piątek, 6 listopada 2015

Rozdział I

Od zakończenia mojej kariery minęły dwa miesiące. Niesamowicie długie i męczące dwa miesiące. Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej, jednak każdorazowe wspomnienie o skokach narciarskich bolało. Starałam się trzymać dzielnie, czasami wychodziło mi to lepiej, a czasami gorzej. Spędzałam długie godziny z Alexem w „naszym miejscu”. On był jedyną osobą, która mi pomagała. Mimo starań, ani Michael ani Stefan nie potrafili mi ulżyć w cierpieniu. W domu coraz rzadziej mówiono o skokach, wszelkie nagrody zostały pochowane. Zwłaszcza moje. Od czasu do czasu zaglądałam do kartonu i wpatrywałam w trofea. Moje serce zbyt mocno łaknęło tego, chociaż rozum mówił nie. Wciąż tęskniłam, ale nauczyłam się brać z życia jak najwięcej. Czasami chodziłam z chłopakami na skocznię, przyglądałam się im skaczącym i uśmiechałam. Mimo tęsknoty, nie chciałam już wracać. Zdałam sobie sprawę, że mogłabym wtedy skończyć o wiele gorzej. Moje myślenie zmieniło się dopiero po rozmowie z Thomasem Morgensternem, który przekonał mnie wtedy, że nie warto iść w zaparte. Powiedział, że powinnam usunąć się ze skoków, bo po jednym wypadku przychodzi kolejny. Czy postępowałabym mądrze i rozsądnie, siadając na belkę, mimo ostrzeżeń i zakazów lekarzy? Nie. Dlatego też nie chciałam już tego kontynuować. Wystarczyło mi wspieranie moich cudownych braci oraz innych reprezentantów Austrii.
Stałam, wpatrując się w skocznie Bergisel, z myślą o mnie siedzącej na belce. Cenne wspomnienia, które już na zawsze pozostaną ze mną. Z uśmiechem na ustach przypomniałam sobie, że to właśnie mój brat ustanowił nieoficjalny rekord skoczni w Innsbrucku. Gdyby tylko nie podparł skoku… Pokręciłam głową z uśmiechem na ustach.
- Też czasem tu przychodzę i wspominam – usłyszałam za sobą znajomy głos.
Kiedy się odwróciłam, ujrzałam Thomasa Morgensterna, który szedł w moją stronę z uśmiechem na ustach. Ustał obok mnie i spojrzał na Bergisel. Doskonale znałam jego myśli w tamtej chwili, były takie jak moje. Cieszyłam się, że był ktoś, kto rozumiał mnie i wiedział co działo się ze mną zaraz po odejściu. Z rozmyśleń wyrwał mnie, cichy śmiech Morgiego. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
-Pamiętam, że kiedyś twoja mama wpadła do nas na trening i powiedziała coś w stylu „Michi, kochanie, wziąłeś skarpety Clary”. Wyobraź sobie reakcję reszty, biedny Diethart prawie się udusił ze śmiechu – zarechotał.
- Bo wziął! – żachnęłam się, a po chwili także cicho zachichotałam. – Stwierdziłyśmy, że go ukażemy za branie nie swoich rzeczy, więc mama go odwiedziła.
- Ukartowałyście to – słusznie zauważył, wciąż się śmiejąc.
- Taka rola kobiet w rodzinie Hayboecków – wzruszyłam tylko ramionami, a potem znów wpatrywałam się przed siebie. – Chciałeś wrócić? To znaczy… Jak zakończyłeś karierę chciałeś wrócić?
- Nie – odpowiedział szybko. – Wiedziałem, że kolejny wypadek może skończyć się tragedią, a nie chciałem, żeby… No wiesz, nie było mnie przy Lilly już nigdy.
- Zrobiłeś to dla niej – uśmiechnęłam się delikatnie. Thomas był cudownym ojcem i mimo popełnionych błędów w przeszłości, naprawdę się starał.
- Ty zrobiłaś to dla Alexa – powiedział, a ja zacisnęłam usta. – Nie dałby sobie rady bez ciebie, ty to wiesz – czułam na sobie jego wzrok.
Wiedziałam, że miał rację. Alex nie poradziłby sobie beze mnie, ale będąc szczerą to i ja nie poradziłabym sobie bez niego. To nie tak, że reszta rodziny nie była dla mnie ważna, ale jedynie on znał mnie tak doskonale. Wiedział o mnie wszystko. Mieliśmy swoje tajne miejsce, gdzie zawsze uciekaliśmy, kiedy problemy się tak nasilały, że nie mieliśmy pojęcia co dalej robić. Zawsze byliśmy razem i to on był moim najlepszym przyjacielem. Gdy się urodziliśmy i położyli nas obok siebie, trzymaliśmy się za dłonie. Już wtedy byliśmy ze sobą związani emocjonalnie.
- Alex mnie potrzebuje, a ja potrzebuję jego – powiedziałam i spojrzałam jak Morgi z szeroko otwartymi oczami znów wodzi wzrokiem po Bergisel. – Robi się już późno
- Odwieść cię do domu? – zapytał, a ja pokiwałam głową przecząco. – Jesteś pewna?
- W stu procentach – uśmiechnęłam się.
Po raz kolejny tego dnia wbiłam wzrok w skocznię. Westchnęłam ciężko. Jak to wszystko mogło się tak potoczyć?
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Nie śpieszyłam się, nie miałam po co, a pogoda była naprawdę ładna, chociaż na niebie było sporo chmur. Kilka kroków przed domem zaczął padać deszcz, który od zawsze uwielbiałam. Ustałam i napawałam się kroplami wody, spływającymi po moim ciele. Minęła dłuższa chwila nim zdecydowałam się wejść do środka. Kiedy otworzyłam drzwi, dobiegły mnie męskie głosy z salonu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Stefan znów siedział z Michaelem i grali w Fifę. Ściągnęłam z siebie buty i weszłam do pomieszczenia. Zaczęłam cicho chichotać, kiedy tylko zauważyłam, że mój braciszek klęczał obok telewizora z padem w dłoniach. Krafti za to siedział grzecznie na kanapie i przygryzał jedynie dolną wargę. Zaczynałam myśleć, że ostatnio spędzał więcej czasu w naszym domu, niż swoim. Gdyby nie to, że Michi czasem wychodził ze swoją dziewczyną, Stefan chyba już by tu mieszkał. To nie tak, że go nie lubiłam, bo była wręcz przeciwnie, a jego obecność mi nie przeszkadzała, po prostu czasami czułam się trochę skrępowana, kiedy widział mnie w momentach, w których nie powinien.
- Michi, adoracja Xboxa? – zapytałam ze śmiechem, a moment później, na krótką chwilę, obaj odwrócili wzrok w moją stronę. – Hej, Krafti
- Hej, hej – powiedział pośpiesznie, a zaraz po tym także zszedł z kanapy oraz padł przed telewizorem, minęło kilkanaście sekund i strzelił wyrównującego gola.
- Już wróciłaś? – zapytał Michael, starając się zagłuszyć dziką radość swojego przyjaciela.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, zauważyłam schodzącego ze schodów mojego bliźniaka, a zaraz za nim szła brązowowłosa piękność, niejaka Ann. Lubiłam ją, była taką zwykłą dziewczyną, naturalną i zabawną. Przeciwieństwo dziewczyny Michaela, Claudii. Ta nie wściekała się na swojego chłopaka o każdą błahostkę. Zaczynałam się nie dziwić, że Michi miał jej czasami dość. Po krótkiej wymianie zdań, Ann wyszła z Alexem. Musieli się żegnać bardzo dogłębnie, bo ten wrócił dopiero po jakiś dziesięciu minutach. Pokręciłam głową z niedowierzaniem, kiedy wszedł do domu. Ten z szerokim uśmiechem lekko dźgnął mnie w żebro, a potem wrócił do siebie.
- Mogę? – zaczęłam wpatrywać się błagalnie w chłopaków, kiedy mieli zamiar zagrać kolejny mecz. – Tylko jeden – pokazałam palec i uśmiechnęłam się delikatnie.
Michi stwierdził, że miał coś bardzo ważnego do załatwienia, więc podał mi swojego pada i wychodząc jeszcze szepnął, że mam rozwalić Krafta. Zaśmiałam się z jego głupoty i usiadłam na kanapie obok bruneta, który szczerzył się do mnie jak głupi. Na pytanie o co mu chodziło, odpowiedział jedynie, że nie wiedział, że grałam. No to się zdziwisz, kolego! Już po kilku minutach, Stefan siedział z szeroko otwartymi ustami. Mamrotał raz do raz coś pod nosem, ale go nie słuchałam. Kiedy przegrywał dwoma bramkami do przerwy, zaczął swój wywód na temat tego, że nie był przygotowany na to i nie miał pojęcia, że tak dobrze grałam. W drugiej połowie wziął się trochę w garść, ale mimo moich próśb i nalegań, by nie dawał mi się, definitywnie grał słabiej niż zwykle, prawdopodobnie, by dać mi satysfakcję ze zwycięstwa.
- Wiem, że mi się dałeś – powiedziałam, kiedy mecz, który wygrałam 5:3, się skończył. – Widziałam jak grałeś z Michaelem. To nie było twoje sto procent.
- Rewanż? – uniósł brew do góry, a ja od razu się zgodziłam.

*

Leżałam na łóżku w moim pokoju z laptopem i przeglądałam swojego facebooka. Od czasu do czasu dostawałam wiadomości w stylu: „Brakuje nam Ciebie na skoczni” albo „Trzymaj się i pamiętaj, że zawsze będziemy z Tobą”. Miałam wtedy różne myśli, ale przede wszystkim wiedziałam, że mimo tych dwóch miesięcy, ludzie nadal o mnie nie zapomnieli i nadal byli ze mną. Cieszyło mnie to ogromnie, tym bardziej, że potrzebowałam tego. Nie chciałam zostać zapomniana, może było to trochę głupie i egoistyczne myślenie, ale musiałam wiedzieć, że nadal coś znaczę. Niekoniecznie na skoczniach świata. Starałam też trzymać się z dala od przeróżnych artykułów i plotek na swój temat, bo wiedziałam, że to mogłoby mnie tylko zranić.
Nagle moje drzwi się otworzyły i zauważyłam blond czuprynę najstarszego z moich braci, Stefana. Nie mieszkał z nami, nie bywał też zbyt częstym gościem, ale starał się do nas zaglądać tak często jak tylko mógł. Uśmiechnęłam się szeroko, położyłam laptopa obok i wstałam z łóżka. Wtuliłam się w niego i nic nie mówiłam. Tęskniłam za nim, w ciągu ostatnich miesięcy był tylko dwa razy, głównie dla mnie.
- Chyba dorośliśmy. Takie przywitanie kilka lat temu nie przeszłoby – powiedział, kiedy się od niego oderwałam. – Raczej krzyczałabyś, że wchodzę bez pukania i, że mam spadać.
- Znasz mnie – zaśmiałam się, na co ten tylko rozczochrał mi włosy. – Nadal twierdzę, że powinieneś pukać. Co byłoby, gdybym była z chłopakiem w niedwuznacznej sytuacji? – uniosłam brew, a Stefan otworzył szerzej oczy, a chwilę później wybuchł śmiechem.
- Po pierwsze, nie masz chłopaka, a po drugie to w tym domu nikt nie puka – pokręcił głową.
- Dlatego Kraft przebywa tu częściej niż Claudia czy Ann – zarechotałam.
- Jak się trzymasz? – usiadł na moim łóżku. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam  na niego badawczo.
- Trzymam się – usiadłam obok i zaczęłam bawić się moimi dłońmi. – Alex mi pomaga.
- Znów to samo
- Co masz na myśli? – spojrzałam ze zdziwieniem.
Stefan zaczął niespokojnie zaciskać pięść, był zdenerwowany. Wiedziałam, bo wszyscy w rodzinie mieliśmy taki tik. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- „Alex mi pomaga”. Czy ty kiedykolwiek zauważysz, że my wszyscy się staramy? Ja, Michi, rodzice, nawet Kraft, a może w szczególności on. Nie przyjmujesz niczyjej pomocy, tylko Alexa. Dobra, rozumiem. Jest twoim bliźniakiem, ale na miłość boską, nam też na tobie zależy, na twoim dobru i szczęściu. Nie widzisz jak Michi spieprza swój związek dla ciebie? Jak rodzice zarywają noce? Jak często Stefan tu przychodzi? To wszystko dzieje się dla ciebie. Każdy ci pomaga, a ty odtrącasz każdego kto nie jest Alexem!
Spuściłam głowę i poczułam jak łzy napływały do moich oczu. On miał rację, tak było. Wszyscy się starali, a ja… Nie pozwalałam im na to. Odtrącałam każdego, raniłam ich uczucia. Nie widziałam tego, albo nie chciałam. Wydawało mi się, że nikt nie mnie nie rozumie, ale przecież… Chcieli mnie zrozumieć, wesprzeć. Byli w każdej chwili, ciągle wypytywali o to, co robiłam, gdzie byłam. Martwili się, a ja zarzucałam im wtrącanie się w moje życie. Gdybym tylko wiedziała wcześniej. Trzeba było jedynie pomyśleć, powiedziałam do siebie w głowie. Po moim policzku spłynęła łza, jednak szybko ją wytarłam. Podniosłam wzrok i wbiłam go w brata. Twarz ukrył w dłoniach, przeżywał to. Był na mnie zły, ale jednocześnie się o mnie martwił. Ślepa i głupia idiotka, pomyślałam.
- Wiem – westchnęłam, a blondyn spojrzał na mnie. – Przepraszam, ja… Nie miałam pojęcia, nie widziałam tego, ale wiem, że zachowałam się jak ostatnia idiotka nie pozwalając sobie pomóc. Potrzebowałam tej pomocy, nadal jej potrzebuję. Nie sądziłam, że wszyscy się tak mną przejmiecie – powiedziałam i wytarłam kolejną łzę.
- Zawsze będziemy się tobą przejmować, zależy nam na tobie i twoim szczęściu – powiedział, a ja od razu się uśmiechnęłam. – Nie wierzysz, że jesteś ważna dla nas wszystkich? Pokażę ci.
Wstał i wyczekująco spojrzał na mnie. Uniosłam jedną brew i ruszyłam za nim. Wyszliśmy z mojego pokoju i weszliśmy do pomieszczenia znajdującego się tuż obok – królestwa Michaela. Jak mogłam się domyślić, był tam też Krafti. Spojrzeli pytająco, a kiedy zauważyli mnie i moją twarz, która prawdopodobnie nie wyglądał najlepiej, zastopowali grę.
- Powiedzcie czy Clara jest dla was ważna? Czy zależy wam na jej dobru i szczęściu? – zapytał, obejmując mnie.
- No jasne, że tak – Michi powiedział to jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Spojrzałam na bruneta, który skinął głową.
- Zawsze – kiedy to powiedział, mimowolnie się uśmiechnęłam.
- O co chodzi? – zmarszczył brwi Michael.
- Nasza kochana Clara nie wierzy, że staramy się jej pomóc i zależy nam na niej – powiedział najstarszy, brzmiał jak… obrażony. – Widzisz? – wywrócił oczami i wziął jednego Mannera z łóżka.
- Grasz? – zapytał Kraft z ognikami w oczach. Chyba chciał się odegrać za te kilka polegnięć ostatnim razem. Nie miałam na to zbytniej ochoty, chciałam po prostu pomyśleć o tym czego się dowiedziałam. Pokiwałam przecząco głową. – Nie daj się prosić.
- Innym razem. Chcę się jeszcze pocieszyć tymi wygranymi – uśmiechnęłam się i pociągnęłam najstarszego brata za rękę. – Chodź, zostawmy zakochańców – zaśmiałam się.
- Oberwiesz za to – warknął Michi, a ja przygryzłam wargę, by się nie zaśmiać.
- Tylko na to czekam – posłałam im buziaka w powietrzu i wyszłam z pokoju.
- Widzisz, młoda? Wszyscy cię kochają – z pełną buzią powiedział Stefan, znów potargał moje włosy, a potem minął i zszedł na dół.
Naprawdę byliśmy spokrewnieni?
___________________
Witam Was serdecznie w ten chłodny, ale dość pogodny dzień.
Cieszę się ogromnie, że prolog przypadł Wam wszystkim do gustu. Nie macie nawet pojęcia ile to dla mnie znaczy. 
Oddaję w Wasze ręce pierwszy rozdział opowiadana, w którym skoki i Fifa odegrają ważną rolę. Sama ogrywam czasami brata czy jego kolegów, więc można powiedzieć, że jestem troszeczkę jak nasza Clara.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Nie jest najwyższych lotów, ale początki są strasznie trudne. 
Czekam na Wasze opinie.
Buziaki :*

12 komentarzy:

  1. Jestem :)
    Rozdział rewelka. Tyle Fify :'D Kocham duet Michi - Stefan. Opowiadania z nimi są po prostu super *_* Clara wydaję, sie fajną dziewczyną. Stefan ma może jednak trochę racji. Odtrącała pomoc innych, wybierając Alexa.
    Czekam na więcej ;)
    Buziaki :** !

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko! Zachwycam się tym rozdziałem.
    Clara wciąż przeżywa koniec kariery, ale czy to dziwne? Chyba każdy by się tak zachowywał. Troszkę jak egoista. Dobrze, że dziewczyna mogła porozmawiać z mistrzem, Thomasem Morgensternem. Może dzięki temu będzie łatwiej jej pogodzić się z sytuacją, w jakie się znalazła, bo był ktoś, kto przeżył coś podobnego.
    Zobaczymy, co będzie dalej. Mam tu na myśli także innych, niezwykle sympatycznych bohaterów.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow..
    Myślę, że Stefan otworzył oczy Clarze. Rozumiem, że jej więź z Aleksem jest inna... W końcu są bliźniakami, ale nie powinna przekładać swojego brata bliźniaka ponad wszystko. Dobrze, że starszy brat jej to uświadomił. :)
    Kiedy grała ze Stefciem w fifę... nie wiem czemu, ale coś trąciło moje serduszko. :)
    Czekam na kolejny rozdział! ❤
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się :)
    Kochana, rozdział cudowny! Naprawdę bardzo przyjemna lektura w tak szary poranek :3
    W sumie to nie dziwię się, że Clara przeżywa swój koniec kariery. Każdy chyba sportowiec na jej miejscu zachowywałby się identycznie. Stefan też w pewnym sensie dotarł do niej i otworzył jej oczy na tą całą sytuację, na to, co się wokół niej dzieje. Polubiłam naszą Clarę, wiesz? Sympatyczna dziewczyna :) Szkoda tylko, że z problemami...
    Fifa, kto w to nie grał? :) Ja już "fazę" na tą grę mam chyba dawno za sobą. Kiedyś jakoś bardziej mnie cieszyło ogrywanie kuzyna :)
    No nic, czekam na kolejne cudeńka, które wyjdą spod twojego pisarskiego pióra :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    Od razu przepraszam, ale ten komentarz może być zupełnie nieskładny i krótki, ale na moment dosłownie dorwałam się do internetu.
    Zacznę od sprawy, która pojawia się w prawie każdym opowiadaniu o Michaelu. Michi + Claudia = nieudany związek :D
    Nie mówie tylko w swoim opowiadaniu, ale naprawdę, większość dziewczyn właśnie Claudię przypasowuje do Michiego i robi z niej potwora :D Okej, tylko odnośnie tego..
    Kolejna sprawa - Thomas Morgenstern.. nawet sobie nie wyobrażasz w jakiej ja byłam depresji, jak on zrezygnował ze skakania. Chyba w jeszcze większej niż on. Ale wytłumaczyłam sobie szybko, że to najsłuszniejsza decyzja, jaką mógł podjąć po dwóch upadkach..
    Clara rzeczywiście chyba za bardzo skupiła się na pomocy ze strony Alexa. Relacja między bliźniakami potrafi być bardzo silna.. coś o tym wiem :)
    Jednak to nie zmienia faktu, że ma wokół siebie jeszcze masę ludzi, którzy chcą jej pomóc. Dla każdego jest równie ważna. Chociaż.. czyżby dla Kraftiego była ciut bardziej ważna? ;)
    No nie wiem, nie wiem.. ale liczę, że jakoś rozwiniesz ten wątek.
    Tyle Kochana ode mnie..
    Pozdrawiam Cię serdecznie i buziaczki ;**

    Ps. Chyba aż tak krótko nie wyszło :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ps.2. Wybacz za taką ilość błędów! Ale no.. nie ma mnie w domu..

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Dziękujemy za informacje. Właśnie staramy nadrobić zaległości i zaczęliśmy od ciebie.
    Rozdział cudo. Perełka. I inne epitety. Początki są faktycznie bardzo trudne. Znamy ten stan, gdy uważasz że można coś poprawić ale nie wiesz co.
    Takie brednie.
    Michi jest księciem bo ma swoje królestwo. Na na na na. Stefan taki przejęty i pewnie zakochany.
    Dobra nie rozpisujemy się bo nie mamy weny na ten komentarz. Przepraszamy.
    Pozdrawiamy i weny
    Tybka&Paula

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,hej :*
    Informowałaś mnie wcześniej tyle ze ja miałam tyle na głowie,że zapomniałam ;( Przepraszam
    A rozdział cudowny :*
    Naprawdę bardzo,bardzo mi sie podoba :3
    No i oczywiście czekam na kolejny :*
    Weny życzę :*
    Buziaki :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy w życiu nie grałam w Fifę. Nie wiem, jak to jest możliwe, skoro wszyscy moi koledzy ją uwielbiają, no ale cóż. Wielkie brawa dla Clary za to, że rozwaliła Kraftiego. I dla Ciebie również! Za to, że ogrywasz w Fifę chłopaków i za to, że rozdział wyszedł cudownie jak zawsze. Clara ma świetne relacje z braćmi. Nic tylko pozazdrościć jej takiego wsparcia, jakie dostaje od nich i od Morgiego oraz Kraftiego. Myślę, że po rozmowie ze Stefanem zacznie doceniać tę pomoc, jaką otrzymuje z każdej możliwej strony. Dialogi jak zwykle poprawiły mi humor. Uwielbiam takie rodzinne i przyjacielskie dogryzanie sobie nawzajem :)
    Czekam na więcej!
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chcę więcej rodzeństwa :p Dla mnie to w sumie cała akcja może się składać z czterech Haybocków i Krafta XD Clara ma wspaniałych przyjaciół <3 Wszyscy się dla niej poświęcają, jejciu... :) Ann wydaje się przesympatyczna, ale Claudia ... (znaczy Clau w tym opowiadaniu, bo w rzeczywistości wygląda na fajną) ;)
    A swoją drogą muszę się nauczyć grać w Fifę, jak tak mówisz że ogrywasz chłopaków... :D Bym sama brata i kuzyna poogrywała :p Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem ;)
    Ten rozdział to przewspaniałe cudo :)
    Normalnie oderwać się nie mogłam. Możesz być pewna, że przeczytam go za chwilę jeszcze raz :)
    Clara ma dookoła siebie ludzi, którzy ją kochają, chcą jej szczęścia, chcą aby mogła żyć. Dobrze jest wiedzieć, że tacy ludzie istnieją. No i Fifa ;) haha... No w sumie, ja też bym sobie chętnie z chłopakami pograła ;)
    No, ale dobra... Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej kochana.
    Cóż tu dużo się rozpisywać. Bardzo fajny styl pisania, tak trzymać, a co do rozdziału po prostu istne cudo. Jest piękny.
    Weny i zapraszam do siebie nie-mow-nie.blogspot.com/
    Buźka:*

    OdpowiedzUsuń