem najgorszym dupkiem i łajzą.
17:58 Proszę, daj znak. Claro, kocham Cię i przepraszam. Wybacz.
Ukryłam twarz w dłoniach. Biłam się ze swoimi myślami. Jedna część mnie chciała do niego zadzwonić i powiedzieć jak bardzo go kocha, a druga kompletnie olać. Położyłam się na łóżku, kiedy mój telefon znów zadzwonił. Michi
- Halo? – odezwałam się.
- On zwariował – przymknęłam powieki. – Oszalał.
- Michi, daj spokój. Sam tego chciał. Zostawił mnie.
- Tak, wiem. Kiedy mu powiedziałem, że to na prawdę tylko kuzyn… - przerwał na chwilę. – Kraft, zostaw to! – co się tam działo? – Kompletnie nie mogę się z nim porozumieć. Napisz mu chociaż, żeby się nie martwił, bo on sobie krzywdę zrobi.
Rozłączył się, a się przeraziłam jego słowami. Jak to oszalał, chciał sobie coś zrobić? Już wybrałam jego numer, kiedy poczułam, że nie mogę. Byłam na niego wściekła. Znał mnie przecież, wiedział, że nienawidzę zdrady. Z drugiej strony już raz go to spotkało. Nie potrafiłam się na nic zdecydować. Po chwili dostałam kolejnego SMSa.
Jestem największym idiotą. Wiem to. Zdaję sobie z tego sprawę. Nie zdradziłabyś mnie nigdy, jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie. Kocham Cię jak nikogo innego. Nie mogę znieść tego, że przez moją zazdrość tracę Cię. Claro, proszę. Odezwij się. Jedno słowo, a będę spokojniejszy. Wiem, że rozmawiałaś z Michim i wiem, że jesteś na mnie zła. Masz rację. Po prostu powiedz, że nic Ci nie jest, że jesteś cała i bezpieczna. Boję się o Ciebie. Kocham Cię i przepraszam.
Cholera jasna. Zmiękczył mnie, po moich policzkach spływały łzy, ostatkami sił broniłam się przed zadzwonieniem do niego. Nikt nie potrafił tak pięknie mówić. Nikt nigdy nie kochał mnie w taki sposób, w jaki robi to Kraft. Gdybym mogła, poleciałabym do niego, żeby tylko go przytulić. Nie mogłam. Nie mogłam też odpuścić, bo w głębi serca, to strasznie bolało. Myślałam, że taka sytuacja nigdy się nie wydarzy. 
Nic mi nie jest.
Napisałam i trzymałam kciuk nad napisem ‘wyślij’. Miałam wątpliwości czy powinnam to robić, ostatecznie wysłałam SMSa. Od razu skarciłam się w myślach. Nie powinnam, a może powinnam? Co się stanie, kiedy naprawdę go stracę? Przecież ja nie poradzę sobie. Za bardzo go kocham.
Po niespełna minucie dostałam odpowiedź.
Dzięki Bogu!
Położyłam się do łóżka i chciałam zasnąć. Niestety przez dłuższy czas kręciłam się, nie mogąc zmrużyć oka. Kiedy w końcu udało mi się, śnił mi się on. Jak byliśmy szczęśliwi i zakochani.


*

Przegięłam. Byłam o tym święcie przekonana, kiedy rano jadłam śniadanie. Nie powinnam była się tak zachowywać. On mnie kochał i chciał wszystko naprawić, a ja zachowywałam się jak głupi dzieciak. Chciałam, żeby dalej się starał, przepraszał, kiedy to ja powinnam była go przepraszać. Musiałam z nim porozmawiać i to jak najszybciej. Niewiele myśląc, wyciągnęłam z szafy torbę i zaczęłam wrzucać do niej ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy.
- Co ty, do cholery, robisz? – do mojego pokoju wszedł Alex i spojrzał na mnie pytająco. – Wyjeżdżasz?
- Jadę do Klingenthal – powiedziałam, zamykając torbę.
- Żartujesz, prawda? – nie żartowałam, pokręciłam przecząco głową.
- Muszę to naprawić. Wrócę w poniedziałek. Powiedz rodzicom, że Michi się mną zajmie i przeproś Bastiana.
- Jesteś chora – powiedział, ale mimo wszystko się uśmiechnął. – Jeżeli on tego nie doceni… Zabiję gnoja.
- Jesteś kochany – przytuliłam go.

_____________________

Witam Was kochane w Boże Narodzenie! :*
Na temat rozdziału się nie wypowiem, więc jedynie pozostaje mi życzyć Wam Wesołych Świąt, zdrówka i spełnienia marzeń. Tym, które piszą, życzę mnóstwo weny! ♥
Następny 1 stycznia (o ile mój stan na to pozwoli xD)
To tyle ode mnie, buziaki :*

piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział VII

Dni mijały nam zbyt szybko. Czas, który spędzałam ze Stefanem wydawał się taki krótki. Niestety, ten czas musiał się skończyć. A kiedy kończy się sielanka, zaczyna się sezon. Chciałam też jechać, ale stwierdziłam, że na początku, kiedy to dość często będą wracać, nie było sensu. Od samego rana byłam zdenerwowana. Alex i Michael zauważyli, że lepiej nie zaczepiać mnie, bo może się to źle skończyć.
- Jadę do Stefana – rzuciłam do rodziców i braci, którzy siedzieli w salonie i oglądali jakiś kretyński film. Nie mogłam siedzieć z nimi, bo moje myśl wciąż krążyły dookoła pana Krafta. – Chyba nie wrócę na noc.
Wszyscy spojrzeli na mnie. Michael i Alex wywrócili oczami i powrócili do oglądania, mama uśmiechnęła się do mnie pogodnie, a tata zmarszczył czoło, ale po chwili również jego kąciki ust uniosły się. Cieszyło mnie to, że nikt nie miał nic przeciwko mojemu związkowi ze Stefanem. Czasami tylko boi bracia coś marudzili, ale nie było z nimi jakoś źle. Może i Michaelowi zabierałam przyjaciela dość często, ale on za to odzyskał Claudię! Alex męczył mnie, że nie spędzamy praktycznie razem czasu, ale przecież wcześniej ja byłam w takiej sytuacji. Ciągle latał wszędzie z Ann, a mnie miał gdzieś.
Pod domem państwa Kraft zjawiłam się dość szybko. Nie byłam pewna czym to było spowodowane, ale nie zdziwiłabym się, jakbym dostała mandat za przekroczenie prędkości. Zdarzyło mi się to już raz, ale nikt o tym nie wiedział. Nikt, oprócz Alexa, który przez pół roku mi to wypominał. Kiedy zadzwoniłam do drzwi otworzyła mi uśmiechnięta mama Stefana, która najwidoczniej gdzieś wychodziła, bo miała na sobie kurtkę. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam pana Krafta w samochodzie. Czyli gdzieś jechali. Od razu wpuściła mnie do środka i ruszyłam w stronę pokoju mojego chłopaka. Zapukałam.
- Daj już mi spokój, mamo – jęknął, a ja się zaśmiałam. Nacisnęłam klamkę i ustałam w progu. – Przecież mówi… O, Clara? – od razu się uśmiechnął i podszedł do mnie. Pocałował mnie na przywitanie i pociągnął w stronę swojej prawie spakowanej torby.
- Chcesz, żebym ci pomogła? 
- Posiedź sobie, zaraz skończę – powiedział i wrócił do wykonywanej czynności. – Myślałem właśnie o tobie.
- Co takiego myślałeś, jeśli można wiedzieć?
- Jaką to mam piękną i seksowną dziewczynę – pogładził mnie po włosach.
- Czy to ironia? Przecież jestem koścista – zaśmiałam się. – I płaska.
- Proszę cię – wywrócił oczami i jedną dłoń położył na mojej piersi, drugą zaś na pośladku. – A to co to jest, co? I to?
- Zabieraj łapy – zaśmiałam się. – Pakuj się lepiej.
- Zostaniesz na noc? – oczy mu się zaświeciły, pokręciłam głową, znów chichocząc.
- Jeśli tylko mnie przygarniesz – powiedziałam, na co mnie pocałował w policzek. – Gdzie się wybierają twoi rodzice?
- Do Wiednia – zmarszczył brwi. – Podobno mam tam jakąś ciotkę. Chcieli mnie wziąć ze sobą, no ale…
- Jutro wyjeżdżasz – westchnęłam.
- Chodź tu – odwrócił się do mnie i rozłożył szeroko ramiona. – Zdążę dokończyć – bez słowa wtuliłam się w niego. – Wiesz… Może to zabrzmi strasznie głupio, ale chyba od zawsze coś do ciebie czułem. Tyle, że nie myślałem o tym. Miałem przecież Marisę, a ty chodziłaś z… jak mu tam…
- Danielem – wywróciłam oczami.
- No właśnie. Oczywiście, czułem się dziwnie, kiedy was razem widziałem, ale nie dopuszczałem do siebie myśli, że mógłbym być zazdrosny. Dlaczego miałbym? Byłem przecież szczęśliwy z Marisą, a przynajmniej tak mi się wydawało. Potem rozstałaś się z Danielem, a ja poczułem ulgę. Wmawiałem sobie, że to dlatego, że tobie będzie lżej, ale teraz wiem, że… Nie chciałem, żebyś spotykała się z kimkolwiek – pokręcił głową i się zaśmiał. – Pod koniec mojego związku z Marisą, ciągle się kłóciliśmy. Naprawdę miałem już jej dość, chociaż kiedy nakryłem ją, jak mnie zdradzała, nie powiem bolało. Szybko mi przeszło. Może to za sprawą Michiego? Może twoją? Nie mam pojęcia, ale szybko pojąłem, że to w tobie byłem zakochany. Nie wiedziałem co robić. Bałem się, że mnie odrzucisz, a z tym mogłem sobie już nie poradzić. Postanowiłem więc, że zadowolę się przyjaźnią, ale nie… Z dnia na dzień kocham cię coraz bardziej, chociaż nie sądzę, że można dla kogoś stracić głowę aż tak.
- Stefan… - wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Brunet pogładził moje włosy. – Kocham cię – szepnęłam patrząc w jego oczy. – Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo.
- Chyba jednak wyobrażam sobie – pocałował mnie zachłannie.
Chwilę później leżałam na jasnych panelach w pokoju chłopaka, a on całował mnie w usta i szyję. Zdjęłam ze Stefana biało-czerwoną koszulkę z logiem Bayernu Monachium i rzuciłam ją za siebie. Tak lepiej. Brunet zaczął rozpinać guziki w mojej turkusowej koszuli. Po każdym odpiętym, całował mnie coraz niżej. Kiedy tylko pozbył się tkaniny, wstał i pociągnął mnie w stronę łóżka. Znów był nade mną, dotykając i całując każdy milimetr mojego rozgrzanego już ciała. Kiedy znów powrócił do moich ust, złapał za zamek od moich spodni. Chwilę później leżałam jedynie w bieliźnie. Znów błądził po całym moim ciele, powodując rosnące pożądanie i przyjemne dreszcze. Kraft na chwilę przestał i spojrzał prosto w moje oczy.
- Kocham cię i to się nigdy nie zmieni – szepnął, a ja podniosłam się na łokciach i pocałowałam go namiętnie.
Po chwili to ja byłam na górze, siedząc na nim, czułam jego rosnące podniecenie. Rozpięłam jego spodnie, a skoczek pomógł mi w pozbyciu się ich. Jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, a ja jęknęłam zadowolona. Nawet nie zauważyłam, kiedy znów leżałam pod nim całkowicie naga. Przyciągnęłam go do siebie, kiedy nasze ciała się połączyły.

*

Właśnie takich momentów nie znosiłam. Nie znosiłam, kiedy musiałam się żegnać. W każdym razie teraz tego nie znosiłam, bo w przeszłości jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało i wciąż nie rozumiałam wszystkich, którzy mi powtarzali, że będą tęsknili. Teraz wiedziałam o co im chodziło. Nie chciałam wypuszczać Krafta. Chciałam żeby ze mną został, chciałam go mieć każdego dnia i każdej nocy, aż do końca naszych żyć. Jednak to było nie możliwe. Miał zawody, na których musiał dać z siebie wszystko. Jak zawsze, zresztą.
Jechaliśmy właśnie moim samochodem na lotnisko, gdzie mieliśmy spotkać  innych skoczków. Brunet prowadził mój samochód, a ja jedynie od czasu do czasu dotykałam jego ramienia lub przeczesywałam jego włosy. Widziałam ile silnej woli potrzebował, żeby nie zatrzymać się i rzucić na mnie. Kiedy tylko pojawiliśmy się na lotnisku, ujrzałam Michaela i uśmiechnęłam się do niego. Ten wywrócił oczami. Nie byłam pewna czy na mój widok, czy widok mnie ze Stefanem.
- Będę tęskniła – powiedziałam w stronę mojego chłopaka, kiedy staliśmy niedaleko reszty austriackiej kadry. Stefan przyciągnął mnie za biodra i wpił w moje usta.
- Ja za tobą też – powiedział między pocałunkami. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie z ust Michiego. Zachichotałam.
- Kocham cię – pocałowałam Stefana, który z uśmiechem mnie przytulił.
- Ja ciebie też, kochanie – cmoknął mnie w czoło.
- Darujcie sobie chociaż tu – Michael jęknął. – Jak macie na siebie taką ochotę, to idźcie do toalety czy coś, a nie na oczach ludzi.
Kidy tylko chłopacy odeszli, wróciłam do samochodu. Od razu poczułam się… źle. Wiedziałam, że przecież w domu był Alex, ale to nie było to samo. Oczywiście, dobrze, bo mogłam mieć więcej czasu dla niego, skoro ostatnio oddaliliśmy się od siebie. Może znów mogłoby być jak kiedyś?

*

Kiedy leżałam na łóżku, zadzwonił mój telefon. Nie mógł być to ani Stefan ani Michi, bo przecież właśnie byli w samolocie. Z tego powodu nie chciało mi się nawet sprawdzać, kto się dobijał. Jednak namolne dzwonienie nie ustawało, więc odebrałam.
- Halo?
- Hej siostra! – usłyszałam znajomy wesoły głos.
- O, hej Bastian. Nie spodziewałam się, co u ciebie? – zaśmiałam się.
Bastian był moim kuzynem i kiedyś zawsze jeździłam do niego na wakacje. Spędzaliśmy dużo czasu razem, ale od ostatniego spotkania minęły trzy lata.
- Za jakieś pięć minut będę pod waszym domem. Mam nadzieję, że jesteś.
Jak powiedział tak też zrobił, bo kiedy otworzyłam drzwi po kilku minutach, zauważyłam rozpromienionego wysokiego szatyna. Od razu zaprosiłam go do środka i przytuliłam. Tak dawno nie widziałam mojego wkurzającego, a zarazem kochanego kuzyna.
Siedzieliśmy pół dnia rozmawiając i wspominając stare czasy. Wciąż się śmiałam, chociaż na chwilę odciągnęłam myśli od tęsknienia za Stefanem.
- Ktoś tu ma chłopaka – wyszczerzył się i poruszył brwiami, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Skąd wiesz?
- Jak ktoś jest znany i spotyka się z kimś też znanym, to cały kraj o tym mówi – zaśmiał się.
Kiedy po obiedzie ugotowanym przez mamę, siedzieliśmy w salonie wraz z moimi rodzicami, postanowiliśmy wybrać się do klubu. Trzeba było jakoś nadrobić czas, kiedy się nie widzieliśmy, a poza tym Bastian stwierdził, że dobrze mi to zrobi. Nie pozostało mi nic, jak się zgodzić.
Przebrałam się w jakąś sukienkę i wraz z Bastianem poszłam do klubu. Przez całą drogę śmialiśmy się, tak jak kiedyś.
Kiedy siedzieliśmy przy barze i piliśmy trzeciego z rzędu drinka., poczułam, że alkohol uderzył mi do głowy.
- Pani już podziękujemy. Wracamy – powiedział szatyn, gdy chciałam zamówić kolejną porcję napoju alkoholowego.
Nie piłam często, dlatego te trzy drinki dosłownie ścięły mnie z nóg. Próbowałam wstać z krzesła, ale omal co się nie przewróciłam, w ostatniej chwili złapał mnie mój kuzyn.
- Oj, słabą mamy główkę – powiedział, kręcąc głową, gdy wychodziliśmy z klubu.
Bastian prowadził mnie pod ramię, abym zdołała wrócić do mieszkania bez żadnych upadków, chociaż było ciężko, bo nogi odmawiały posłuszeństwa. Nagle wokół nas pojawiło się dużo ludzi i zapanowało zamieszanie, którego mój mózg w tym stanie, nie dał rady ogarnąć. Po około półgodzinnej drodze, dotarliśmy do mojego rodzinnego domu. Całe szczęście, rodzice już spali, więc nie mogli zobaczyć mnie w takim stanie. Szatyn odprowadził mnie do mojego pokoju, gdzie położyłam się do łóżka. Przebrałam się w koszulkę Krafta, którą ostatnio u mnie zostawił i wróciłam do łóżka. Przez helikopter w głowie początkowo nie mogłam zasnąć, jednak po pewnym czasie udało mi się.
Rano obudził mnie dźwięk telefonu, który ranił moje uszy. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, ale kiedy na wyświetlaczu zauważyłam imię ukochanego, od razu się uśmiechnęłam i odebrałam.
- Hej kochanie –  przywitałam się, uśmiechając się do siebie.
- Tylko nie zaczynaj się tłumaczyć. Wszystko już widziałem. Wiesz co? Nie ma mnie jeden dzień, a ty robisz takie rzeczy? Zawiodłem się na tobie – wręcz krzyczał do słuchawki.
Zaniemówiłam, nie miałam pojęcia o czym mówił.
- Stefan, o co chodzi? – zapytałam.
- To ty mi powiedz o co chodzi? Nie wystarczam ci?
_______________

Witam bardzo serdecznie!
Dzisiaj oddaję w wasze ręce rozdział VII ;)
Ściskam :*

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział VI

Nie wiem jak długo siedziałam wtulona w Stefana. Czułam się cudownie, teraz był tylko mój. Przez ten cały czas był ze mną, pomagał mi i znosił moje humorki. Przy nim wszystko inne nie miało znaczenia. Zawrócił w mojej głowie i nie wyobrażałam sobie, że mógłby zniknąć z mojego życia. Uśmiechnęłam w jego klatkę piersiową, a po chwili poczułam jego usta w moich włosach. Musiał wyczuć mój uśmiech, który z każdą chwilą robił się coraz szerszy.
- Chyba powinniśmy zejść na dół – ciszę przerwał Kraft.
- Chyba tak – westchnęłam i odsunęłam się od chłopaka, spoglądając w jego oczy. – Nie mówmy im na razie
- Dlaczego? – zmarszczył brwi. Miałam nadzieję, że nie pomyślał sobie, że się go wstydzę czy coś w tym rodzaju. Przecież tak nie było.
- Po prostu… - zaczęłam, skubiąc koniec koszulki.
- Chcesz się ukrywać? – zapytał. – Ja nie chcę. Chcę móc trzymać cię za rękę i przytulać przy innych. Chcę pokazać całemu światu jak piękną mam dziewczynę.
- To nie tak – spojrzałam na niego. – Powiemy im, ale nie dziś. Zresztą wszyscy są już pijani.
- Tylko nie my – zaśmiał się. – W porządku, skoro tak chcesz.
Nic nie odpowiedziałam tylko wpiłam się w jego usta. Od razu pogłębił pocałunek, przysuwając się jeszcze bardziej do mnie. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, a moje w jego czarnych włosach. Straciłam rachubę czasu, nie miałam pojęcia jak długo to trwało. W końcu odsunął się ode mnie i patrzył wprost w moje niebieskie oczy. W jego czekoladowych tęczówkach wesoło tańczyły iskierki.
- Zostań dziś ze mną – szepnęłam przy uchu Stefana. Jego usta delikatnie muskały moją szyję, przez co cicho pomrukiwałam.
- Z wielką przyjemnością – odpowiedział równie cicho.
Resztę wieczoru spędziliśmy razem. Najwidoczniej pozostała część towarzystwa nie przejęła się naszym zniknięciem, bo ani razu nikt nie przyszedł sprawdzić co się stało. Dziwiło mnie to trochę, ale biorąc pod uwagę fakt, iż na dole trwała libacja, może nie powinno. W pewnym momencie, kiedy siedzieliśmy na łóżku, oglądając stare zdjęcia i śmialiśmy się, poczułam jak usta Krafta znów spoczywają na mojej szyi. Siedząc za mną, objął mnie w pasie, tym samym przysuwając jeszcze bardziej do siebie. Odchyliłam głowę, pozwalając mu na kontynuowanie pieszczoty. Po pewnym czasie obrócił mnie przodem do siebie i wpił się w moje usta. Usiadłam na jego kolanach, i oplotłam jego ciało swoimi nogami. Kraft lekko pocałował mnie w ucho, a potem zjechał językiem na szyję, a później obojczyk. Jęknęłam z zadowolenia. Swoje dłonie przeniósł na moje pośladki, lekko je masując. W pewnym momencie popchnęłam go, przez co znajdowałam się nad nim. Poczułam jak jego dłonie wjeżdżają pod moją koszulkę, a po moim ciele przebiegł dreszcz pożądania. Przekręciliśmy się i po chwili był nade mną i całował mnie łapczywie. Drżącymi dłońmi złapałam za koniec jego koszulki i ściągnęłam ją z niego. Podniosłam się na łokciach i pocałowałam jego nagi tors, słysząc cichy jęk. Uśmiechnęłam się, kiedy złapał za dół mojej bluzki, która chwilę później leżała już na podłodze. Widziałam jak patrzył na mnie, na moje piersi w koronkowym staniku. Nachylił się i pocałował dekolt, a później brzuch, a między moimi nogami robiło się coraz goręcej. Złapałam za jego głowę i wymruczałam jego imię. Jedną dłonią rozpiął moje spodnie i ściągnął je ze mnie. Potem ja pozbyłam się jego. Spojrzałam na jego krocze i uśmiechnęłam się, widząc wypukłość. Usiadłam na jego kolanach i pozwoliłam mu na pozbycie się mojego stanika. Całował moje piersi, a ja wiedziałam, że niestety nie mogłam dać się ponieść emocjom. Lekko pociągnęłam za jego włosy, kiedy mnie całował i pieścił. Znów mnie położył i delikatnie zdjął moje koronkowe majtki. Chwilę później poczułam jak całował delikatnie wewnętrzną stronę moich ud. Kiedy wrócił do moich ust, złapałam za jego bokserki i ściągnęłam je z niego. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja jedynie kiwnęłam głową, zgadzając się. Chciałam tego, pragnęłam. Usłyszałam jak wziął głęboki oddech, a chwilę później wszedł we mnie. Z moich ust wydobyło się jęknięcie, zdecydowanie za głośne. Poruszał się wolno, ale z każdym pchnięciem przyśpieszał. Cicho wzdychał. Objęłam jego szyję i przyciągnęłam do siebie. Jęczałam i wzdychałam wprost do jego ucha. Stefan wypowiadał moje imię tonem, który mnie jeszcze bardziej podkręcał. Byłam coraz bliżej końca, ze wszystkich sił starałam się nie jęczeć głośniej niż szeptem.
- Cholera… Clara, nie mogę… Już dłużej nie wytrzymam – powiedział zdesperowany.
Zamknęłam oczy i skupiałam się na niesamowitym uczuciu, które rozprzestrzeniało się po całym ciele. Kraft dyszał ciężko, poruszając się raz wolniej, a raz szybciej. Ścisnęłam pościel, odchylając głowę do tyłu.
Opadł na mnie zmęczony. Przygryzł moją dolną wargę, a potem wcisnął swój język do mojej buzi. Całowaliśmy się jeszcze długo. Kraft oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy. Dłonią odgarnął włosy z mojej spoconej twarzy.
- Chryste, dziewczyno – powiedział ciężko dysząc, zmuszając się do uśmiechu. – Zabijesz mnie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko naciągnęłam na nas kołdrę. Wtuliłam się w jego nagi tors i chwilę później już zasnęłam.
Rano obudziłam się dość wcześnie, wciąż myślałam o tym, że czekało mnie powiadomienie moich kochanych braci, że byłam w związku z Kraftem. Pomyślałam sobie wtedy o tych wszystkich docinkach ze strony Alexa i Michaela. Nie byłam do końca pewna, czy starszy widział co się ze mną wtedy działo, że szalałam z miłości. Mój bliźniak natomiast wiedział, przed nim nie dałoby się nic ukryć.
- Wstawaj już - próbowałam obudzić mojego chłopaka.
Był całkowicie nagi, co pozwoliło mi na dokładne obserwowanie jego ciała. Zauważyłam parę zadrapań na ramionach skoczka. Westchnęłam, ale mimo wszystko się uśmiechnęłam. Poprzednia noc była cudowna.
- Widzisz co mi zrobiłaś? - Stefan zauważył, że bacznie przyglądałam się jego zadrapaniom.
- Powinieneś się ubrać - powiedziałam.
Nagle ktoś z wielkim impetem wpadł do mojego pokoju. Kraft złapał za kołdrę i naciągnął ją na siebie, jednocześnie odkrywając mnie. Michael, który wszedł właśnie do środka, zamknął oczy przykładając dłonie do twarzy.
- Nie patrzę, spokojnie. Wytłumaczy mi ktoś jak ten pan znalazł się nagi w twoim łóżku? - odwrócił się w drugą stronę, stając do nas plecami. Złapałam za jeden z końców kołdry i pociągnęłam do sobie, zakrywając się.
- Mam ci tłumaczyć po co kobieta i mężczyzna leżą nago w łóżku, braciszku?- zapytałam.
- Następnym razem uprzedźcie - Michi wychodząc z pokoju, pokręcił głową.
- Następnym razem zapukaj - krzyknęłam, aby usłyszał.
Spojrzałam na zawstydzonego Stefana i zaśmiałam się. Chociaż w tej sytuacji najbardziej zawstydzony był z pewnością mój brat. Złożyłam ustach Krafta pocałunek i wyszłam z łóżka, zbierając swoje ubrania. Czułam na sobie jego wzrok, przyglądał się mojemu każdemu krokowi. Podniosłam z paneli jego bokserki i rzuciłam w niego.
- Ubierz się  - powiedziałam, śmiejąc się.

*

Stefan nie chciał opuszczać mojego pokoju, tym bardziej dlatego, że bał się reakcji swojego przyjaciela. W końcu spał z jego siostrą. Po długich namowach, wyszedł. Jednak starał się po drodze nie wpaść na któregoś z Hayboecków. Oboje byliśmy pewni, że Alex już wiedział. Za to ja wiedziałam, że mój bliźniak będzie miał mi za złe, że nic mu nie powiedziałam. Tylko problem polegał na tym, że nie miałam chwili na to.
Kiedy po południu wyszli na trening, postanowiłam, że także wybiorę się na Bergisel. Nie chciałam iść sama, więc zadzwoniłam do Morgensterna, który tak jak ja, miał zamiar podglądać swoich przyjaciół. Gdy pojawiliśmy się na skoczni, mogliśmy obserwować treningowe skoki kadry Austrii. Kiedy tylko na belce pojawił się dwudziestodwulatek w różowym kasku, uśmiechnęłam się szeroko, co nie umknęło uwadze Thomasa.
- Kto by pomyślał? – zaśmiał się. – Clara Hayboeck i Stefan Kraft?
- Miłość jest ślepa – odpowiedziałam unosząc kąciki ust.
Zaraz po niemal idealnym lądowaniu, Stefan podszedł do mnie i obdarował mnie słodkim pocałunkiem. Spiorunował Morgensterna wzrokiem, albo mi się wydawało, albo Kraft nie był zadowolony widząc mnie w towarzystwie Morgiego. Był zazdrosny? Nie, na pewno nie.
- Pójdziemy później na spacer? – zapytałam, przytulając się do napiętego ciała chłopaka.
- Nie mogę – powiedział niezadowolony. – Obiecałem mamie, że pojadę z nią do babci. Może jutro?
- No dobrze – westchnęłam. Miałam nadzieję, że znajdzie dla mnie wolną chwilę, ale przecież nie mogłam być zła. Jego babcia ostatnio ciągle chorowała i należała jej się chociaż chwila z wnukiem.
- Kraft! – do naszych uszu dobiegł donośny głos trenera Kuttina. Oboje zrobiliśmy niezadowolone miny, a wciąż stojący obok Thomas zaśmiał się z nas. – Nie czas na amory.
- Idę, idę – odpowiedział brunet i cmoknął mnie w czoło, a ja przytuliłam się do niego. – Nie wiem czy się jeszcze dziś zobaczymy.
- Chyba nie – przejechałam dłonią po jego policzku. – Do jutra.
Z Thomasem stałam jeszcze przez jakiś czas, komentując skoki, oddawane przez chłopaków. Oczywiście, że w pewnym stopniu bolało mnie serce, że oni mogli, a ja nie. Tyle, że to nie miało znaczenia, bo nie mogłam już tego zmienić, tak miało już być.
Kiedy wracałam wraz z dwoma braćmi do domu, Alex wcale się nie odzywał. Michael wypytywał mnie o szczegóły związku z Kraftem, a bliźniak po prostu słuchał i nie odezwał się ani słowem. Denerwowało mnie to, ale chyba go rozumiałam. Sama mu przecież powiedziałam, że gdyby było coś między mną a Stefanem, byłby pierwszą osobą, która dowiedziałaby się o tym. Niestety tak nie było. Michi też by nie wiedział jeszcze, gdyby nie jego poranny nalot.

*

Zaraz po powrocie do domu, Alexander zniknął. Wyszedł, zostawiając swoją komórkę.  Miałam pewne przypuszczenia, ale nie byłam pewna. Były dwa wyjścia, albo był z Ann, albo w naszym miejscu. Chociaż gdyby był ze swoją dziewczyną prawdopodobnie zabrałby ze sobą telefon. Przecież ten dzieciak był od niego uzależniony. Jedynie, kiedy chciał coś przemyśleć, telefon nie był mu potrzebny. Przez pewien czas, starałam się robić wszystko, żeby nie myśleć o bracie, ale przyniosło to marne skutki. Postanowiłam więc, że porozmawiam z nim. Czułam się trochę winna jego zachowaniu, ale przecież mógł załatwić to inaczej. Na przykład poprzez rozmowę ze mną.
Nad rzeką Inn, zauważyłam go. Siedział pogrążony w myślach. Nie znosiłam takiego widoku. Podeszłam do niego i usiadłam obok, a Alex nawet na mnie nie spojrzał. Wciąż siedział ze spuszczoną głową.
- Co się dzieje? – zapytałam, przerywając ciszę, która mnie przytłaczała. – Jesteś zły?
- Nie powiedziałaś mi. Myślałem, że mi ufasz i mówisz o wszystkim – odrzekł z wyraźną aluzją.
- Ufam, ale to wszystko wydarzyło się tak szybko.
- Widzisz to? – zapytał, ale ja nie byłam do końca pewna o co mu chodziło. – Oddalamy się od siebie. Kiedyś byliśmy niemal nierozłączni, a teraz każde żyje swoim życiem.
- Każdy ma swoje życie – powiedziałam spokojnie. – Nie będziemy przecież nierozłączni na zawsze. Ty będziesz miał swoją rodzinę, a ja swoją. Nie będziemy mieć czasu na siebie.
- Nie chcę tak. Chcę moją siostrę w każdej chwili.
- Możesz przecież na mnie liczyć w każdej sekundzie swojego życia. Bądź pewny, że będę zawsze – oparłam głowę o jego ramię.
- Cieszę się, że powiedziałaś mu co czujesz. On w życiu nie zrobiłby tego pierwszy.
- Marisie… - zaczęłam, ale przerwał mi.
- Marisa to inna bajka – fuknął. – Ani w jednym procencie nie dorasta ci do pięt. Poza tym ona go zdradzała.
- W życiu bym go nie zdradziła. W życiu bym nikogo nie zdradziła
- Wiem – uśmiechnął się. – Jesteś moją siostrą.
Mamo, tato, dziękujemy za to, jak nas wychowaliście.
______________

Cześć Kochane moje.
Po pierwsze, chcę bardzo podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Kiedy je czytałam, aż cieplutko robiło mi się na sercu. Dziękuję!
Po drugie, chcę Was przeprosić. Ostatnio byłam mało aktywna, to znaczy zostawiałam Wam komentarze pod rozdziałami, ale nie były one takie jakie powinny być. Teraz będzie już tylko lepiej. Z pewnym powodów rodzinnych nie miałam nastroju do kompletnie niczego.
Po trzecie (spokojnie, ostatnie), sama nie wiem co myśleć o tym rozdziale. Napisałam go w jakieś dwie godziny, nie jest idealny, ale z powodu tych właśnie spraw rodzinnych (bardzo bliskich memu sercu, naprawdę bliskich) nie miałam czasu wcześniej pisać. A tym bardziej w ciągu tego tygodnia, kiedy to kompletnie wszystko straciło sens. Muszę sobie jednak jakoś radzić, nie? :)
Komentujcie i oceniajcie moje wypociny, które nadal nie są takie jakie chciałabym, żeby były.
Buziaki i trzymajcie się tam cieplutko. :* 

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział V

Początek sezonu zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło, brak chłopaków. Kiedy wyjechali na konkursy letnie nie wiedziałam co ze sobą robić, ale co miało być teraz? Miałam wytrzymać cały sezon? No dobrze, wiadomo, że czasem będą wracać na kilka dni, ale to przecież nie to samo. Jak w takich chwilach miałabym nadrobić czas zarówno z Michaelem, Stefanem jak i Alexem?
Jeśli chodzi o Michiego, wciąż nie pogodził się z Claudią. Rozmawiali, rozmawiali i jeszcze raz rozmawiali, ale nic z tego nie wyszło. Był podłamany, ale nie mógł się poddawać. Z resztą sam stwierdził, że się nie podda. Kochał ją i chciał żeby wszystko wróciło do normy.
Alex natomiast był szczęśliwy z Ann. Wszystko między nimi układało się znakomicie. Nie wpadał też na genialne pomysły szpiegowania dziewczyny.
Stefan to… Stefan. Wciąż spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Wtedy zrozumiałam, że wpadłam po same uszy. Zakochałam się, a nie powinnam. Nie w Krafcie.
- Zamierzasz w końcu włożyć tę torebkę do kubka? – podskoczyłam, kiedy usłyszałam pytanie z ust Michaela. Zaśmiał się, a ja miałam ochotę uderzyć go w głowę. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i włożyłam herbatę do kubka. – Dzisiaj wpadną chłopacy z kadry, więc możesz do nas dołączyć.
- O, dziękuję – wywróciłam oczami. – Chyba odpuszczę sobie imprezowanie z wami.
- Jak chcesz – założył ręce na piersiach. – Tylko masz siedzieć cicho i się w ogóle nie pokazywać, bo stracimy jednego zawodnika – powiedział, a kiedy spojrzałam na niego pytająco, dodał: - Krafta! To przecież jasne, że woli twoje towarzystwo. Chyba cię jeszcze nie poznał – zaśmiał się, a ja uderzyłam go w ramię.
- Zabawne – usiadłam przy stole z kubkiem gorącej herbaty. – Kto będzie?
- Ja, Krafti, Schlieri, Didl, Manu razy dwa i może Kofler – zmarszczył brwi. – A co? A, no i chyba Morgi, ale to też nie jest pewne.
- No to może dołączę – uśmiechnęłam się szeroko, a potem odchrząknęłam. – Masz trening za dwadzieścia minut.

*

Zaraz po tym jak Michael razem z Alexem wyszli na trening, udałam się do sklepu na zakupy, bo w lodówce świeciło pustkami. Zawsze kiedy nie było mamy, nikt jakoś nie chciał robić zakupów. Właśnie dlatego to ja byłam zmuszona do tego. Czasem musiałam robić za mamę, ci dwaj nie radzili sobie z niczym. Kiedy byłam już w supermarkecie i przechodziłam pomiędzy kolejnymi pułkami, natknęłam się na panią Kraft, która tak jak ja robiła zakupy. Lubiłam ją, zawsze była w porządku. Wspierała Stefana i zawsze była, kiedy jej potrzebował. Ten jednak czasami wolał przyjść do Michaela, ale nie było co się dziwić, byli najlepszymi przyjaciółmi. Wiedzieli o sobie niemal wszystko.
- Dzień dobry – przywitałam się z szerokim uśmiechem.
- O, dzień dobry – uniosła kąciki ust do góry. – Co u ciebie słychać?
- Wszystko w porządku. – odpowiedziałam, wiedząc jednak, że pytała o to, co wszyscy. – A u pani?
- Po staremu – zaśmiała się.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a później wróciłyśmy do zajęcia. Kiedy wracałam do domu, natknęłam się na Alexa, więc opowiedziałam mu o spotkaniu w sklepie. Ten oczywiście stwierdził, że spoufalam się z przyszłą teściową. Oberwał w głowę, ale nadal nie przestawał się śmiać.

*

Kiedy nadszedł wieczór do naszego rodzinnego domu zaczęli schodzić się skoczkowie. Rodzice akurat pojechali odwiedzić jakąś ciotkę, więc Michi chciał skorzystać z wolnego domu. Właściwie to nie był najgorszy pomysł, tym bardziej, że już niedługo mieli wyjechać na pierwszy konkurs. Byłam pewna, że będzie mi ich brakowało. Dom będzie pusty, a ja w końcu będę musiała zacząć coś robić ze swoim życiem. Na razie wszystko stało w miejscu.
Impreza trwała w najlepsze, chłopacy świetnie się bawili, śmiali i wspominali głupie historie. Ja jedynie przysłuchiwałam się temu wszystkiemu z uśmiechem. Zawsze wiedziałam, że oni wszyscy byli zgrani i zawsze mogli na siebie liczyć. To nie tak, że u nas było inaczej. Jacqueline, Daniela, Eva, Chiara i Lis zawsze były świetne, wspierały mnie i zawsze byłyśmy dla siebie. Tyle, że coś się zmieniło… Teraz, kiedy już nie skakałam i nie trenowałam, czułam się odsunięta od nich. Chłopacy nigdy nie odsunęli się od Morgensterna. Tu była różnica. Chciałam jednak wierzyć, że spowodowane było to jedynie brakiem czasu, że znów wszystko będzie dobrze.
- Mam pomysł! – wydarł się Diethart, który był lekko nietrzeźwy. Wszyscy spojrzeli na niego pytająco, a ja już się bałam tego, co mogło mu wpaść do głowy. – Zagrajmy w butelkę.
- Ja odpadam – powiedziałam unosząc dłonie do góry. – Z resztą nie mamy piętnastu lat, żeby bawić się w takie rzeczy.
- No weź, Hayboeck – Gregor spojrzał na mnie, starając się zrobić przy tym słodką minę, co skończyło się… jak zawsze. – Będzie fajnie.
- Jest tu trzech Hayboecków jakbyś nie zauważył, Schlierenzauer – zaśmiałam się. – No, ale niech ci będzie. Od razu mówię, że nie odpowiadam na głupie pytania.
No i się zaczęło. Czasem się zastanawiałam, czy chłopcy czasami dorastają, czy po prostu zatrzymują się na pewnym okresie i tak zostaje. Kiedy patrzyłam na nich, widziałam właśnie takich piętnastolatków. Pytania w większości sprowadzały się do seksu, albo innych mniej lub bardziej intymnych spraw. Wiedziałam, że zaraz padnie na mnie i jeśli nie będzie to któryś z moich braci, pytanie będzie o…
- No – w dłonie klasnął uradowany Diethart, kiedy padło na mnie. – O co by tu zapytać naszą małą blondyneczkę? – zamyślił się, a ja słysząc małą blondyneczkę, wywróciłam oczami. Nie lubiłam, kiedy ktoś tak do mnie mówił. – Kiedy straciłaś dziewictwo?
- To chyba sprawa Clary – powiedział zdenerwowany Stefan, a ja się uśmiechnęłam. - Nie musisz odpowiadać, wiesz o tym? – skierował się do mnie.
- Nie! Musisz odpowiedzieć – brwiami poruszył Manuel Fettner, a ja uderzyłam go w ramię.
- No dobrze, skoro was to tak bardzo interesuje – zaśmiałam się, chociaż czułam się głupio. – To było dwa lata temu.
- Było fajnie? – dopytywał Didl.
- Mam wrażenie, że wykorzystałeś już swoje pytanie – rzekłam, ale kiedy napotkałam jego minę, musiałam odpowiedzieć. Nie dałby mi żyć. – Czy ja wiem, czy było fajnie. Trwało to może pięć minut –od razu zauważyłam groźne miny kilku skoczków. – Nie czułam zbyt dużo.
- Dobra, koniec takich pytań do mojej siostry – przerwał mi Alex, a ja jedynie spojrzałam na niego z wdzięcznością. – Chodź na chwilę – pociągnął mnie do kuchni, a ja jedynie zdążyłam spojrzeć na Stefana, który wyglądał dziwnie.
 - Brawo, normalnie brawo. Wcale nie musiałaś odpowiadać na to pytanie. Poza tym, Stefan jest zły, że to zrobiłaś. Nie widzisz tego? Stanął w twojej obronie, a ty rozgadujesz wszystkim o utracie dziewictwa – był na mnie zły. Słyszałam to w jego głosie, widziałam w mowie ciała. Tylko dlaczego Stefan miałby być zły? Przecież to moja sprawa co i komu mówię, prawda?
- Wiesz co? Wal się! – krzyknęłam i ruszyłam w stronę mojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
Rozmowy, które jeszcze chwilę temu słyszałam, ucichły. No ładnie, Clara. Jak zwykle obrażasz się o byle co. Usiadłam na łóżko, czując jak do moich oczu napływały łzy. Dlaczego? Sama nie wiedziałam. Czasem reagowałam na niektóre sytuacje zbyt emocjonalnie. Przymknęłam powieki, pozwalając na to, by spod nich spłynęły słone łzy. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, wytarłam twarz i powiedziałam ciche „proszę”. Do środka wszedł Stefan, który przyglądał mi się badawczo. Przez chwilę zastanawiałam się czy ktoś go do mnie wysłał czy przyszedł sam. Usiadł obok mnie, a ja westchnęłam.
- Jesteś na mnie zły? – zapytałam.
- Za co? – zmarszczył brwi. – Nie jestem.
- Myślałam, że… - zaczęłam. – Alex mówił – westchnęłam.
- Alex mówi dużo – powiedział, na co się zaśmiałam. To była prawda.
- Przytul mnie – szepnęłam i dostrzegłam zdziwienie na twarzy Krafta, który chwilę później mnie objął, a ja wtuliłam się w niego.
Właśnie tego nie znosiłam, a jednocześnie uwielbiałam. Kiedy Stefan był w pobliżu czułam się świetnie, jakby zawsze miało być tak. Nic się wtedy nie liczyło i nie myślałam o niczym. Jednocześnie wiedziałam, że to złe i nie powinno tak być. Przecież to Kraft. Nic jednak nie zmieniało faktu, że się w nim zakochałam. Z każdym dniem uczucie, które do niego żywiłam, rosło.
- Muszę ci coś powiedzieć – odsunęłam się od niego i wzięłam głęboki oddech.  
Musiałam to zrobić, nie mogłam już dłużej uciekać. Wystarczająco długo go zwodziłam i omijałam temat. Bałam się, ale wiedziałam, że muszę, że jeśli tego nie zrobię, będę żałowała.
- Byłeś przy mnie przez ten cały czas – zaczęłam. - Wspierałeś mnie i nie pozwalałeś na to, bym płakała. Dzielnie znosiłeś mój każdy dół i… Nie mam pojęcia dlaczego to robiłeś, ale jestem ci wdzięczna. Przy tobie udało mi się z tym pogodzić w pewnym stopniu – rzekłam i z delikatnym uśmiechem spojrzałam w jego oczy. – Dopiero teraz to zrozumiałam. Zrozumiałam, że się w tobie zakochałam – powiedziałam, czekając na jego reakcję.
Bałam się tego co miało nadejść, czułam jak serce łomotało w mojej piersi. Spuściłam wzrok, zaczynałam żałować swoich słów. Jakim cudem miałby odwzajemniać moje uczucia? Durne marzenia głupiej dziewuchy. Nagle uniósł mój podbródek i najdelikatniej jak potrafił musnął moje wargi. Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się. Z ustami nadal przy moich, szepnął coś co sprawiło, że po moim ciele rozlało się przyjemne ciepło.
- Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem. Też się w tobie zakochałem, Claro. Zakochałem się jak szaleniec i w tym momencie jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
Z moich ust wydobyło się jedynie ciche westchnięcie, a chwilę później tkwiłam w jego objęciach. Pogładził mnie po włosach, całując w skroń.

_____________

Witam drogie Panie :) Rozdział znów zbyt krótki, ale nie chciałam dodawać kolejnej sceny na koniec, a nic nie mogłam też jeszcze wrzucić pomiędzy. Wolałam już nie kombinować.
Czekam na wasze opinie, bo jestem ciekawa co myślicie o tym tam na górze :D
Buziaki! :*

piątek, 27 listopada 2015

Rozdział IV

Siedziałam sama w domu. Michael wyszedł z Claudią na randkę i wiedziałam, że prawdopodobnie nie wróci na noc do domu. Wcale mu się nie dziwiłam, byli przecież parą, a ostatnio chyba nie mieli zbyt wiele czasu dla siebie. Alex za to poszedł po rozum do głowy i postanowił wytłumaczyć wszystko z Ann. Nie chciałam, żeby był smutny. Nienawidziłam patrzeć na niego w takim stanie, był wtedy taki przygaszony i w ogóle nie przypominał siebie. Chciałam, żeby między nimi znów było dobrze. Cała ta sytuacja z zazdrością trochę mnie denerwowała. Ja rozumiem, mógł być zazdrosny, ale żeby posuwać się do takich rzeczy? Czy on całkowicie zgłupiał? Rodzice byli w pracy, więc i oni nie mogli dotrzymać mi towarzystwa. Przez pewien czas biłam się z moimi myślami. Chciałam zadzwonić po Stefana, żeby przyjechał do mnie. Chociaż po ostatnich wydarzeniach postanowiłam zmniejszyć kontakt z Kraftem do minimum. Niestety zaczynałam czuć to czego nie powinnam. Krafti nie był mi obojętny i to mnie przerażało oraz przerastało. Przecież tak nie mogło być. Broniłam się rękoma i nogami, ale… To zaczynało być coraz silniejsze.
Nagle mój telefon, który trzymałam w dłoni, zadzwonił. Kiedy na ekranie zauważyłam, że to właśnie Stefan do mnie dzwonił, przez chwilę się wahałam. Ostatecznie postanowiłam odebrać. Może coś się stało i mnie potrzebował? Pff, ta, akurat.
- Halo?
- Hej – odezwał się, a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. – Jesteś zajęta?
- Nie, nie jestem. Coś się stało?
- Pomyślałem, że… Może wpadłbym do ciebie, co? Możemy zagrać w Fifę, albo cokolwiek będziesz chciała.
Cokolwiek będziesz chciała. Och, gdybyś wiedział co bym chciała…
- Jasne, zapraszam – powiedziałam niemal od razu. Zgodziłam się, bo tak czy inaczej się nudziłam. Z brunetem mogłam przecież spędzić miło czas. - Jestem sama, więc przyda mi się jakieś towarzystwo – co ja plotłam?
- To do zobaczenia za… pół godziny?
- Czekam – zaśmiałam się i się rozłączyłam.
Pół godziny? W tym czasie zdążyłabym wyjechać poza Innsbruck, ale czy naprawdę chciałam uciekać? Przecież się zgodziłam, przecież chciałam spędzić z nim czas. Wszyscy mieli rację, a Alex już w szczególności. Michi mi dogryzał, ale tylko tyle. Nie miał o niczym pojęcia. Mój bliźniak znał mnie lepiej niż siebie i doskonale wiedział kiedy coś było nie tak. Tak jak w tamtej chwili.
Pół godziny minęło w zastraszającym tempie. Wydawało mi się, że zdążyłam jedynie przejść do salonu, gdzie zaniosłam także dwie szklanki z sokiem pomarańczowym. Stefan go uwielbiał. Kiedy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, zrobiłam kilka głębokich oddechów i otworzyłam. Od razu przeszliśmy do salonu, gdzie czekała już włączona gra. Kraft uśmiechnął się na ten widok i usiadł na kanapie, a potem podał mi jednego pada.
- Michi jest z Claudią? – zapytał marszcząc brwi, a ja skinęłam głową. – Dziwne. Ostatnio chyba się pokłócili, albo nie kojarzę dobrze.
- Nie wiem. Nic mi nie mówi – powiedziałam i wybrałam drużynę, oczywiście FC Barcelonę. Wybór Stefana też był oczywisty, FC Bayern.
Zaczęliśmy grę i tak jak poprzednio, Kraft nie grał na sto procent. Ograłam go 6:3. W następnym meczu grałam tak słabo, że brunet chyba zauważył, że nie chciałam wygrywać. Mecz zakończył się wynikiem 3:3, a po karnych wygrałam ja. Ostatni mecz przegrałam 4:2, ale wcale nie byłam załamana tym faktem. To tylko gra. Chociaż Stefan przyglądał mi się badawczo, jakby chciał sprawdzić czy się na niego nie obraziłam za to, że przegrałam. Zaśmiałam się, widząc to. Jak mogłabym się obrazić za coś takiego?
- To co teraz? Masz ochotę coś zjeść? – zapytałam, wstając z kanapy.
- Poczekaj, chciałem z tobą porozmawiać – zatrzymał mnie. Z powrotem usiadłam i spojrzałam na niego pytająco. Nie miałam pojęcia o czym mógł chcieć ze mną porozmawiać. Oczywiście miałam swoje podejrzenia, ale wolałam nawet o tym nie myśleć.
- Coś się stało? – zapytałam niepewnie, przyglądając mu się.
- Właśnie chciałem cię o to samo zapytać. Zachowujesz się inaczej, trzymasz dystans. Co jest? – zapytał, a ja spanikowałam. Musiałam przecież skłamać, nie mogłam mu powiedzieć. Nie teraz i nie w ten sposób.
- Nic – powiedziałam i zrobiłam głęboki oddech. – Nic się nie dzieje.
- Na pewno? Może to chodzi o skoki, co? Powiedz mi.
- Nie, to nie skoki – uśmiechnęłam się. – Wszystko jest w porządku, naprawdę.
Przysunął się do mnie, a ja poczułam zapach jego perfum. Złapał moją dłoń, na co uśmiechnęłam się szerzej. Spojrzał w moje oczy, unosząc kąciki ust.  Nagle usłyszałam trzask drzwi i jak oparzona odskoczyłam od Krafta. Do domu dosłownie wleciał Michael, który klął pod nosem, nawet nie racząc nas swoim spojrzeniem. Chyba jednak coś było nie tak między nim a Claudią. Mimo, że nie lubiłam jej, miałam nadzieję, że pogodzi się z Michim, bo on widocznie naprawdę ją kochał. Przecież nie jestem nim, żeby wybierać mu dziewczynę.
- To ja chyba już pójdę – powiedział brunet, marszcząc brwi.
- I tak nic mi nie powie – wzruszyłam ramionami. – Mógłbyś ty z nim porozmawiać. W końcu… no wiesz, on ci pomógł wtedy.
- No dobrze – powiedział zrezygnowany. – Niczego nie obiecuję, wiesz jaki on jest.
- Przed tobą się otworzy, idź – uśmiechnęłam się i odprowadziłam wzrokiem Stefana, który podążył schodami w górę do pokoju swojego przyjaciela.
Posprzątałam w salonie i poszłam do swojej sypialni. Martwiłam się o Michaela tak jak i o Alexa. Co tym idiotom strzeliło do głowy? No dobrze, nie miałam pojęcia jaki był powód kłótni z Claudią, więc możliwe, że wcale nie zawinił Michi. Jeśli chodziło o Alexa to nie wracał już od dłuższego czasu, więc byłam prawie pewna, że udało mu się wszystko wyjaśnić i przeprosić Ann. Kraft nie wychodził z pokoju przyjaciela od dłuższego czasu, więc znaczyło to, że jednak Michi się otworzył. Wiedziałam, że tak będzie. Uśmiechnęłam się do siebie leżąc na swoim łóżku, kiedy usłyszałam pukanie. W tym domu pukali jedynie goście. Chwilę później do środka wszedł Stefan i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego pytająco. Nie byłam jednak pewna, czy mi powie.
- Zerwali ze sobą – powiedział w końcu. – Powiedział też, że jest Hayboeckiem, a wy się nigdy nie poddajecie. Będzie walczył o nią.
- No i bardzo dobrze – uśmiechnęłam się. Od razu przypomniała mi się rozmowa z Alexem.
- Teraz naprawdę muszę już iść

*

Wieczorem siedziałam w pokoju pod ciepłym kocem i czytałam książkę. Uwielbiałam tak spędzać czas. Niestety jeszcze jakiś czas temu nie miałam na to szans. Ciągłe wyjazdy i treningi nie pozwalały mi na to. W pewnym momencie musiałam oderwać się od  lektury, ponieważ mój telefon zadzwonił. Nawet nie patrząc na ekran, odebrałam.
- Hm?
- No witam, moją cudowną siostrę – usłyszałam śmiech mojego najstarszego brata.
- Co znowu chcesz? Mam ci wyprać coś czy wyprasować koszulę? – zachichotałam.
- No wiesz co? Potrafię prać – powiedział oburzony. – Co robisz jutro?
- Zależy o co chodzi.
- O nic. Tak pytam z ciekawości – akurat, jakoś mi się nie chce wierzyć. – No to jak, co robisz?
- Jeszcze nie wiem. Chyba spotkam się z Morgim – wzruszyłam ramionami, a potem zaśmiałam się w duchu. Przecież mnie nie widział.
- A Kraft nie będzie zazdrosny? – zaśmiał, a ja wywróciłam oczami. Nawet on.
- Ty też? Przyznaj się, że to Alex ci jakiś głupot nagadał
- Tam zaraz nagadał… Wymsknęło mu się parę zdań
- Wymsknęło? Parę? Czy my na pewno mówimy o jednej osobie? – zaśmiałam się.
Nagle drzwi się otworzyły i w progu ustał właśnie wspominany Alexander. Kiedy tylko dojrzał uśmiech na mojej twarzy i telefon przy uchu, szepnął, że nie przeszkadza i uciekł.
- Dobra, Claruniu. Spadam do pracy.
Kiedy tylko usłyszałam zdrobnienie mojego imienia, miałam ochotę go zabić. Stefan doskonale wiedział, że tego nienawidziłam.
- Spadaj, Stefciu – powiedziałam przesłodzonym głosem. Mogłam się założyć, że wywrócił oczami. Rozłączyłam się i ruszyłam w stronę pokoju Alexa.
- Co chciałeś? – zapytałam i położyłam się na jego łóżku. – Rozmawiałam ze Stefanem.
- Uuu – zarechotał.
- Nie tym, twoim bratem, idioto – wywróciłam oczami. – No to? Co chciałeś? Pogodziłeś się z Ann?
- Przesłuchanie? – zapytał i padł obok mnie z szerokim uśmiechem. – Pogodziliśmy się, ale Ann powiedziała, że jeszcze jeden taki numer i koniec.
- No wybacz, ale przesadziłeś.
- Rozmawiałaś z Kraftem? Powiedziałaś mu? – zapytał, a ja zmarszczyłam brwi. – Że go kochasz!
- Dobrze się czujesz?
- Doskonale! Za to ty chyba nie bardzo. Musisz mu powiedzieć, przecież on sam wszystkiego nie zrobi. I tak się stara, ale nie… księżniczka wiecznie niezadowolona – prychnął.
- Nie jestem księżniczką – zdenerwowałam się. – Nie powiem mu. W końcu on jest facetem, to on powinien.
- To nie średniowiecze, grubasku – powiedział klepiąc mnie po brzuchu. – Jak mu nie powiesz to dowie się z innego źródła.
- Nie zrobisz tego – podniosłam się i spojrzałam na brata groźnie.
- Jak nie będę miał wyjścia, owszem, zrobię.

_____________

Cześć i czołem! :D
Oddaję w Wasze łapki czwarty rozdział, który mimo długości, nie jest zły. Zapiszcie to sobie gdzieś - nie narzekam xD
Tyle ode mnie, buziaki :*

piątek, 20 listopada 2015

Rozdział III

Kiedy obudziłam się następnego dnia, poczułam przykre skutki picia alkoholu poprzedniej nocy. Moja słaba głowa miała problemy nawet z małą ilością. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, ale znając moją rodzinkę, któreś zaraz pomyślałoby, że coś się dzieje. Wyszłam z łóżka i poszłam wziąć zimny prysznic, który miał mnie postawić na nogi. Nie wyszło tak jakbym chciała, ale chociaż odrobinę było lepiej. Przebrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie zastałam mamę gotującą obiad. Przez chwilę zastanawiałam się, która to godzina, ale rodzicielka mnie wyręczyła.
- Ktoś wczoraj imprezował – zaśmiała się, krzątając się po pomieszczeniu. – Wiesz, że jest dobrze po czternastej? – zapytała, kiedy akurat piłam wodę. – Kac? Dobrze, że robię rosół.
- Mówiłam ci, że jesteś najukochańsza, mamo? – przytuliłam ją i cmoknęłam w policzek.  – Chłopacy na treningu?
- Zaraz wrócą – posłała mi ciepły uśmiech, kiedy oparłam się o blat kuchenny.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a później usiadłam na kanapie i wzięłam do ręki pierwszą lepszą książkę. Nie dane było mi jednak czytanie dłużej niż dziesięć minut, ponieważ drzwi wejściowe się otworzyły, a do środka weszli rozweseleni Michael i Alex. Przekrzywiali się wzajemnie, a moja głowa eksplodowała.
- O, jest i nasza imprezowiczka – zarechotał Alex i wyrwał mi książkę z dłoni. – Jak tam głowa?
- Boli – jęknęłam. – Oddaj mi to – spojrzałam na niego błagalnie.
- I tak wyglądasz lepiej niż Kraft – obok mnie usiadł Michi i zaśmiał się.
- No bo oni byli razem! – powiedział mój bliźniak jakby skarżył się pani nauczycielce, że ktoś go zaczepia. – Czyżby pan Kraft ukrył ten jakże istotny fakt przed swoim najlepszym przyjacielem? – dodał widząc pytająco minę brata.
- Ty i Stefan… - zaczął Michael nie wiedząc jak ubrać w słowa to o czym chciał się dowiedzieć. – Wy… Jesteście parą? – zapytał marszcząc brwi, spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a Alex runął ze śmiechem na podłogę.
- Co? Nie – powiedziałam i wysłałam mu błagalne spojrzenie. – Dobra chłopacy, co wy ćpacie? Serio, najpierw Alex, teraz ty? Nic mnie nie łączy ze Stefanem, jasne?
- Ja i tak wiem swoje – zarechotał mój bliźniak i ruszył schodami na górę.
- Na pewno? – zapytał poważnie Michi, a ja wywróciłam oczami i się uśmiechnęłam.
- Tak, na pewno.
- Mnie osobiście to nie przeszkadzałoby, gdybyście byli parą, a nawet, powiem ci siostrzyczko, chyba nie byłoby tak źle. Chyba się lubicie, poza tym Stefan jest wolny, ty też, więc… – objął mnie ramieniem, a ja spojrzałam na niego i pokręciłam głową.
- Wstrzymaj konie – powiedziałam zirytowana, a blondyn tylko poczochrał moje włosy i tak jak Alexa chwilę później już go nie było.  

*

Tuż po obiedzie, który naprawdę mi pomógł, wyszłam na spacer. Nie miałam ochoty znów słuchać głupiego gadanie chłopaków. Denerwowało mnie to, a jeszcze bardziej to, że przez nich ciągle myślałam o Krafcie. Zastanawiałam się czy czułam coś do niego oraz czy może on czuł coś do mnie. Nie powinnam tego robić, bo zdawałam sobie sprawę, że to mogło sprawić, że naprawdę zacznę do niego coś czuć, a nie mogłam. Jak to by wyglądało jakbym zakochała się w przyjacielu brata? Jakbym z nim była, a potem nie wyszłoby nam i ucierpiałby Michael. Wielkie nie w stronę Stefana.
Spacerując po Innsbrucku zauważyłam Thomasa, przed którym tuptała mała Lilly, która w swojej kurtce,  czapeczce i bucikach, wyglądała jak mały pingwinek. Ściślej mówiąc – różowy pingwinek. Uśmiechnęłam się szeroko, a mała dziewczynka przytuliła się do moich nóg. Kucnęłam przy niej, poprawiłam opadającą na jej twarz czapkę i pocałowałam w czoło. Córka Morgensterna była najsłodszym dzieckiem świata, wszyscy ją kochali. Nawet Alex, który zarzekał się, że nigdy nie będzie miał dzieci.
- Gdzie idziecie? – zapytałam blondynkę, która uśmiechała się wesoło.
- Do palku. Tata mi obiecał, ze pozbielamy kololowe liski.  A tam jeśt ich duuuuzo! – powiedziała wymachując rączkami, na co się cicho zaśmiałam. – Są luzne… Cierwone, blonzowe i ziółte, wies? Weźmiemy wsystkie i ususymy.
- To super, Lilly. Wiesz ja też bym się z wami wybrała, mogę? – zapytałam, a mała pokiwała energicznie główką i złapała mnie za dłoń.
- Jak tam się czujesz, co? – zapytał Thomas, a ja wywróciłam oczami. Ciągle słyszałam to pytanie, trochę mnie to denerwowało. – Nie wywracaj oczami, tylko mów – zaśmiał się.
- Czuję się fenomenalnie. Słyszę to pytanie co chwilę, od niektórych osób co dziesięć minut – powiedziałam, mając na myśli Krafta. Nie, znów on. – Jest dobrze, tak naprawdę jest dobrze. Ostatnie tygodnie to właściwie sama prosta. Chociaż nie powiem, trochę denerwuję się, kiedy któryś z chłopaków mówi, że nie mam się czym przejmować, że wszystko będzie dobrze.
- Nie byli w takiej sytuacji, nie wiedzą co czujesz. Poza tym… nie oszukuj samej siebie, że jest tak dobrze. Przecież nie jest. Nawet u mnie nie jest, a minęło już tyle czasu – westchnął, a ja wbiłam w niego wzrok. Nie spodziewałam się tego. Myślałam, że już całkowicie mu przeszło, że pogodził się z tym w stu procentach. Wiadomość, że jest inaczej wcale mi nie poprawia humoru. To znaczy, że i mi nigdy nie przejdzie? Bujasz się wśród samych skoczków, jak ma ci przejść, powiedziałam do siebie w myślach.
- To nie tak, że jest źle. Po prostu… czasami jest świetnie. No wiesz, nawet o tym nie myślę i w ogóle, ale czasami mam ochotę po prostu się rozpłakać. Tyle, że nie mogę. Nie mogę, bo zaraz wszyscy będą skakali dookoła mnie, a ja tego nie znoszę. Widzę, że cierpią patrząc na mnie taką i jak odpuszczają ze wszystkim, żeby się mną zająć. – mówiłam, patrząc na Lilly, która biegała zbierając liście z ziemi.
- Mam dla ciebie złotą radę. Wszyscy to powtarzają, może słyszałaś? Masz ochotę płakać – płacz. Nie możesz dusić tych emocji w sobie. Możesz płakać, krzyczeć, biegać, ale nie zatrzymuj tego wszystkiego w sobie. Rozumiesz? – spojrzał na mnie, a ja tylko westchnęłam cicho. – To naprawdę pomaga. Mi pomogło.
- Tobie? – uniosłam brwi do góry, a Morgi się zaśmiał.
- Dziwi cię wizja płaczącego Morgensterna? Robiłem to w samotności, żeby nikt nie się martwił.
Przez chwilę próbowałam wyobrazić sobie Thomasa w tej jakże „niemęskiej” sytuacji, niestety było ciężko, nawet bardzo.
Całą drogę do domu, zastanawiałam się nad słowami Morgensterna. Wiedziałam, że miał rację. Kto jak nie on wiedział co czułam i co się działo? W dłoni trzymałam trzy liście, każdy w innym kolorze, które dała mi Lilly jako prezent. Mała była cudowna i tak bardzo podobna do swojego ojca. Nie tylko z wyglądu, ale i powoli dało się zauważyć charakter Morgiego.
- Cześć, mała – zaraz po wejściu do domu, zostałam przywitana przez Michaela. Ja mu dam mała.
- Cześć, olbrzymie – powiedziałam zaglądając do salonu, gdzie siedział nie kto inny tylko Stefan. Oni robią to specjalnie, westchnęłam w duchu. – O, hej – posłałam mu uśmiech, odwdzięczył się tym samym.
- Gdzie byłaś? Co to? – pytaniami obsypywał mnie Michi, kiedy weszłam do salonu i siadłam na fotel.
- Naprawdę nie wiesz co to jest? Liście. Dostałam od Lilly, bo byłam z nią i Morgim w parku – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. – To dziecko jest najlepsze.
- Pff, moje będzie lepsze
- Czy ja o czymś nie wiem? – wyszczerzyłam się w stronę dwudziestoczterolatka. – Claudia jest w ciąży?
- No coś ty! Kiedyś będzie, ale nie teraz
- Myślałam, że zostanę ciocią i będę bawiła małego Hayboecka – powiedziałam ze śmiechem.
- Jak chcesz bawić to sobie sama zrób – wystawił język w moją stronę, a ja wywróciłam oczami. – Na pewno chętny się znajdzie – nie mogło umknąć mojej uwadze, że spojrzał w stronę Krafta. Powariowali.

*


Leżałam w swoim łóżku, próbując zasnąć. Niestety bezskutecznie. Wciąż myślałam o rozmowie z Morgensternem, o tym co powiedział. Było mi go szkoda, przecież to nie jego wina, że musiał odejść. Teraz cierpiał, wciąż. Może i było o wiele lepiej, ale to nadal nie tak jak powinno być. Czy mnie też czekało cierpienie przez długi czas? Strasznie zazdrościłam Danieli, Jaci, Chiarze i Evie, że mogły skakać, że nadal tworzyły tę naszą niezwyciężoną reprezentację Austrii.  Zawsze uwielbiałam te wyjazdy na konkursy, podróżowanie… Trochę wstyd się przyznawać, ale praktycznie w ogóle nie myślałam o rodzinie. Michaela widywałam na niektórych skoczniach, gdzie oboje skakaliśmy w tych samych dniach. Alexa też widywałam, ale dużo rzadziej, mimo to nie tęskniłam jakoś specjalnie. Byłam pochłonięta skokami.
- Śpisz? – nagle drzwi się otworzyły, a ja zauważyłam swojego bliźniaka, nie wyglądał najlepiej.
- Nie – odpowiedziałam, zapalając lampkę przy łóżku. – Co jest?
- Nie mogę zasnąć, możemy pogadać?
- No to chodź tu – poklepałam miejsce obok siebie, uśmiechając się do brata. Coś się stało, ale byłam pewna, że wszystko mi powie.
Wszedł, zamykając za sobą drzwi, a potem położył się obok mnie, wślizgując się pod kołdrę. Westchnął ciężko, a ja czekałam, aż w końcu coś powie, bo w końcu przyszedł porozmawiać.
- Powiedz mi jak to jest z wami, dziewczynami – zaczął, patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi, zaczynało się ciekawie. – Lubicie jak facet jest zazdrosny czy nie?
- Trafiłeś do idealnej osoby jeśli chodzi o zazdrość – zaśmiałam się, przypinając sobie sytuacje z byłym chłopakiem rok temu. - Wiesz, to zależy
- Od czego?
- Fajnie jest widzieć, że chłopak jest zazdrosny, że zależy mu, ale…
- Zawsze jest jakieś „ale” – przerwał mi burknięciem.
- Daj mi skończyć – wywróciłam oczami, ale on tego raczej nie widział. – Robi się nie fajnie, kiedy facet kontroluje, wciąż robi awantury o nic… W związku ważne jest zaufanie.
- A jak facet przegląda SMSy dziewczyny? – zapytał niepewnie, a ja już wiedziałam o co chodzi.
- Proszę powiedz mi, że ty nie… - zaczęłam, a mój rozmówca spuścił wzrok. - Alex, czyś ty powariował?  Musisz jej ufać, przecież Ann jest w tobie po uszy zakochana, nie widzi świata poza tobą. Napraw to.
- Ale ona nie chce ze mną rozmawiać
- I chcesz się teraz poddać? Walcz, debilu. Jesteś Hayboeckiem, a my walczymy do końca – powiedziałam nie mając już kompletnie siły na niego.
- Jestem idiotą, wiem – powiedział, siadając i ukrył twarz w dłoniach. Moje serce łamało się na kawałeczki. Przytuliłam go.
- Jutro musisz z nią pogadać, rozumiesz? Wszystko będzie dobrze, ale musisz jej zaufać. Nie możesz jej ciągle pilnować, jasne? – powiedziałam poważnie.
- Dzięki, moja ulubiona siostro.
- Masz tylko jedną – zaśmiałam się.
- Ale za to najlepszą – zawtórował mi i wstał z łóżka. – A ty masz pogadać szczerze ze Stefanem. Możesz oszukać Michiego, nawet siebie, ale mnie nigdy nie oszukasz. Znam cię zbyt dobrze. Widzę jak na siebie patrzycie, poza tym… Przecież wy jesteś dla siebie stworzeni.
- Idź już. Dobranoc – powiedziałam lekko zirytowana, że znów poruszył ten temat, który dla mnie wydawał się już dawno skończony. Wzruszył ramionami i wyszedł. Padłam na poduszkę, wzdychając ciężko.
Dziękuję ci, mój kochany braciszku. Jak zwykle potrafisz wszystko zepsuć.
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Do ręki wzięłam swoją komórkę i odczytałam SMSa od… Stefana.
Chciałem tylko życzyć Ci miłej nocy, chociaż pewnie już śpisz. Dobranoc :)
Przez chwilę zastanawiałam się czy powinnam mu odpisać. Znów złapałam się na tym, że wywołał uśmiech na mojej twarzy. Postanowiłam mu odpowiedzieć.
Jeszcze nie śpię, ale próbuję. Dziękuję i wzajemnie! :)
Przymknęłam powieki i chwilę później już zasnęłam.

______________
Przybywam z trzecim rozdziałem.
Przyznam się, że tym razem naprawdę nie mam na co narzekać, co jest dziwne xD
Widziałyście nową reklamę Volksbanku? :D Stefan... xD
Trzymajcie się tam, buziaki :*

piątek, 13 listopada 2015

Rozdział II

Siedziałam na betonowym murku niedaleko rzeki Inn, w miejscu, w którym zawsze przebywałam w nieciekawych momentach życia. Jedyną osobą, która wiedziała, gdzie mnie szukać w razie czegoś, był Alex. Oboje uwielbialiśmy to miejsce. Było ciche i spokojne, nigdy nikogo tam nie było. Mogliśmy przemyśleć  różne sprawy z dala od innych.
Pogoda była naprawdę piękna. Słońce świeciło, wiatr wiał jedynie od czasu do czasu.  
- Jeśli nie wiesz, gdzie jest Clara, przyjdź nad Inn – usłyszałam głos mojego bliźniaka, który chwilę później siedział obok mnie. – Co tym razem?
- Nic – wzruszyłam ramionami i spojrzałam pytająco na niego. – Nie mogę przyjść tu tak po prostu? Czy od razu musi być jakiś powód?
- Zwykle, kiedy któreś z nas tu przychodzi, jest jakiś powód. Najczęściej niezbyt szczęśliwy – delikatnie dotknął mój nos palcem wskazującym.
- Nic się nie stało. Chciałam po prostu posiedzieć i pomyśleć, chciałam być sama – zaakcentowałam ostatnie słowo, wbijając wzrok w Alexa. Miałam nadzieję, że załapie i zostawi mnie samą. Chociaż znając inteligencję mojego, niestety, bliźniaka nie mogłam liczyć na zbyt wiele. Spojrzał na mnie z głupią miną. Miałam ochotę go uderzyć w głowę. Jak on mnie czasami doprowadzał do szału, to brak słów.
- O nie, moja droga siostro – wyszczerzył się. – Alex wysłucha. O czym to chciałaś pomyśleć? – poruszył zabawnie brwiami, a ja mimo, że nie chciałam, wybuchłam śmiechem. – Może powinienem zapytać o kim – znów to zrobił.
- Alexandrze Hayboeck, grabisz sobie, młody człowieku – pogroziłam mu palcem.
- Jestem od ciebie starszy! – powiedział z udawanym oburzeniem.
- Tak, o całe dziewięć minut – wywróciłam teatralnie oczami, a kiedy napotkałam jego spojrzenie, dodałam: - O niczym specjalnym, tym bardziej nikim. Po prostu to co powiedział Stefan ostatnim razem, kiedy nas odwiedził… Jak mogłam tego nie widzieć, jak wszyscy się starali, przez ten cały czas byli ze mną i naprawdę im zależało, żebym doszła do siebie? Przecież to takie oczywiste. Już bardziej przyjmowałam pomoc fanów niż własnej rodziny. Muszę im to jakoś wynagrodzić – uśmiechnęłam się i położyłam głowę na ramieniu brata.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim dość długo. Mimo wad, które posiadał Alex, był świetnym bratem i przyjacielem. Potrafił mnie rozweselić jednym gestem, rozumiał bez słów, wiedział doskonale, kiedy nie było dobrze. Czasami mówiliśmy, że to taki gratis do bycia bliźniętami. Kochałam tego mojego spóźnialskiego, zapominalskiego brata. Bez niego moje życie byłoby nudne, tak jak bez Michaela, który w rodzinie znany był jako „ten wiecznie głodny”. Obaj byli niezastąpieni! Stefan też, chociaż przez wiele lat po prostu nie mieliśmy tak dobrego kontaktu ze sobą, jak teraz. W końcu był starszy o sześć lat i kiedy byłam małą dziewczynką, nie chciał się ze mną bawić. Teraz jednak między nami było świetnie. Stefek, który w rodzeństwie był tym wiecznie narzekającym, był wkurzający, ale nigdy nikogo nie udawał, zawsze był sobą. Ja z naszej czwórki byłam… największym śpiochem, nadal jestem. Nie znosiłam nigdy wczesnego wstawania i rozstawania się z łóżkiem. Męczarnią była pobudka o świcie i rozbudzający bieg po okolicy. Mimo wszystko, lubiłam biegać. Tyle, że nie o piątej rano.

*

Kiedy tylko rozpoczął się sezon letni, dom opustoszał. Michael wyjechał na Grand Prix, a Alex na Puchar Kontynentalny. Dni mijały mi na spacerach, rozmowach z rodzicami (zwłaszcza z mamą) oraz odbieraniu telefonów od braci i Krafta. Wciąż im powtarzałam, że wszystko jest dobrze i nie mają powodów do zamartwień. Odkąd doszło do mnie, że wszyscy starają się dla mnie, coś się zmieniło. Spędzałam długie godziny ze Stefanem na rozmowach, grze w Fifę i spacerach, z Michaelem na oglądaniu filmów wieczorem i wspominaniu dzieciństwa, a z mamą na plotkowaniu. Mój kontakt z nimi się poprawił, może i spędzałam trochę mniej czasu z Alexem, ale nie wydawał się być zły z tego powodu. Częściej znikał z Ann, spędzał z nią dużo czasu. Chyba dobrze się stało. Ich związek kwitł, a mnie bardzo cieszył taki stan rzeczy.
Dni mijały wolno, w takich momentach doceniałam towarzystwo mojego rodzeństwa. Kiedyś nie potrafiliśmy się dogadywać, w domu ciągle się kłóciliśmy i biliśmy. Nawet nie chciałam wiedzieć jak udawało się rodzicom wytrzymać z naszą rozwydrzoną czwórką. Miałam jedynie nadzieję, że w przyszłości nie będę miała takich dzieci, jakimi byliśmy my. Nie zmienia to faktu, że po wielu wzlotach i upadkach, byliśmy zgrani i kochaliśmy się. Pomagaliśmy sobie w trudnych momentach i zawsze mogliśmy liczyć na siebie. Nic nadzwyczajnego, jednakże dającego cudowne poczucie bezpieczeństwa. Przynajmniej ja czułam się bezpieczna z nimi. Nie mogłam się doczekać, aż chłopcy powrócą z zawodów. Jeśli chodziło o Alexa to miał do domu zawitać dopiero po zakończeniu cyklu Letniego Pucharu Kontynentalnego, który kończył się trochę później niż Letnie Grand Prix.
Każde zawody oglądałam w wielkim skupieniu w telewizji. Czułam ukłucia w sercu, ale musiałam dać radę. Nie chciałam znów mieć dołka i stawiać tym samym wszystkich na nogi. Już ze zbyt wielu rzeczy zrezygnowali dla mnie. Musieli być skupieni na swojej pracy. Kiedy w końcu nadszedł dzień, w którym do domu miał wrócić Michael, cieszyłam się niezmiernie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mogłam za nim tęsknić tak mocno. Kiedy sama skakałam, nie zwracałam większej uwagi na obecność brata czy jej brak, ale teraz to się zmieniło. Gdy tylko drzwi wejściowe się otworzyły, a ja zauważyłam blond czuprynę dwudziestoczterolatka, rzuciłam się mu na szyję. Ten był widocznie zaskoczony moją reakcją, ale czego mogłam się spodziewać po bracie, z którym w dzieciństwie biłam się o zabawki?
- Jesteś jak taki malutki szczeniaczek, który cieszy jak jego pan wraca do domu – potargał moje włosy, a ja jęknęłam niezadowolona. – No chodź tu, maleńka – zaśmiał się i znów mnie przytulił.
Uwielbiałam go. Był świetny, wspierał, pocieszał, rozśmieszał do łez, rozumiał. Jak mogłam nie widzieć tego wcześniej?
- Kiedy wpadnie Stefan? – zapytałam, ale Michi od razu odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie unosząc brew, a potem szeroko się wyszczerzył. Chwilę później w drzwiach pojawił się sam Kraft.
- Cześć Claro – uśmiechnął się do mnie, a ja od razu go przytuliłam. – Widziałaś jak skopałem wszystkim tyłki w Ałmatach?
- Nie mogłam tego ominąć
- Jak się czujesz? – zapytał zatroskany, a ja wywróciłam teatralnie oczami i uśmiechnęłam się.
- Jest dobrze. Właśnie zrobiłam kolację, zjesz z nami? Rodzice gdzieś pojechali – wciągnęłam go w głąb domu i zamknęłam drzwi. – Michiego nawet pytać nie trzeba, już grzecznie siedzi przy stole – pokręciłam głową.
Kolacja minęła nam w znakomitych nastrojach. Chłopacy opowiadali o tym co działo się podczas zawodów, ich wygłupach i wszystkich śmiesznych i żenujących sytuacjach. Wypytywali mnie też o to co robiłam, gdy ich nie było i jak się czułam. Nie znosiłam kiedy co chwilę dopytywali, ale starałam się nie unosić, bo doskonale zdawałam sobie sprawę, że robili to tylko dlatego, że martwili się o mnie. Byli najlepsi i te ostatnie tygodnie sprawiły, że staliśmy się jeszcze bliżsi sobie. Czułam się fantastycznie w ich towarzystwie. Zaraz po skończonym posiłku, obaj rozsiedli się przed telewizorem i włączyli jakiś mecz. Posprzątałam ze stołu i dołączyłam do nich.
- Nie wiecie nawet ile bym zrobił, żeby Claudia była taka – w pewnym momencie odezwał się Michael, ale nie bardzo wiedziałam o co mu chodziło. – Żeby oglądała ze mną mecze, grała w Fifę i chodziła na skocznię – westchnął, a ja spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami. – Ta tylko narzeka, że nie chodzę z nią na zakupy i plotki z jej koleżankami. Czemu ty jesteś taka? – spojrzał na mnie, a ja wybuchłam śmiechem.
- Bo mam trzech braci, którzy w dzieciństwie zastępowali mi koleżanki – powiedziałam i położyłam stopy na kanapie, a później przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. – Chciałam skakać, a przez to jakoś żadna nie chciała się ze mną kolegować. Nie żałuję – uśmiechnęłam się na same wspomnienia dzieciństwa i wszystkich tych momentów na skoczni. – Kto wie co by ze mnie wyrosło? Chociaż patrząc na niektóre znajome z mojej byłej szkoły, pewnie miałabym już dwójkę dzieci, a trzecie w drodze.
- Dobrze, że taka jesteś – powiedział Kraft. – Lubię Cię taką jaką jesteś.
- Och, jak słodko – powiedział blondyn i objął mnie ramieniem. – Wiesz, Stefciu, to moja ukochana siostra, a nie jakaś pierwsza lepsza dziewczyna.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele – wyrwałam się z jego ramion i uniosłam kąciki ust. – Idę do łazienki, krzyczcie jak ktoś strzeli.
Kiedy szłam, zauważyłam kątem oka jak Michael poruszał brwiami w stronę przyjaciela, za co chwilę później oberwał. Zachichotałam cicho i kręcąc głową weszłam do łazienki. Odetchnęłam głęboko. Oparłam się o zlew i spojrzałam na swoją twarz. Wyglądałam o wiele lepiej niż kilka tygodni wcześniej. Wszystko w końcu zaczęło wracać do normy, ja zaczynałam czuć się lepiej i wspominanie o skakaniu już tak bardzo nie bolało. Wciąż nie potrafiłam sobie z tym wszystkim radzić jak należy, ale dawałam radę. Musiałam. Kiedy zeszłam, zastałam chłopaków w takim samym stanie, w jakim ich zostawiłam. Usiadłam i spojrzałam na wynik. 1:0
- Mieliście krzyczeć jak ktoś strzeli – udałam obrażoną i znów przyciągnęłam kolana do siebie. Chwilę później gumka, którą miałam związane włosy pękła i wyswobodziła moje blond kudełki. – Ups, pękła gumka – westchnęłam, a obaj moi towarzysze się zaśmiali.
Pokręciłam głową, oni byli niemożliwi, niereformowalni i nie do zniesienia. Tyle, że bez nich było nudno, smutno i pusto. Poprawiłam moje długie włosy i objęłam obu i przyciągnęłam do siebie. Byłam szczęśliwa.

*

Dwa tygodnie później zostałam brutalnie wyciągnięta z własnego domu przez Jacqueline Seifriedsberger i Chiarę Hölzl. Trochę zdziwiłam się ich odwiedzinami, ale i ucieszyłam. Dawno nie rozmawiałam z żadną z zawodniczek, z którymi kiedyś spędzałam dużo czasu na zgrupowaniach i zawodach. Zabrały mnie na jakąś imprezę. W końcu, pierwszy raz od dawna mogłam się rozerwać, przestać myśleć o całym świecie, mogłam po prostu się zabawić.
Jako, że sezon letni się skończył, dziewczyny mogły pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Ja nie za bardzo lubiłam pić, ale stwierdziłam, że od czasu do czasu mogę zaszaleć. W moich zamiarach nie było nawalenie się, ale lekkie poprawienie humoru. Rozmawiało nam się świetnie, kompletnie zapomniałam jak towarzystwo dziewczyn było świetne. Może nie były tak cudowne jak moi bracia i Kraft, ale naprawdę zapominałam o wszystkim będąc z nimi.
- Nie znałam cię od tej strony – zaśmiałam się, widząc jak szybko blondynka wypiła drinka. – Chiaro, dopiero co skończyłaś osiemnastkę, a już tak niegrzecznie się bawisz? – pogroziłam jej palcem, ale dziewczyna tylko wywróciła oczami i ruszyła na parkiet.
Niedługo potem Jaci także postanowiła potańczyć, a ja musiałam dopić do końca.
- Michael wie co robisz? – usłyszałam za sobą męski głos, a kiedy tylko się odwróciłam zobaczyłam Krafta, a tuż obok niego stał Thomas Diethart trzymający dłoń swojej dziewczyny, jednak oboje byli zajęci sobą, nawet mnie nie zauważyli. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na Stefana z uniesionymi brwiami.
- Mam dwadzieścia lat, czyż nie? – wzięłam kolejnego łyka, na szczęście już ostatniego. – Jaci i Chiara mnie wyciągnęły – wskazałam dłonią na parkiet, gdzie obie tańczyły z jakimiś obcymi mężczyznami.
- Zatańczysz? – uśmiechnął się do mnie zniewalająco, a ja kiwnęłam głową i złapałam jego dłoń, którą wyciągnął w moją stronę.
W towarzystwie bruneta bawiłam się świetnie, o wiele lepiej niż z Chiarą i Jacqueline. Tańczyliśmy praktycznie cały czas. Musiałam przyznać, że był świetnym tancerzem, może nie tak dobrym jak skoczkiem, ale i tak mi imponował. Przetańczyliśmy prawie całą noc. Kiedy już wyszliśmy z klubu z bolącymi nogami, ruszyliśmy w stronę mojego domu.
- Bawiłam się świetnie, dziękuję – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ja również. Cieszę się, że tam byłaś, bo z Thomasem i Anną… – wzruszył ramionami. – Czułem się głupio, ale tak nalegali żebym z nimi poszedł. Z chęcią bym to powtórzył – uśmiechnął się, a ja zbliżyłam do jego ciepłego ciała. – Zimno ci?
- Trochę – przygryzłam wargę, a brunet objął mnie i szliśmy dalej. Czułam się doskonale w jego towarzystwie, w pobliżu niego byłam bezpieczna. – Dlaczego nie zabrałeś ze sobą Michiego?
- Umówił się z Claudią. Nie chciałem im przeszkadzać, chociaż odkąd nie jestem z Marisą, ciągle to robię – westchnął. – Czemu muszę mieć takiego pecha?
- Marisa nie była ciebie warta. Mam nadzieję, że wiesz o tym. Byłeś jej oddany, wierny, a ona… Puszczała się za twoimi plecami – powiedziałam, ale po chwili ugryzłam się w język. – Przepraszam, chyba nie powinnam…
- W porządku, Claro – uniósł kąciki ust. – Przeszło mi, całkowicie.
Rozmawialiśmy jeszcze przez resztę drogi, ale już na bardziej codzienne tematy. Kiedy tylko znaleźliśmy się pod moim domem, zauważyłam, że mimo że było dobrze po drugiej w nocy, światło w pokoju Alexa się paliło. Ustałam przed drzwiami i spojrzałam na stojącego naprzeciwko Stefana, który trzymał dłonie w kieszeniach swoich czarnych spodni i spoglądał na czubki swoich butów. Uśmiechnęłam się do siebie i chwilę przyglądałam brunetowi, czekając, aż podniesie wzrok. Minęło sporo czasu, ale w końcu spojrzał na mnie, dłonie wyciągnął z kieszeni i uśmiechnął się delikatnie. Zbliżyłam się do niego i przytuliłam. Ciepło bijące z jego ciała, rozgrzewało moją zmarzniętą skórę. W uścisku trwaliśmy chyba trochę zbyt długo, ale nie wydawało mi się, żeby mu to przeszkadzało. Tym bardziej mi. W końcu się pożegnaliśmy, a ja weszłam do środka. Kiedy po cichu szłam schodami na górę, do mojego pokoju, natknęłam się na swojego bliźniaka, jednak przez panujący mrok, nie widziałam jego twarzy. To chyba nawet dobrze. Kiedy weszłam do swojej sypialni, on wszedł za mną. Spojrzałam na niego wyczekująco, a ten jedynie poruszył brwiami i rzucił się na moje łóżko. Miałam ochotę wywalić go, byłam zmęczona i jedyne o czym marzyłam to sen. Ten irytujący blondas nie był uwzględniony w planach.
- Jak tam randka? – zapytał, a ja zrobiłam wielkie oczy. Jaka randka? Pewnie zobaczył mnie z Kraftem przed domem i stwierdził, że się z kimś umówiłam. – Zawsze wiedziałem, że kiedyś skończysz ze Stefanem, ale nie wiedziałem, że tak szybko – poruszył brwiami, a potem oberwał ode mnie poduszką. Złapał się za głowę i zaczął rozmasowywać bolące miejsce.
- Upadłeś na głowę? To nie była randka. Przypadkowo się spotkaliśmy w klubie – powiedziałam, ale chyba nie przekonałam go tymi słowami. – Jeśli by coś było między nami, ale nie jest, byłbyś pierwszą osobą, której bym powiedziała. Teraz bardzo ładnie cię proszę, wyjdź. Chcę spać, jestem wykończona.
- Czym? – zapytał, ignorując moją prośbę, nadal leżał w moim łóżku. – Albo lepiej nie odpowiadaj. Doskonale wiem co się dzieje w klubowych toaletach – zarechotał, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
Nie krzycz, jest środek nocy, powtarzałam sobie w myślach.
- Alex, do cholery, przestań. Nic mnie nie łączy ze Stefanem. Jesteśmy przyjaciółmi i to chyba normalne, że czasami gdzieś razem wychodzimy – powiedziałam dobitnie. – I nie. Nie jestem tym zmęczona. Jakbyś mnie czasami słuchał, wiedziałbyś…
- Tak, tak – wywrócił oczami. – Widzę, że nawet normalnie nie można z tobą pogadać. Wychodzę – wstał i wyszedł, nawet nie życząc dobrej nocy. Typowy Alex.
Przebrałam się w piżamę, którą w moim wypadku była za duża koszulka z logiem austriackich skoków. Kiedy tylko położyłam się pod kołdrą, myślami wróciłam do imprezy, którą spędziłam w towarzystwie dziewczyn i Stefana. Później pomyślałam o słowach mojego brata. Przecież nic nie było między mną a Kraftem, jedynie przyjaźń, chęć pomocy sobie nawzajem… Tyle. Zamknęłam oczy i po chwili zasnęłam.

_______________
Oto i przybywam do Was z drugim rozdziałem, który jest... dziwny, a nawet bardzo. Ale nie będę narzekała, bo wiem jak to się kończy :D
Ściskam :*